Pisma św. Jana Apostoła były przedmiotem katechezy Benedykta XVI podczas audiencji ogólnej 9 sierpnia w Auli Pawła VI w Watykanie. Papież podkreślił, że nikt tak jak św. Jan nie pisał tak pięknie o miłości Bożej. Był to powrót do rozpoczętego kilka miesięcy temu cyklu rozważań o apostołach jako uczniach i przyjaciołach Jezusa oraz o Jego Kościele.
Oto fragmenty tekstu nauczania papieskiego:
Drodzy Bracia i Siostry,
[...] Apostołowie towarzyszyli Jezusowi w Jego wędrówkach, byli Jego przyjaciółmi, a ta ich droga z Jezusem nie była tylko drogą zewnętrzną, z Galilei do Jerozolimy, ale też drogą wewnętrzną, podczas której nauczyli się wiary w Jezusa Chrystusa, nie bez trudności, byli bowiem ludźmi jak my. Właśnie dlatego [...] są także dla nas przewodnikami, którzy pomagają nam poznawać Jezusa Chrystusa oraz kochać Go i wierzyć w Niego. [...]
Chciałbym obecnie skupić uwagę na treści nauczania Jana Ewangelisty. Pismami, którymi chcemy się dzisiaj zająć, są Ewangelia i Listy, noszące jego imię.
Jeśli jest jakieś charakterystyczne zagadnienie, wypływające z pism Janowych, to jest nim miłość. Nieprzypadkowo rozpocząłem swą pierwszą encyklikę słowami tego apostoła: „Bóg jest miłością (Deus caritas est); kto trwa w miłości, trwa w Bogu, a Bóg trwa w nim” (1 J 4,16). Bardzo trudno jest znaleźć teksty tego rodzaju w innych religiach. A więc takie wyrażenia stawiają nas w obliczu prawdziwie szczególnego znaku chrześcijaństwa. Z pewnością Jan nie jest jedynym autorem z początków chrześcijaństwa, który mówił o miłości. Ponieważ jest to zasadniczy składnik chrześcijaństwa, wszyscy autorzy Nowego Testamentu o tym mówią, choć różnie rozkładają akcenty. Jeśli więc obecnie zatrzymujemy się, aby rozważać ten temat u Jana, to dlatego, że wyznaczył on nam w sposób stanowczy i zwięzły główne linie w tym zakresie. [...]
A zatem Jan, jako apostoł i uczeń Jezusa, pozwala nam widzieć, jakie są składniki lub – lepiej – etapy miłości chrześcijańskiej, a jest to ruch odznaczający się trzema momentami.
Pierwszy dotyczy samego Źródła miłości, które apostoł umieszcza w Bogu, dochodząc, jak to słyszeliśmy, do stwierdzenia, że „Bóg jest miłością” (1 J 4, 8.16). [...] W ten sposób Jan chce powiedzieć, że zasadniczą częścią składową Boga jest miłość, a zatem wszelka działalność Boga wyrasta z miłości i jest przesiąknięta miłością: wszystko to, co Bóg robi – robi z miłości i z miłością, nawet jeśli nie zawsze możemy od razu zrozumieć, że jest to miłość, prawdziwa miłość.
W tym miejscu należy jednak zrobić krok naprzód i uściślić, że Bóg okazał konkretnie swą miłość, wkraczając w dzieje ludzkości w osobie Jezusa Chrystusa, wcielonego, zmarłego i zmartwychwstałego dla nas. Jest to drugi moment składający się na Bożą miłość. Nie ograniczył się On tylko do słownych obietnic, ale – jeśli możemy tak powiedzieć – naprawdę się zaangażował i „zapłacił” w pierwszej osobie. Jak dokładnie pisze Jan: „Tak bowiem Bóg umiłował świat (to znaczy: nas wszystkich), że Syna swego Jednorodzonego dał” (J 3, 16). [...] Oto dokąd doprowadziła miłość Jezusa ku nam: aż do przelania własnej krwi za nasze zbawienie! Chrześcijanin, zatrzymując się w kontemplacji przed tym „nadmiarem” miłości, musi zadać sobie pytanie, jaka winna być godna odpowiedź. I myślę, że stale i na nowo każdy z nas winien stawiać sobie to pytanie.
Pytanie to prowadzi nas do trzeciego momentu dynamiki miłości: z pojętnych odbiorców miłości, która nas wyprzedza i przerasta, jesteśmy powołani do obowiązku udzielenia odpowiedzi czynnej, która – aby była odpowiednia – może być tylko odpowiedzią miłości. Jan mówi o „przykazaniu”. Odnosi się mianowicie do tych słów Jezusa: „Przykazanie nowe daję wam, abyście się wzajemnie miłowali, tak jak Ja was umiłowałem; żebyście i wy tak się miłowali wzajemnie” (J 13,34). [...] W ten sposób miłość staje się prawdziwie chrześcijańska, zawierając w sobie nowość chrześcijaństwa: zarówno w tym sensie, że winna być skierowana ku wszystkim, bez żadnych wyjątków, jak i przede wszystkim dlatego, że winna trwać aż do ostatecznych skutków, nie mając innej miary, jak tylko będąc sama bez miary. Te słowa Jezusa: „jak Ja was umiłowałem” wzywają nas, a zarazem niepokoją; są celem chrystologicznym, który może wydawać się nieosiągalny, ale jednocześnie są bodźcem, który nie pozwala nam poprzestawać na tym, co mogliśmy wykonać. Nie pozwala nam zadowalać się tym, jacy jesteśmy, ale popycha nas do pozostawania w drodze ku temu celowi. [...]