Logo Przewdonik Katolicki

Inna rosyjska Cerkiew jest możliwa?

Maria Przełomiec
fot. www_ogkochetkov_ru

Uniezależnienie się Cerkwi ukraińskiej od Moskwy będzie ogromnym ciosem dla Kościoła prawosławnego w Rosji. Taki wstrząs bywa niekiedy początkiem pozytywnych zmian.

Sprawa autokefalii dla ukraińskiego Kościoła prawosławnego zwróciła uwagę świata na moskiewski patriarchat. Prawdę mówiąc, reakcja rosyjskich hierarchów nie wystawia im najlepszego świadectwa. Raczej potwierdza mało pochlebny wizerunek moskiewskiej Cerkwi – Kościoła zamkniętego, podporządkowanego władzy świeckiej, utożsamiającego religię z „ruskim mirem”, rozumianym jako duchowe przewodnictwo Rosji.

Trzeci Rzym
W tej narracji Rosjanie, Ukraińcy i Białorusini tworzą jeden wspólny naród, na czele którego stoi Trzeci Rzym, czyli Moskwa. Koncepcja ta, stworzona po podbiciu przez Turków Bizancjum, przez Filoteusza, mnicha z Pskowa, zakłada, że Pierwszy Rzym upadł na skutek herezji (katolicyzm), drugi, czyli Konstantynopol – na skutek zdrady prawdziwej wiary, natomiast Trzecim Rzymem, który nie upadnie, jest Moskwa i to ona staje się centrum świata prawosławnego. Idea Trzeciego Rzymu lansowana mocno za czasów Iwana Groźnego przeżyła swój renesans w XIX wieku i wśród rosyjskich hierarchów oraz władz wydaje się obowiązywać do dzisiaj.
Tyle tylko, że Kościół prawosławny w Rosji nie jest tak jednorodny, jak by się mogło wydawać. Najlepszym tego dowodem był śp. ojciec Aleksander Mień. 9 września minęła 28. rocznica zamordowania pod Moskwą tego niezwykłego kapłana, teologa i filozofa. Proboszcz małej wiejskiej parafii był przewodnikiem duchowym wielu rosyjskich intelektualistów. Znany ze swoich ekumenicznych przekonań budził zachwyt jednych, a oburzenie i złość innych. Nienawidziły go władze, nacjonaliści oraz część najbardziej konserwatywnych środowisk prawosławnych. Ojciec Aleksander zginął zarąbany siekierą przez nieznanego sprawcę.

Nie wydawał się niebezpieczny
Jednym z uczestników tegorocznego XI Zjazdu Gnieźnieńskiego był rosyjski duchowny, duszpasterz moskiewskiej inteligencji, o. Gieorgij Koczetkow. Wybór nieprzypadkowy, o. Gieorgij reprezentuje bowiem odmienny od oficjalnego nurt rosyjskiego prawosławia.
Swoją szerszą działalność o. Koczetkow rozpoczynał w końcu lat osiemdziesiątych. W 1990 r. powstał kierowany przez niego Prawosławno-Chrześcijański Instytut św. Filareta oparty, jak przyznaje sam założyciel, na doświadczeniach dwóch znanych zachodnich uczelni – Saint-Serg, czyli Prawosławnego Instytutu Teologicznego św. Sergiusza w Paryżu, oraz prawosławnego seminarium św. Włodzimierza niedaleko Nowego Jorku.
Rok 1990 to koniec epoki Gorbaczowa, Związek Sowiecki chylił się ku upadkowi. Zbuntowane republiki bałtyckie ogłosiły niepodległość. Ówczesne władze miały na głowie poważniejsze problemy niż nowoczesne nurty w rosyjskim prawosławiu i bez większych oporów zaakceptowały nową instytucję. KGB o. Koczetkow też najwyraźniej nie wydał się tak niebezpieczny, jak charyzmatyczny ks. Mień.
Prawosławna hierarchia na początku także poparła działania o. Gieorgija. Problem w tym, że Koczetkow zupełnie inaczej niż jego kościelni zwierzchnicy wyobrażał sobie rolę i przyszłość rosyjskiej Cerkwi. W liturgii forował język współczesny zamiast niezrozumiałego dla wiernych starocerkiewnosłowiańskiego, prowadził bardzo rzadkie w rosyjskiej Cerkwi misje katechizacyjne, organizował spotkania biblijne, stworzył silną wspólnotę wiernych, przypominającą raczej polskie wspólnoty przykościelne niż tradycyjne prawosławne parafie.

