Znikający Poznań: Mauzoleum w zaroślach
Adam Suwart
Gdy zimą, albo wczesną wiosną, kiedy na drzewach nie ma jeszcze liści, jedziemy ulicą arcybiskupa Dymka w kierunku Kobylepola tuż za Chartowem, po lewej stronie, wyłania się między drzewami i dzikimi zaroślami tajemnicza budowla. Przez jednych nazywana świątynią, przez innych mauzoleum, dla wielu jest obiektem o tajemniczym przeznaczeniu i nieznanej...
Gdy zimą, albo wczesną wiosną, kiedy na drzewach nie ma jeszcze liści, jedziemy ulicą arcybiskupa Dymka w kierunku Kobylepola – tuż za Chartowem, po lewej stronie, wyłania się między drzewami i dzikimi zaroślami tajemnicza budowla. Przez jednych nazywana „świątynią”, przez innych „mauzoleum”, dla wielu jest obiektem o tajemniczym przeznaczeniu i nieznanej roli. Krążą pogłoski, że odbywają się tu nawet jakieś zakazane czy tajemne obrzędy. Powstała około 100 lat temu budowla kojarzy się na pierwszy rzut oka z funkcjami sakralnymi. Decyduje o tym jej architektoniczny charakter. Z okrągłego podium wznoszą się wysokie na około 10 metrów kolumny, na których wspiera się przysadzista kopuła, niegdyś zwieńczona krzyżem. Pod tą oktogonalną budowlą znajduje się płytka krypta, dziś pusta, wypalona przez zapewne nielegalnie rozniecany tam ogień.
Skąd ten osobliwy budynek w środku tego uroczyska, w dziwnym miejscu, na uboczu ruchliwej ulicy, tuż przy stromej krawędzi doliny Cybiny, powolnie wijącej się przez pobliskie lasy? Jeszcze przed II wojną światową na tych terenach istniało rozległe gospodarstwo ogrodnicze i szkółkarskie rodziny Mielochów. Znani w Poznaniu ogrodnicy postanowili w tym, należącym do nich miejscu, o szczególnych walorach przyrodniczych i krajobrazowych, posadowić tę rodzinną nekropolę. Jej intrygująca forma architektoniczna, tak silnie nawiązująca do sztuki antycznej, może kojarzyć się ze świątynią Sybilli, a w istocie odwołuje się do modnego jeszcze przed wojną sentymentalizmu. Grobowiec otoczony był parkiem, który z czasem miał się rozbudowywać. Sadzono tu więc okazałe drzewa i krzewy ozdobne, a zakątek ten, choć prywatny w swym charakterze, miał szansę stać się jednym z najciekawszych terenów na rubieżach Poznania. I znów wicher wojny zmiótł te sielankowe wizje. Po wojnie zaś cały teren „skomunalizowano”, gospodarzy wysiedlono, szczątki z krypty ekshumowano, a ich miejsce zajął… hydrofor – zaopatrujący pobliskie ogródki działkowe w wodę. Dziś dawne mauzoleum wróciło do spadkobierców pierwotnych właścicieli. Miasto stara się dbać o ten obiekt wpisany do rejestru zabytków jeszcze w 1984 roku, a on sam żyje własnym życiem. Ostatnio „objawił się” w jednym z młodzieżowych teledysków, gdzie nazwano go wymownie „Sacrum”.