Rosjanin
Jerzy Marek Nowakowski
Umarł Borys Jelcyn. Obejrzeliśmy w telewizji obowiązkowe obrazki pokazujące podpitego prezydenta Rosji, dyrygującego niemiecką orkiestrą wojskową, i wysłuchaliśmy opinii dość banalnych o człowieku, który doprowadził do rozwiązania ZSRR i do wyboru Władimira Putina. Rzecz jasna, jeszcze trochę o rządach oligarchicznych, a potem informacje o śmierci Jelcyna szybko spadły...
Umarł Borys Jelcyn. Obejrzeliśmy w telewizji obowiązkowe obrazki pokazujące podpitego prezydenta Rosji, dyrygującego niemiecką orkiestrą wojskową, i wysłuchaliśmy opinii dość banalnych – o człowieku, który doprowadził do rozwiązania ZSRR i do wyboru Władimira Putina. Rzecz jasna, jeszcze trochę o rządach oligarchicznych, a potem informacje o śmierci Jelcyna szybko spadły na dalekie miejsca w serwisach informacyjnych, wyparte przez sensacje dotyczące piosenkareczek i piłkarzy.
Dyktat niemądrych stereotypów dosięga Borysa Jelcyna nawet za grobem. Od lat media kochają Michaiła Gorbaczowa i niemiłosiernie drwią z Jelcyna. Mało kto również w Polsce zadaje sobie pytanie o realne cele i osiągnięcia obu polityków. Tymczasem Gorbaczow był tym, który za wszelką cenę usiłował ocalić komunizm i Związek Sowiecki – a piedestał zbudował sobie z nagrobka własnej polityki. Jelcyn zaś od końca lat 80. ubiegłego wieku konsekwentnie zmierzał do tego, by stworzyć państwo rosyjskie i odejść od ideologii komunizmu. Zaś podręczniki historii w całym niemal świecie sławią Gorbaczowa.
Również po śmierci Jelcyna niemądrzy komentatorzy, jeden po drugim opowiadają, iż 8 grudnia 1991 r. podczas spotkania w Puszczy Białowieskiej zdecydował się na likwidację Związku Sowieckiego, żeby usunąć Gorbaczowa (wówczas będącego prezydentem ZSRR). Bzdura. Miałem okazję spotykać Borysa Jelcyna w 1990 i 1991 roku. Na wiele miesięcy przed puczem Janajewa i faktycznym rozpadem Sowietów. Zawsze w jego politycznych ocenach pojawiała się Rosja. Rosja jako coś bardziej wartościowego i odmiennego od państwa sowieckiego. Jelcyn był rosyjskim patriotą, zanim jeszcze Rosja odrodziła się jako odrębny, niesowiecki byt państwowy. Jasne, był też rosyjskim imperialistą. Przekonany o sile i ważności Rosji godził się na niepodległość Ukrainy i Białorusi w przekonaniu – sam to kiedyś usłyszałem – że wkrótce po odzyskaniu niepodległości same, „na kolanach”, wrócą pod opiekę Moskwy. „Z przyczyn ekonomicznych” – dodawał.
Kolejna zasługa Jelcyna, trudna do przecenienia, to najdłuższy w rosyjskiej historii eksperyment demokratyczny. Ponad 7 lat jego rządów w latach 1991-1999 to jedyna próba realnego budowania systemu demokratycznego. Prześladowani dziś przez Putina Borys Niemcow czy Michaił Kasjanow byli ministrami i premierami. Słuchano uważnie opinii śp. Anny Politkowskiej i zepchniętego dziś na margines Siergieja Kowalowa. To w czasach Jelcyna Władimir Bukowski mógł czytać dokumenty w archiwach KGB, a prasa i telewizja były naprawdę wolne.
Trudno też pominąć problem: Jelcyn a sprawa polska. Znów co jakiś czas słyszymy pojękiwania dziennikarzy i polityków nad kryzysem w stosunkach polsko-rosyjskich. Nie chcę powtarzać tego, co wiele razy na łamach „Przewodnika” pisałem, iż konflikt polsko-rosyjski wynika z zasadniczej różnicy interesów. Ale jedyna szansa na rzeczywiste porozumienie polsko-rosyjskie istniała w pierwszych latach rządów Jelcyna. Rosyjski prezydent chciał – jak sam to nazywał – nowej Norymbergi. Wielkiego publicznego sądu nad komunizmem, a oskarżycielami, wedle jego koncepcji, mieli być dwaj ludzie: on sam i Lech Wałęsa. Rosjanie powtarzali wówczas nieustannie, że oba nasze narody były ofiarami systemu komunistycznego. Aby przekonać Wałęsę, Jelcyn zdecydował się na przekazanie mu dokumentacji zbrodni katyńskiej. Strona polska nie zdecydowała się na udział w procesie i traktowała Jelcyna z daleko posuniętą rezerwą. Zaś koniunktury polityczne nie trwają wiecznie. Od grudnia 1993 r. w relacjach Warszawy z Moskwą zaczęło wiać coraz większym chłodem. Czas na równoprawne porozumienie minął.
Gdyby nie Jelcyn, nie jest wykluczone, że Rosjanie do dzisiaj zaprzeczaliby zbrodni katyńskiej. Gdyby nie Jelcyn, dużo trudniej byłoby doprowadzić do rozszerzenia NATO. Gdyby nie Jelcyn, nie jest wykluczone, że Związek Sowiecki rozpadałby się krwawo niczym dawna Jugosławia. Z tą tylko różnicą, iż wszyscy uczestnicy tej wojny mieliby obfite arsenały broni atomowej.
Kiedy przestaniemy pamiętać o śmiesznostkach i nadużywaniu alkoholu, historycy opiszą Jelcyna jako jednego z najwybitniejszych polityków XX wieku. Jako człowieka, który wygrał Rosję, a przegrał walkę o rosyjską demokrację. Wreszcie jako ucieleśnienie rosyjskiego stereotypu zwalistego, szczerego i gwałtownego mężczyzny. Sekretarza partii komunistycznej pochowanego jako członka odrodzonego Kościoła prawosławnego.