Kim jest ten ksiądz
Niestety, całe to „niebezpieczne nowinkarstwo” czy też neoreformacja, jak określali działalność o. Koczetkowa jego przeciwnicy, ściągnęły na duchownego kłopoty. Zwołana na polecenie poprzedniego patriarchy Moskwy i całej Rusi Aleksieja II specjalna Komisja Teologiczna uznała, że nauczanie o. Koczetkowa nie odpowiada dogmatom Kościoła prawosławnego. A sam Aleksy, w jakże znanym stylu, zastanawiał się publicznie: „Kim jest ten ksiądz, który (…) niszcząc kościelną tradycję, odważa się angażować w katechizację i duszpasterską praktykę. A co najważniejsze, kto stoi za tymi wszystkimi działaniami”. Działania zostały więc zakazane.
Zakaz cofnął dopiero nowy patriarcha Cyryl. Ojciec Koczetkow wrócił do swoich metod ewangelizowania. Założone przez niego Bractwo Przemienienia Pańskiego liczy kilka tysięcy osób. Jak twierdzi moja moskiewska znajoma, prowadzona przez nie katechizacja doprowadziła do Kościoła prawosławnego co najmniej kilkanaście tysięcy nowych wiernych. Oczywiście, w tak ogromnym kraju jak Rosja to niewiele, ale – znowu zacytuję moskiewską znajomą – tu chodzi nie o ilość, a jakość. Co z tego, że ponad 70 proc. Rosjan deklaruje się jako prawosławni, skoro regularnie do cerkwi uczęszcza od 2 do 4 proc., a jak wykazały badania niezależnego centrum Jurija Lewady z 2015 r., z tych zdeklarowanych 70 proc. w Boga wierzy tylko 40 proc. Prawosławie jest dla nich po prostu symbolem wielkiego rosyjskiego narodu – nie chodzi zatem o wiarę, ale o przytoczony na początku „ruski mir”.
Podczas tegorocznego zjazdu gnieźnieńskiego o. Koczetkow mówiąc o rosyjskiej Cerkwi, stwierdził, że stoi przed nią wielkie wyzwanie: „Powinniśmy sprzyjać temu, by zmienił się stan umysłu, powinniśmy sprzyjać pokucie i doprowadzić do zmiany roli i znaczenia Kościoła w życiu naszego kraju – jest to potrzebne dla naszego państwa, dla samego Kościoła, i jest to potrzebne dla ludzi” – przekonywał.

Za ofiary i za katów
W ubiegłym roku, w 100. rocznicę przewrotu bolszewickiego, Bractwo Przemienienia wystosowało apel do rodaków, wzywając ich do wielkiej narodowej pokuty: „Wierzymy, że tylko poprzez taką pokutę możemy osiągnąć oczyszczenie i uwolnienie, uzdrowienie i odrodzenie, a także mocną nadzieję na przyszłość, na nowe godne życie całego narodu naszej Ojczyzny (…). Apelujemy do Państwa, abyście osobiście, lub wspólnie z innymi, przyłączyli się do Akcji Pokuty Narodowej w dowolnej formie dla Was możliwej”. Apel nie spotkał się ze zbyt dużym odzewem. Mam wrażenie, że w Polsce mówiono o nim więcej niż w samej Rosji.
Ten apel jest odbiciem ulubionej idei o. Koczetkowa, czyli pojednania Rosjan przez osobiste nawrócenie. Bractwo stara się ją propagować nie tylko w świątyniach. Jego członkowie gromadzą się na ulicach i placach rosyjskich miast, odczytując nazwiska i wyroki tych, którzy zginęli w wyniku stalinowskich czystek oraz późniejszych prześladowań. Zebraniom towarzyszy modlitwa nie tylko za ofiary, ale także za katów. Jak przekonuje bowiem o. Koczetkow, „modlitwa dotyczy wszystkich, gdyż nie jest miejscem dla ludzkich sądów. To Bóg osądza tych, którzy zabijali i torturowali innych, oraz tych, którzy niewinnie zginęli”. Taka modlitwa ma prowadzić do pojednania potomków niewinnych ofiar i winnych zbrodniarzy.
Problem w tym, że w obecnym rosyjskim społeczeństwie trudno mówić o jakichś znaczących podziałach, będących następstwem tragicznej historii XX w. Zeszłoroczny sondaż centrum Lewady wykazał, że 48 proc. badanych wyraża podziw sympatię i szacunek dla Stalina, usprawiedliwiając jego działania wyższą koniecznością. Co więcej, w tymże 2017 r., czyli w 80. rocznicę wielkiej czystki, Rosjanie uznali Stalina za najwybitniejszą postać w ich historii. Oczywiście, w dużej mierze, jest to wynik wszechobecnej kremlowskiej propagandy, niemniej tam, gdzie nie ma poczucia winy, nie ma także potrzeby pojednania.
W tej sytuacji działania prawosławnego Bractwa Przemienienia są raczej akcją budzenia sumień, która być może kiedyś wyda owoce. Podobnie jak inne duszpasterskie wysiłki ojca Gieorgija.
 
*
Uniezależnienie się Cerkwi ukraińskiej od Moskwy będzie ogromnym ciosem dla rosyjskiego Kościoła w Rosji, a taki wstrząs bywa niekiedy początkiem pozytywnych zmian. Patrząc jednak na dotychczasową postawę rosyjskiej Cerkwi, w tym na kontestowanie działań ludzi takich jak o. Koczetkow, zmiany te są bardzo mało prawdopodobne.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki