Polska oliwa do ognia
Maciej Syka
Fot.
Z Arturo Marim, wieloletnim osobistym fotografem Jana Pawła II,
rozmawia Maciej Syka
Rozmawiamy w Watykanie przy okazji debaty o osobie Ojca Świętego Jana Pawła II i jego spotkaniach z Polakami. Jak Pan odbierał spotkania Papieża z rodakami, zwłaszcza z młodzieżą?
Te spotkania były niesamowite! Wy, Polacy, zawsze byliście podczas nich takimi, jakimi jesteście naprawdę, czyli...
Z Arturo Marim, wieloletnim osobistym fotografem Jana Pawła II,
rozmawia Maciej Syka
Rozmawiamy w Watykanie przy okazji debaty o osobie Ojca Świętego Jana Pawła II i jego spotkaniach z Polakami. Jak Pan odbierał spotkania Papieża z rodakami, zwłaszcza z młodzieżą?
– Te spotkania były niesamowite! Wy, Polacy, zawsze byliście podczas nich takimi, jakimi jesteście naprawdę, czyli oddanymi Panu Bogu. Jeśli chodzi o młodzież, to przypomnę, iż Papież zawsze podkreślał, że młodzi ludzie są naprawdę wspaniali, kiedy są blisko Pana Boga. Jan Paweł II szedł z nimi niezmiennie w jednym kierunku – w kierunku Chrystusa. Byłem od początku podczas wszystkich spotkań Papieża z młodymi ludźmi. Mam tutaj na myśli zwłaszcza Światowe Dni Młodzieży – od tych pierwszych, w Rzymie w 1984 roku, po te ostatnie, w Toronto w 2002 r. Doskonale także zapamiętałem waszą Częstochowę w 1991 roku. Te „zloty młodzieży” niesamowicie się przez te wszystkie lata rozwijały. Z nimi było tak, jak z wybuchem wulkanu. One „wybuchły”, pojawiły się w Kościele właśnie tak, jak eksplozja wulkanu. Mnie osobiście podczas ich trwania najbardziej urzekał widok oblicza Jana Pawła II, zmieniający się pod wpływem obecności właśnie młodych ludzi. To mnie niesamowicie „doładowywało”.
Jak to jest z tą generacją Jana Pawła II dzisiaj? Czy można w ogóle mówić o tym zjawisku?
– Bez wątpienia Pokolenie JPII istnieje! 25 lat pontyfikatu tego człowieka zmieniło świat. 25 lat pontyfikatu Jana Pawła II to właśnie jedna generacja. Podczas tego okresu Papież bezgranicznie wierzył młodym, jednocześnie dając im wiarę, nadzieję i miłość. I to właśnie w takim duchu to pokolenie się wychowało. Ono po prostu rosło razem z Janem Pawłem II, a dzisiaj jest gotowe do dalszej drogi. Drogi, która, jak mówił Papież, nie będzie łatwa.
Zwłaszcza że tę drogę już od roku musimy pokonywać bez niego... Co, patrząc z perspektywy, najbardziej utkwiło Panu w pamięci z czasu odchodzenia Jana Pawła II do Domu Ojca?
– To moment z 2 kwietnia tamtego roku, sześć godzin przed tym, nim Ojciec Święty zmarł. Wtedy to ksiądz Stanisław Dziwisz poprosił, abym przyszedł do umierającego już Jana Pawła II. Poszedłem do papieskiej sypialni. Kiedy zbliżyłem się do łóżka, pochyliłem się nad Ojcem Świętym, a on dotknął wtedy mojej głowy i się uśmiechnął. Właśnie tamtej chwili najbardziej nie mogę zapomnieć. Wtedy, kilka godzin przed papieską śmiercią, widziałem w jego oczach... radość, ale przede wszystkim to, że on jest gotowy na śmierć. Być gotowym na spotkanie z Chrystusem – to było cudowne!
Czy będzie Pan towarzyszył Ojcu Świętemu Benedyktowi XVI podczas jego majowej pielgrzymki do Polski?
– Oczywiście, będę w waszej ojczyźnie w maju. Spodziewam się, że wizyta nowego Papieża w Polsce będzie niezwykła. Jan Paweł II rozpoczął niesamowite dzieło. Uczył ludzi na całym świecie – w tym także was, Polaków – tego, jak słuchać, jak umieć słuchać słów Chrystusa. Te majowe spotkania w Polsce Benedykta XVI będą jakby dolaniem oliwy do ognia. Oliwy do wielkiego Bożego ognia, który do niedawna podtrzymywał Jan Paweł II.
Dziękuję za rozmowę.
– Dziękuję i do zobaczenia w maju w Polsce.