Logo Przewdonik Katolicki

Wielkopostne mailowanie: Najważniejsze pozostaje w sercu

ks. Dariusz Madejczyk, Magdalena Woźniak
Fot.

Wielkopostne mailowanie Najważniejsze pozostaje w sercu Dialog o wielkopostnych rekolekcjach W naszych parafiach trwają wielkopostne rekolekcje. Refleksjami o tym, jak je przeżywać i czy mogą one coś zmienić w naszym życiu, wymieniają się Magda Janiak i ks. Dariusz Madejczyk MJ: Przyznam szczerze, że już się nie mogę doczekać wielkopostnych rekolekcji w naszym duszpasterstwie....

Wielkopostne mailowanie

Najważniejsze pozostaje w sercu

Dialog o wielkopostnych rekolekcjach

W naszych parafiach trwają wielkopostne rekolekcje. Refleksjami o tym, jak je przeżywać i czy mogą one coś zmienić w naszym życiu, wymieniają się Magda Janiak i ks. Dariusz Madejczyk

MJ: Przyznam szczerze, że już się nie mogę doczekać wielkopostnych rekolekcji w naszym duszpasterstwie. Gdy skończyłam liceum, właściwie nie chodziłam na rekolekcje do parafii. Niezależnie od programu nauk nie miałam ochoty chodzić do kościoła. Wyobrażałam sobie, że ludzie, którzy uczęszczają na rekolekcje, są sztywni, a nauki mało życiowe. Kiedy podczas ostatniego Adwentu poszłam na rekolekcje organizowane w duszpasterstwie, doznałam jakiegoś olśnienia. Okazało się, że gdy czas rekolekcji przeżywa się z ludźmi, którzy są nam bliscy, może to być podwójna nauka. Wstyd mi jednak, że dopiero teraz to zrozumiałam.

DM: Coraz częściej, zwłaszcza w większych miastach, organizujemy rekolekcje dla określonych grup ludzi. Czasami są to grupy zawodowe (nauczyciele, lekarze, artyści), innym razem znajdujące się w jakiejś szczególnej sytuacji życiowej (jak np. małżeństwa bezdzietne), mogą być wreszcie rekolekcje dla młodzieży lub studentów. Ten podział ma być pomocą w lepszym przeżywaniu spotkania ze słowem Bożym. Staramy się je odczytywać w kontekście życia tych ludzi, którzy go słuchają. Z jednej strony pomaga to księdzu w przygotowaniu rekolekcyjnych konferencji. Może on bowiem dotknąć określonych problemów czy tematów, którymi żyją słuchacze; z drugiej strony także samym słuchaczom łatwiej się zaangażować w ten rekolekcyjny czas, bo czują, że to, o czym mowa w kościele, naprawdę ich dotyczy.

Nie znaczy to, że rekolekcje parafialne są gorsze... W rekolekcjach najwięcej zależy zawsze od tego, czy każdy z nas zechce się otworzyć na Pana Boga i na Jego słowo. Ale to przejście od rekolekcji ogólnoparafialnych do odprawianych w określonej grupie, która z jakichś względów jest nam bliska, może pomóc w ich dobrym przeżyciu i pewnie stąd jest ich coraz więcej.

Może się to wydawać trochę abstrakcyjne, ale zastanawiam się nad takimi rekolekcjami, podczas których ludzie się poznają. Na pierwszym spotkaniu każdy się przedstawia. Wygląda to trochę jak inauguracja roku szkolnego, ale religia jest przecież jakąś formą edukacji. Wierni gromadzą się co niedzielę, by razem modlić się do Pana Boga, ale tak naprawdę się nie znają. A przecież mają jeden i ten sam cel – wychwalać imię Stwórcy. Ludzie w Kościele tworzą określoną wspólnotę, a zarazem występują niejako incognito… Rekolekcje to czas nauki, a od drugiego człowieka też można się wiele uczyć.

Można i to chyba nawet bardzo wiele. Musimy jednak wziąć pod uwagę, że pewne szczególne oczekiwania realizuje się w określony sposób. Rekolekcje parafialne mają charakter bardzo powszechny i w założeniu mają przede wszystkim słuchanie rekolekcyjnych konferencji oraz przeżywanie spotkania z Bogiem w sakramentach świętych – Eucharystii, spowiedzi, sakramencie chorych. Przekroczenie anonimowości, która jest wpisana w te wielkie zgromadzenia, wydaje mi się bardzo trudne.

Myślę natomiast, że tego rodzaju oczekiwania, o których mówisz, mogą znaleźć dopełnienie w rekolekcjach zamkniętych, zwłaszcza w rekolekcjach wyjazdowych lub w spotkaniach rekolekcyjnych w różnego rodzaju duszpasterstwach środowiskowych.

Wydaje mi się, że wartościowym dopełnieniem każdych rekolekcji – niekiedy się to zresztą robi – jest stworzenie swego rodzaju przestrzeni dialogu między rekolekcjonistą a jego słuchaczami. Mam tu na myśli spotkania po zakończeniu nauk rekolekcyjnych, które pozwalają na postawienie dodatkowych pytań, rozwianie wątpliwości czy po prostu wymianę myśli i świadectw między uczestnikami. To właśnie może być czas i okazja do tego, by uczyć się od innych.

Myślę, że pytania oraz wątpliwości są i zawsze będą w naszym życiu. Nie sądzę jednak by ludzie potrafili otwarcie mówić o tym, co ich niepokoi. Żyjemy w świecie, gdzie mimo szeroko pojmowanej i rozpowszechnianej wolności słowa, ludzie, którzy rzeczywiście mają jakieś dylematy, boją się o nich mówić. Podczas rekolekcji wierni zdają sobie sprawę z tego, że są wśród innych osób wierzących. Pojawia się wtedy przekonanie, iż wszyscy wokół nas są bardziej zakorzenieni w wierze, a nasze pytania czy wątpliwości mogą nas po prostu ośmieszyć. Idziemy na łatwiznę i wolimy milczeć, bo wtedy nie jesteśmy narażeni na krytyczną opinię innych.

Do wymiany myśli czy dzielenia się swoimi wątpliwościami na pewno potrzeba trochę zaufania i odwagi. Ale warto też pamiętać, że na tego rodzaju spotkaniach, o których wspomniałem, zazwyczaj są obecni ludzie mający bardzo podobne oczekiwana. Przychodzi się na nie właśnie po to, by dzielić się swoim doświadczeniem wiary. Ma się jednak przekonanie, że to jest także czas, kiedy można się czegoś nauczyć od innych. Pewien niepokój związany z konfrontacją naszej wiary z wiarą innych może pojawić się na początku, ale jestem przekonany, że tam gdzie poszukiwanie odpowiedzi na pytania o wiarę jest autentyczne, bardzo szybko wytworzy się atmosfera zaufania, która usunie wszelkie niepokoje.

Rekolekcje to niewątpliwie niezwykłe przeżycie, niestety często krótkotrwałe. Nauki wygłaszane w Wielkim Poście mogą być bardzo wartościowe i przez pewien czas mocno pozostają nam w pamięci, jednak po Wielkanocy często o nich zapominamy. Pewnie zabrzmi to trochę prowokacyjnie, ale czy w takim razie warto w ogóle uczęszczać na rekolekcje, skoro ich słowa są często tak ulotne...

Na to „trochę prowokacyjne” stwierdzenie odpowiem w sposób nieco przewrotny: właściwie każde inne słowa także często bywają ulotne. Pewnie pamiętasz, że powiedziałem kiedyś, iż nie mam zwyczaju przechowywania listów czy kartek pocztowych – uważam, że to co najważniejsze pozostaje w sercu. Podobnie jest chyba ze słowem, które słyszymy w Kościele. Każdego roku wysłuchujemy kilkudziesięciu kazań, chodzimy do spowiedzi i przyjmujemy słowa pouczenia od spowiednika. Przy różnych okazjach także nasi bliscy, znajomi czy w ogóle inni ludzie zwracają nam uwagę. Tych wszystkich słów nie da się ani zapamiętać, ani powtórzyć. A jednak pozostają one w głębi człowieka, kształtują nas, zostawiają jakiś ślad na naszym życiu.

Z naukami rekolekcyjnymi jest jak z wiedzą zdobywaną w szkole. Po latach nie jesteśmy w stanie powiedzieć, czego się uczyliśmy. Niekiedy potrafimy powtórzyć jakiś wiersz czy definicję, ale cała szczegółowa wiedza w gruncie rzeczy ulatuje. W międzyczasie przyczynia się ona jednak do naszego rozwoju i sprawia, że człowiek staje się coraz dojrzalszy. Podobnie jest z wiarą. Trudno przytoczyć konkretne słowa z kazań i rekolekcji, ale patrząc na nasze życie, widać, że w tym tzw. międzyczasie „wykonały” one swoją pracę, zmieniły nasze życie i pozostawiły na nim głęboki ślad. Prorok Izajasza (por. Iz 55,10-11) powie prosto, że tak jak „ulewa i śnieg spadają z nieba i tam nie powracają, dopóki nie nawodnią ziemi, nie użyźnią jej i nie zapewnią urodzaju”, tak samo słowo Boże nie pozostaje w nas bezowocne.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki