Logo Przewdonik Katolicki

«Księża perfidnie podkopują zaufanie do partii i rządu...»

Arkadiusz Małyszka
Fot.

Jak zachowywali się przedstawiciele duchowieństwa wobec wydarzeń Poznańskiego Czerwca 56? Z zachowanych w archiwach materiałów ówczesnych organów bezpieczeństwa wynika, że w wielu przypadkach postawa księży mocno niepokoiła komunistyczne władze. W czwartkowe przedpołudnie 28 czerwca 1956 roku, w wigilię uroczystości świętych Piotra i Pawła, zaplanowano konsekrację odbudowanej...

Jak zachowywali się przedstawiciele duchowieństwa wobec wydarzeń Poznańskiego Czerwca ’56? Z zachowanych w archiwach materiałów ówczesnych organów bezpieczeństwa wynika, że w wielu przypadkach postawa księży mocno niepokoiła komunistyczne władze.

W czwartkowe przedpołudnie 28 czerwca 1956 roku, w wigilię uroczystości świętych Piotra i Pawła, zaplanowano konsekrację odbudowanej po zniszczeniach wojennych katedry poznańskiej. Pierwszą Mszę św. w zrekonstruowanym gotyckim wnętrzu, w zastępstwie chorego arcybiskupa Walentego Dymka, odprawił biskup sufragan Franciszek Jedwabski. Robotniczy protest na ulicach Poznania spowodował, iż w katedrze było pustawo. Wprawdzie również i do duchownych docierały informacje o rosnącym wzburzeniu załóg poznańskich fabryk, jednak – jak wspominał biskup Marian Przykucki – zaskoczyło ich wyjście robotników na ulice. Przykuty do łóżka szpitalnego arcybiskup Dymek dowiedział się o poznańskim buncie dopiero rano 29 czerwca. „Głęboko bolał nad rozlewem krwi. Mocno podkreślał słuszność robotniczych pretensji”. Nakazał też rozwinąć akcję duszpasterską i ustanowić dyżury kapłańskie w szpitalach, odwiedzać rannych, zająć się pogrzebami zabitych, a także zatroszczyć się o rodziny ofiar.

Władze niezadowolone z Kurii
Władze chciały, aby Kuria poznańska wydała komunikat potępiający wydarzenia z „Czarnego Czwartku”. W piątek 29 czerwca, w czasie Sumy odpustowej w katedrze, zjawił się przedstawiciel prezydium Wojewódzkiej Rady Narodowej, który zażądał rozmowy z wikariuszem generalnym, księdzem infułatem Franciszkiem Marlewskim. W wyniku tej rozmowy i konsultacji z arcybiskupem Dymkiem Kuria wydała komunikat odczytany w niedzielę 1 lipca w kościołach archidiecezji poznańskiej. „Piękna nasza uroczystość kościelna przekazania odbudowanej katedry na Służbę Bożą w dniu 28 czerwca została zmącona tragicznymi wypadkami w naszym drogim Poznaniu. Kościół boleje głęboko nad zakłóceniem ładu publicznego, co pociągnęło za sobą tyle ofiar w życiu ludzkim i mieniu społecznym. Dla przejednania Majestatu Bożego i ubłagania Jego miłosierdzia Kuria Metropolitalna zarządza z polecenia J.E. księdza arcybiskupa nabożeństwo z suplikacjami Święty Boże przed wystawionym Najświętszym Sakramentem w puszce w dzisiejszą niedzielę po Sumie…”.

Komunikat ten nie mógł zadowolić władz, gdyż Kuria „nie zajęła zdecydowanego stosunku w kierunku potępienia sprawców prowokacji”, jak napisano w jednym ze sprawozdań.

Jednak i ta ostrożna treść wywołała, jak donosili informatorzy UB, niezadowolenie „reakcyjnego kleru” w związku z wydaniem zarządzenia. „W związku z tym infułat Marlewski w rozmowach z księżmi parafialnymi starał się ośmieszać przedstawiciela WRN – twierdząc, że był wystraszony i błagał ich o pomoc” – informował swoich zwierzchników poznański UB. Inny informator bezpieki o pseudonimie „Dobrowolski” donosił, iż ksiądz Marlewski w rozmowie z nim wykazywał duże zdenerwowanie, mówiąc, że „jeśli robotnicy chcieli strajkować, to mogli to robić, mogli również urządzić pochód, ale nie powinni niszczyć gmachów publicznych”. Według agenta, miał również powiedzieć, że wypuszczenie z więzienia przestępców było „świństwem”.

„Łęgowski” wypytuje infułata
O tym, jak rzeczywiście infułat Marlewski przedstawia czerwcowe wydarzenia, dowiedziały się poznańskie organy bezpieczeństwa już w sierpniu 1956 r. Wówczas to otrzymały doniesienie na ten temat z powiatowej delegatury UB w Działdowie. Tamtejszy informator o pseudonimie „Łęgowski” podał, iż pytał infułata o poznańskie wydarzenia w czasie jego pobytu u Aleksandra Elerta w Rybnie, powiat Działdowo. Na pytanie informatora ksiądz Marlewski odpowiedział tak: „Bolszewicy przez zmianę ustroju nic nie zrobili, zmienił się tylko szyld, a zostało to co było… Gdy robotnicy już z sił opadli, wybrali delegację, która pojechała do Warszawy, by tam coś wyżebrać od rządu bolszewickiego. Rząd zamiast wysłuchać ich – odesłał z niczym do Poznania, gdzie czekała na nich Bezpieka, która cały skład delegacji aresztowała. Jak dowiedzieli się robotnicy o tym – oburzył ich postępek bolszewików i zbuntowali się. W gromadzie udali się do więzienia, gdzie przetrzymywano delegatów, a gdy powiedziano, że niedawno Bezpieka wzięła ich do swego budynku, udali się tam. Tam przywitano ich strzałami”.

„Łęgowski” pytał także, co ksiądz sądzi o uchwałach VII plenum Komitetu Centralnego PZPR z lipca 1956 r. Infułat powiedział, iż są one pisane tak niezrozumiałym językiem, iż nawet najlepszy prawnik nie jest w stanie tego zrozumieć, a co dopiero zwykły robotnik. Uznał, że jest to tylko bolszewicka propaganda, którą mydli się – nie pierwszy raz – robotnikom oczy. Stwierdził też, jak podał informator, „że dotąd nie będzie lepiej, póty tego ustroju nie zmienią, gdyż istnieje błędne koło, z którego w obecnym ustroju wyjść nie można. Należy bezwzględnie zmienić ustrój, to się wszystko poprawi”.

Instruktor donosi na księdza
Materiały agenturalne i śledcze organów bezpieczeństwa wskazują, że chociaż przedstawiciele Kościoła w większości nie wypowiadali się wprost o buncie poznańskim, to jednak nie brakowało pozytywnych sygnałów ze strony duchowieństwa. W raporcie dotyczącym tego, co wydarzyło się w czerwcu ’56 w Poznaniu, władze bezpieczeństwa napisały, iż zdarzają się „fakty zdecydowanie wrogich wystąpień kleru, szczególnie w terenie, gdzie szereg księży prywatnie, a nawet w kazaniach solidaryzuje się z prowokatorami i rozmaitymi perfidnymi sposobami usiłuje podkopać autorytet i zaufanie do partii i rządu”.

Przedmiotem zainteresowania UB stał się, między innymi, ksiądz Lech Ziemski z parafii Łódź pod Stęszewem. 29 czerwca podczas porannej Mszy miał on oświadczyć, że popiera szlachetną i ofiarną walkę społeczeństwa Poznania, które domaga się Boga, religii, wolności i chleba. Informacja przekazana przez instruktora Komitetu Powiatowego PZPR przy POM Stęszew, Zygmunta Kowalca, spowodowała wdrożenie dochodzenia, w trakcie którego powiatowy urząd bezpieczeństwa przesłuchał kilku świadków oraz przeprowadził rozmowy z aktywem partyjnym. W czasie dochodzenia ustalono, iż rzeczywiście ksiądz nawiązał do wydarzeń w Poznaniu, „oświadczając, że w czasie strzelaniny zginęło dużo ludzi i młodzieży, z tego też tytułu ubolewał, po czym odmówił modlitwę za poległych w starciach, a także potępił wypuszczenie więźniów z więzienia”.

Również „dyplomatyczne nawiązanie do wypadków poznańskich” oraz zaproponowanie wiernym modlitwy za poległych i odśpiewanie „Boże coś Polskę” przez księdza Gruszczyńskiego z Gostynia stało się okazją do odnotowania tego wydarzenia w raportach UB. W zainteresowaniu organów bezpieczeństwa znalazł się i ksiądz z Szamotuł, który w kazaniu 1 lipca, nawiązując do rewolty poznańskiej, stwierdził, iż: „wolność jest tylko w murach kościelnych i prawdę głosi tylko kościół. Te fakty były potwierdzone w Poznaniu i odczują to wasi bracia, którzy walczyli o lepsze jutro i zginęli za Polskę, która będzie, gdy wy bracia wywalczycie nową Polskę przy pomocy Boga”.

Na posiedzeniu Egzekutywy Komitetu Powiatowego PZPR w Śremie wymieniano natomiast młodego wikarego z parafii w Książu, który powiedział, „że sytuacja w Poznaniu wynikła z tego, że kult jednostki zawiódł masy”.

Masy pracujące pod wpływem kleru
W ocenie władz bezpieczeństwa większość duchownych „potępiła chuligańskie wybryki”, natomiast solidaryzowała się całkowicie z postawą robotników, którzy strajkowali w celu polepszenia sobie warunków materialnych. Pracownicy Urzędu Bezpieczeństwa we Wrześni zanotowali, na przykład, co mówił na jednym z kazań ksiądz Wacław Maciocha: „w Piśmie Świętym jest: każdemu robotnikowi według jego pracy należy się wynagrodzenie jak też maksymalne zaspokojenie jego potrzeb, tego czego ludzie pragną. Tej zasady trzyma się Kościół katolicki, lecz on tylko może iść w lud z pomocą duchową i w minimalnym stopniu materialną. Natomiast państwo, obojętnie w jakim kraju, musi zatrudnić robotników i dać im maksymalne zaspokojenie potrzeb”.

Podsumowując informacje dotyczące wydarzeń w czerwcu 1956 r., przedstawiciele poznańskich organów bezpieczeństwa zauważyli, że „prowadzona przez kler w bardzo delikatnej formie działalność mająca na celu wskazanie katastrofalnego stanu naszej ekonomiki przyczyniła się niewątpliwie do zwiększenia niezadowolenia mas pracujących, które na terenie Poznania pozostają pod poważnym wpływem kleru”.

Autor jest historykiem z oddziałowego Biura Udostępniania i Archiwizacji Dokumentów IPN w Poznaniu.
Cytaty pochodzą ze zbiorów Instytutu Pamięci Narodowej Oddział w Poznaniu oraz Archiwum Państwowego w Poznaniu

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki