Logo Przewdonik Katolicki

Misja podwyższonego ryzyka

Renata Krzyszkowska
Fot.

Jak podała Amerykańska Agencja Kosmiczna NASA, jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, 1 lipca zostanie wystrzelony prom Discovery. Ma to być pierwsza z trzech zaplanowanych na ten rok misji i druga od czasu katastrofy wahadłowca Columbia. Wysłużony Discovery miał kłopoty w czasie ubiegłorocznego startu, kiedy to oderwał się fragment poszycia statku. Mimo kolejnych udoskonaleń i zabezpieczeń...

Jak podała Amerykańska Agencja Kosmiczna NASA, jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, 1 lipca zostanie wystrzelony prom Discovery. Ma to być pierwsza z trzech zaplanowanych na ten rok misji i druga od czasu katastrofy wahadłowca Columbia.

Wysłużony Discovery miał kłopoty w czasie ubiegłorocznego startu, kiedy to oderwał się fragment poszycia statku. Mimo kolejnych udoskonaleń i zabezpieczeń sceptycy zastanawiają się, czy i tym razem może przydarzyć się coś nieprzewidzianego.

Discovery ma dowieźć zaopatrzenie i trzeciego członka załogi na Międzynarodową Stację Kosmiczną (ISS). Najważniejszym celem jego misji jest jednak przetestowanie zmian wprowadzonych po katastrofie Columbii w 2003 r. W czasie całego lotu poszycie statku zostanie kilkakrotnie gruntownie przebadane. Służyć do tego ma m.in. automatyczne ramię robota z zamontowanym laserowym skanerem, który punkt po punkcie zbada, czy w czasie startu nie doszło do uszkodzeń poszycia statku mogących w drodze powrotnej zagrozić życiu astronautów. W czasie dwunastodniowej misji przewidziano także dwa spacery w otwartej przestrzeni kosmicznej, podczas których astronauci osobiście wszystko sprawdzą i dokonają ewentualnych napraw.

Z pozoru drobne uszkodzenie poszycia promu było powodem tragedii Columbii. W czasie startu od zbiornika paliwa oderwał się niewielki kawałek pianki izolacyjnej, który z prędkością 700 km/godz. uderzył w lewe skrzydło statku, uszkadzając jego izolację termiczną. W drodze powrotnej szczelina w uszkodzonym pokryciu uległa nadmiernemu przegrzaniu i uruchomiła reakcję łańcuchową, doprowadzając do eksplozji. Astronauci żyli jeszcze co najmniej 60 sekund po tym, kiedy zerwała się łączność ze statkiem, oderwało się przepalone skrzydło, a kadłub stracił sterowność. Przez ten czas byli całkowicie świadomi tragedii – wzmacniana kabina siedmioosobowej załogi połamała się jako ostatnia.

Zawiniła jedna uszczelka
Była to druga katastrofa promu kosmicznego. Do pierwszej doszło dwadzieścia lat temu, kiedy eksplodował prom kosmiczny Challenger. Wtedy zginęło także siedmiu astronautów. Feralny lot przekładano kilkakrotnie z powodu drobnych awarii bądź złej pogody. W końcu gdy na niego zezwolono, zaraz po starcie, jeszcze w atmosferze ziemskiej, z powodu awarii uszczelki oderwała się jedna z rakiet, co doprowadziło do eksplozji paliwa i rozerwania promu. Jego szczątki spadły do oceanu. Bardzo wytrzymała kabina z wciąż żyjącymi astronautami leciała 2 minuty i 45 sekund. Dopiero jej uderzenie o wodę spowodowało śmierć załogi.

Od tragedii Challengera i Columbii promy kosmiczne przeszły tysiące testów i ulepszeń. Świadectwem ich jakości miał być ubiegłoroczny start wahadłowca Discovery. Niestety, mimo wydawałoby się perfekcyjnego przygotowania misji również doszło do nieprzewidzianych zdarzeń. Przebieg startu obserwowało ponad 100 kamer, w tym kilka na samym promie, oraz potężne radary. No i stało się. W krawędź steru poziomego uderzyły spore kawałki pianki, które odpadły z poszycia statku. Na szczęście mimo tych uszkodzeń właściwa powłoka termiczna promu nie została uszkodzona. Po drobnej naprawie przeprowadzonej w otwartej przestrzeni kosmicznej siedmiu astronautów bezpiecznie mogło wrócić na Ziemię.

Historia lubi się powtarzać
Obecnie planowany start Discovery miał się pierwotnie odbyć w maju, ale zepsuł się jeden z czterech czujników paliwa. Podobna awaria miała miejsce również rok temu, gdy podczas pierwszej próby startu – kiedy to załoga siedziała już na swoich miejscach – przestał działać jeden z czujników paliwa. Pokazywał niski jego poziom, choć zbiorniki były pełne. Czujnik wymieniono i trzy tygodnie później prom wystartował.

W tym roku, dmuchając na zimne, wymieniono wszystkie cztery czujniki, dlatego start przesunął się aż o dwa miesiące. Teraz inżynierowie z NASA oświadczyli, że wszystkie systemy są sprawne i wahadłowiec Discovery jest gotowy do lotu. – Nie widzimy żadnych przeszkód, dla których start miałby się nie odbyć pierwszego lipca – oznajmił dziennikarzom jeden z dyrektorów misji, Mike Leinbach.

Wkrótce emerytura
Zamysł konstrukcyjny wahadłowców (lub inaczej promów kosmicznych) powstał jeszcze w latach 80. ubiegłego wieku. Ale Rosjanie latają w kosmos rakietami, które zaprojektowano jeszcze wcześniej, bo w latach 50. i 60. Promy kosmiczne to pierwsze pojazdy wielokrotnego użytku kursujące na orbitę wokółziemską. Pierwszy – Columbia – wystartował 12 kwietnia 1981 roku. Później dołączyły jeszcze promy: Challenger, Atlantis, Discovery i Endeavour.

Wahadłowce miały być głównymi nośnikami ładunków na Międzynarodową Stację Kosmiczną. Wprawdzie przebywają tam ludzie, dowożeni rosyjskimi statkami Sojuz, to jednak niektóre segmenty stacji są w stanie wynosić na orbitę okołoziemską tylko wahadłowce. Do katastrofy Columbii istniejąca flotylla promów dokonywała nawet siedmiu – ośmiu lotów rocznie. Potem rozbudowa stacji została wstrzymana. Starty Discovery mają to zmienić. Do końca roku 2010, czyli do zakończenia budowy stacji, przewiduje się kolejnych kilkanaście lotów. Potem wysłużone promy mają przejść na emeryturę. Zastąpią je statki kosmiczne nowej generacji. Prace nad nimi wciąż trwają.

Teoretycznie każdy z promów jest przystosowany do odbycia ok. 100 lotów. Do tej pory Discovery odbył 31 podróży kosmicznych (w jednej z nich wyniósł na orbitę teleskop Hubblea). Podróż na orbitę trwa ok. 8,5 minuty. W tym czasie prom rozpędza się do prędkości 28 tys. km/godz. (prawie dziewięć razy szybciej niż leci kula karabinowa). Mózgiem i sercem statku jest orbiter, który dociera na orbitę okołoziemską, a potem powraca na Ziemię. Jest podobny wielkością do samolotu pasażerskiego DC-9. Mierzy 37 metrów długości i 17 metrów wysokości. Rozpiętość skrzydeł – 24 metry. Waży ok. 100 ton. Największym elementem statku jest olbrzymi 47-metrowy, cygarowaty zbiornik na paliwo płynne (wodór i tlen, schłodzone do minus 253 stopni Celsjusza). Na granicy ziemskiej atmosfery zbiornik odłącza się od orbitera, a jego płonące szczątki spadają do oceanu. Po jego bokach umieszczone są dwie bliźniacze rakiety na paliwo stałe, które wspomagają główny silnik w pierwszych dwóch minutach lotu. Po wykorzystaniu spadają na Ziemię i mogą być powtórnie użyte


Załoga Discovery: Michael Fossum, Thomas Reiter, pilot Mark Kelly, Steven Lindsey, Lisa Nowak, Stephanie Wilson, Piers Sellers. Astronauci Piers Sellers i Mike Fossum będą mogli przetestować techniki naprawy osłony termicznej statku w warunkach przestrzeni kosmicznej. Thomas Reiter zostanie na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej jako trzeci członek jej załogi

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki