Była noc podobna do innych nocy w Betlejem. Przy nowo narodzonym Dziecku spotkała się grupa ludzi: Jego Matka Maryja, św. Józef i pasterze z sąsiednich pastwisk. Spotkanie to wydaje się być czymś zwyczajnym. Często po przyjściu na świat dziecka zbierają się najbliżsi i wyrażają swoją radość. To, co może jest niezwykłe w spotkaniu w Betlejem, to miejsce: grota. Ale i to nie jest czymś nadzwyczajnym w okolicach Betlejem. Klimat tu jest łagodny, a wśród skał jest pełno grot, które dają schronienie. I dzisiaj są tam groty, w których rodzą się dzieci bezdomnych. Ale czy to betlejemskie spotkanie jest naprawdę takie zwyczajne?
W grocie jest Maryja, Matka Jezusa, jest św. Józef. Przyszli również pasterze, ludzie biedni, ludzie marginesu społecznego. Ziemia w tamtych stronach nie jest urodzajna, więc i pastwiska są ubogie. Trzody pasły się na nich z wielkim trudem i pozostawały na nich dzień i noc, w zimie i w lecie. Pasterze żyli jak na stepie. Zwykle głodni, źle ubrani, niedomyci.
Do Betlejem przybyła jeszcze jedna grupa ludzi – Mędrcy. Ich sytuacja społeczna była inna niż pasterzy. Stanowili autorytet w ówczesnym społeczeństwie, mieli wykształcenie. Nie byli upokarzani tak jak pasterze, a jednak w pokorze przybyli do Betlejem. Pozostawili swoje domy, swoje księgi, aby pójść „za gwiazdą”. Poszukiwania pasterzy i Mędrców co do sposobu różniły się od siebie, ale w istocie jedni i drudzy byli do siebie podobni. Byli ludźmi dobrej woli, ludźmi bez uprzedzeń. Stanęli pełni gotowości na wezwanie Boga, byli do Jego dyspozycji.
Czym się charakteryzują ci, którzy spotkali się w betlejemskiej grocie przy Dzieciątku Jezus? Byli to ludzie, umiejący stanąć w pełni gotowości do pełnienia woli Bożej, umieli „być do dyspozycji” Pana Boga. Byli „ubodzy w duchu” i to właśnie pomogło im rozpoznać zamiary Boże i odpowiedzieć na zaproszenie do Betlejem.
Inni ludzie też przecież zostali zaproszeni, ale nie przyszli. Herod, Uczeni w Piśmie, znawcy Prawa, o wysokiej pozycji społecznej w Jerozolimie wiedzieli, że miejscem spotkania z Jezusem jest Betlejem. To oni poinformowali o Nim Mędrców, ale sami tam nie poszli. Czy w pytaniu, które im postawili Mędrcy, nie wyczuwamy dyskretnego zaproszenia, by i oni udali się w drogę? Ale mieli w sobie zbyt dużo pewności siebie i pychy, która zrodziła w nich błędne przekonanie, że Mesjasz nie może nadejść bez uprzedzenia o swoim przyjściu. To oni przecież byli „ekspertami” od tych spraw. Taka postawa zamyka oczy na jasne rozeznanie rzeczywistości.
Gdy myślę o tych, którzy pierwsi przyszli do betlejemskiego żłóbka, to przypomina mi się pierwsze z ośmiu Błogosławieństw: „Błogosławieni ubodzy w duchu...” (Mt 5,3). Nie można przyjąć Ewangelii, Dobrej Nowiny o Królestwie, bez swoistej prostoty serca, której zabrakło tym, co nie poszli do Betlejem. Zapatrzeni w siebie i swoje możliwości nie skorzystali z wyjątkowej szansy, jaka była im dana. Nie chcieli przyjąć postawy dziecka przed Dzieciątkiem.