Archidiecezja Bożej Matki (z siedzibą w Moskwie) obejmuje środkową i północną część europejskiej Rosji. Na terenie tym pracuje ponad 120 księży; większość stanowią duchowni z Polski, Słowacji i Białorusi. Jest tu 105 parafii i tylko 30 kościołów oraz 30 kaplic. Ponad 40 proc. parafii nie ma świątyń. Największym skupiskiem katolików jest Moskwa – 65 tys. osób, Sankt Petersburg – około 40 tys. i obwód kaliningradzki – ponad 50 tysięcy. Z punktu widzenia aktywności wiernych najlepiej jest w Królewcu i obwodzie kaliningradzkim. W Kaliningradzie są tylko dwa kościoły (nie zwrócono żadnego).
W Sankt Petersburgu istnieje seminarium przygotowujące przyszłych księży diecezjalnych i zakonnych (ok. 60 alumnów). Główną przyczyną nielicznych powołań jest brak prawdziwie chrześcijańskich rodzin. Na porządku dziennym jest brak ojca i mnogość rozwodów. To bardzo osłabia rodzinę. Należy dodać, że każdego roku liczba Rosjan zmniejsza się aż o 800 tys. (aborcja na życzenie).
Bolesną sprawą dla Kościoła katolickiego w Rosji jest też fakt, że nie może on wciąż uzyskać zgody na budowę świątyń. W wielu wypadkach decyzja o oddaniu kościoła czy wydaniu pozwolenia na budowę leży w gestii... Kościoła prawosławnego. Ale i w rosyjskiej administracji nie brak osób niechętnych katolikom, i to niezależnie od stanowiska Cerkwi. Katolicy spotykają się też z niechęcią do oddawania starych, przedrewolucyjnych budynków. Przykładem jest chociażby moskiewski kościół świętych Piotra i Pawła czy kościół w Wołogdzie, które w ramach prywatyzacji zostały sprzedane. W saratowskiej katedrze św. Klemensa nadal jest kino, stare neogotyckie kościoły w Irkucku i Krasnojarsku wciąż pełnią rolę filharmonii, a kościoły w Czicie i Blagowieszczensku zostały zamienione na prawosławne katedry.
Nie najlepiej układa się współpraca Kościoła rzymskokatolickiego z Cerkwią prawosławną, która zarzuca mu prozelityzm, czyli prowadzenie działalności misyjnej na terenie, który jej zdaniem, kanonicznie należy do Cerkwi (Cerkiew utrzymuje, że 80 proc. Rosjan to prawosławni). Według Cerkwi, Kościół katolicki powinien co najwyżej zajmować się pracą wśród obcokrajowców. W powszechnym odczuciu Rosjan, Rosja ma własny Kościół prawosławny.Uważają oni, że działalność Kościoła rzymskokatolickiego jest zagrożeniem nie tylko dla prawosławia, lecz i dla niezależności Rosji. Dlatego niektórzy duchowni prawosławni wprost mówią, by „ratować duszę rosyjską przed katolicyzmem”.
Młyny Boże mielą powoli, trzeba więc mieć nadzieję i modlić się o to, że przyjdzie dzień, kiedy katolicy będą mogli swobodnie prowadzić działalność duszpasterską na wszystkich płaszczyznach życia religijnego w Rosji. Wyrazem takiej postawy jest chociażby działalność od 1994 r. w Moskwie Międzykonfesyjnego Komitetu Konsultacyjnego, którego celem jest utrwalanie, utrzymywanie i rozwój stosunków między wszystkimi Kościołami wyznania chrześcijańskiego na terenie Federacji Rosyjskiej i byłego ZSRR. Patrząc w przyszłość można sądzić, że tylko na podłożu doktrynalnym może dojść do dialogu katolików i prawosławnych. Chodzi tu o wspólne wartości, takie jak obrona życia poczętego czy sprzeciw wobec związków homoseksualnych.
Do pewnej odwilży w stosunkach Kościół katolicki – Cerkiew prawosławna mogłaby przyczynić się wizyta Papieża Benedykta XVI, tym bardziej że obecni hierarchowie prawosławni są w stanie łatwiej zaakceptować papieża Niemca niż Polaka, któremu zarzucano m.in., że popiera Kościół greckokatolicki na Ukrainie. Być może niechęć hierarchii prawosławnej do Jana
Pawła II wiązała się z jego ogromnym autorytetem, wobec którego czuli się oni mniej dowartościowani. Istotny jest jednak fakt, że minął dla Rosji czas, gdy niszczono człowieka, zwłaszcza w jego sferze wolitywnej, niezbędnej do prowadzenia godnego i odpowiedzialnego życia. Teraz Rosja wraca do Boga i to jest naszą największą radością.