Kapelani trudnego czasu
Mateusz Wyrwich
Ks. Stanisław Sikorski
W połowie grudnia 1981 roku ksiądz Sikorski (diec. radomska) prowadził rekolekcje w niewielkiej parafii Waśniów. Rano obudził go proboszcz z hiobową wieścią. Powtarzał zdenerwowany: Wojna Stasiu, wojna. Ledwie przebudzony, nie bardzo wiedział, czy to sen, czy rzeczywistość. Szybko okazało się, że proboszcz nie miał żadnych przywidzeń. Spiker...
Ks. Stanisław Sikorski
W połowie grudnia 1981 roku ksiądz Sikorski (diec. radomska) prowadził rekolekcje w niewielkiej parafii Waśniów. Rano obudził go proboszcz z hiobową wieścią. Powtarzał zdenerwowany: „Wojna Stasiu, wojna”. Ledwie przebudzony, nie bardzo wiedział, czy to sen, czy rzeczywistość. Szybko okazało się, że proboszcz nie miał żadnych przywidzeń. Spiker czytał dekret o stanie wojennym. Niebawem ks. Sikorski brał już aktywny udział w tej „wojnie”. Posługiwał jako wikary w podradomskich Pionkach, w parafii, na terenie której znajdowały się duże zakłady zbrojeniowe. Zatrudniały one niemal połowę miasta, które po 13 grudnia zmilitaryzowano. Mimo to wkrótce powstała tu konspiracyjna grupa, której współorganizatorem był ksiądz Stanisław. Oprócz codziennej katechezy i posługi kapłańskiej zajął się redagowaniem, drukowaniem i kolportażem podziemnej gazety „Solidarności”, a także rozrzucaniem ulotek. Po latach ówczesny działacz podziemia, wykładowca na Politechnice Radomskiej Jan Rejczak powie: „Ksiądz miał olbrzymi autorytet wśród robotników i młodzieży. Pewnie też i dlatego, że prowadził szczep harcerski. A poza tym był znanym karateką. Wśród robotników zasłynął z niezwykle poruszających Mszy za ojczyznę i bardzo mądrych kazań – naładowanych historią, często pokazujących analogię pomiędzy zaborami rosyjskimi a stanem wojennym”. Często też organizował wyjazdy do miejsc, gdzie Polacy odnosili sukcesy militarne. Do dziś dla społeczności Pionek jest autorytetem i wzorem patrioty.
Ks. Kazimierz Jancarz
Bliżsi i dalsi znajomi księdza Kazimierza Jancarza (diec. krakowska) chętnie opowiadają o jego serdeczności, z jaką w latach 80. przyjmował gości, ale i o tym, że przyjaciołom stawiał wysokie wymagania. Posługę wikariusza w kościele pw. św. Maksymiliana Kolbego w Krakowie Mistrzejowicach rozpoczął w 1978 roku. Wkrótce ksiądz Kazimierz stał się legendą nowohuckiej „Solidarności”. Skupiał wokół siebie zarówno robotników, jak i studentów. Na terenie mistrzejowickiej parafii w stanie wojennym założył Chrześcijański Uniwersytet Robotniczy przygotowujący słuchaczy do pracy w wolnym kraju. Zajęcia prowadzili m.in. wykładowcy z KUL, Uniwersytetu Jagiellońskiego, PAN, PAT. Był jednym z pierwszych, który uruchomił podziemną wytwórnię filmową. Słynne były jego czwartkowe Msze z udziałem niemal wszystkich pocztów sztandarowych nielegalnej już wtedy „Solidarności”. Podobnie jak w przypadku innych kapłanów walczących o prawa człowieka i wolny kraj ksiądz Kazimierz był szykanowany. Pojawiły się naciski z Urzędu ds. Wyznań na abp. Franciszka Macharskiego, żeby wszelką działalność księdza zlikwidować. Listownie i telefonicznie straszono ks. Jancarza, że zostanie zamordowany. Na plebanii założono podsłuch. Kapłan był często wzywany na przesłuchania. Kiedy na Mszę przychodzili ubecy, to ks. Kazimierz zachęcał ich do modlitwy, ale nie po to, by ich zdekonspirować. Uważał, że każda droga może doprowadzić do Boga. Ksiądz Jancarz zmarł w 1993 roku w wieku 43 lat.
Ks. prałat Bernard Czernecki
Pochodzi z diec. katowickiej, z rodziny górniczej. Jego ojciec walczył o polskość w trzech powstaniach śląskich, a matka troszczyła się o siedmioosobową rodzinę. Ksiądz Bernard przyjął święcenia kapłańskie rok po śmierci Stalina. Dziś jest rezydentem parafii pw. NMP Matki Kościoła w Jastrzębiu Zdroju. Jeszcze do niedawna był proboszczem i budowniczym tutejszej świątyni. Był jednym z tych, którzy w latach 70. walczyli, by górnicy mogli dzień święty święcić. Podczas strajków w 1980 roku, w czasie Mszy św. celebrowanej przez ks. Bernarda, nietolerujący się nawzajem górnicy i dozór – jednali się. W stanie wojennym to właśnie dzięki ks. Bernardowi po ataku ZOMO na kopalnię „Manifest Lipcowy” nie doszło do rozlewu krwi. Wkrótce plebania stała się centrum oporu przeciwko komunizmowi. Kapłan pomagał więzionym i internowanym w obozach, rodzinom prześladowanych. Pokrywał sumy zasądzone przez kolegia, opłacał obrońców oskarżonych, zapraszał z wykładami wybitnych przedstawicieli kultury, organizował koncerty. O konkretnych działaniach prowadzonych na plebanii ksiądz obiecał, że opowie na Sądzie Ostatecznym. Wiadomo jednak, że odbywały się tam spotkania podziemnych struktur „S”, także z gośćmi z zagranicy. Ksiądz prałat uczył nas zawsze, mówią górnicy, że nie należy walczyć z człowiekiem, ale z systemem, ze złem i to była bardzo trudna nauka. Budował w nas indywidualną odwagę.