Logo Przewdonik Katolicki

Wielkopostne mailowanie: Kto ma miłość, ten ma czas

ks. Dariusz Madejczyk, Magdalena Woźniak
Fot.

Wielkopostne mailowanie Kto ma miłość, ten ma czas Dialog o wielkopostnej codzienności Dobre przeżycie Wielkiego Postu nie może się ograniczyć do powtarzania pewnych zwyczajowych gestów. Jak wykorzystać go w twórczy sposób, piszą w swoich mailach Magda Janiak i ks. Dariusz Madejczyk MJ: Ostatnio mówiliśmy o postanowieniach wielkopostnych. To jednak chyba tylko cząstka tego,...

Wielkopostne mailowanie

Kto ma miłość, ten ma czas

Dialog o wielkopostnej codzienności

Dobre przeżycie Wielkiego Postu nie może się ograniczyć do powtarzania pewnych zwyczajowych gestów. Jak wykorzystać go w twórczy sposób, piszą w swoich mailach Magda Janiak i ks. Dariusz Madejczyk

MJ: Ostatnio mówiliśmy o postanowieniach wielkopostnych. To jednak chyba tylko cząstka tego, co możemy, a nawet powinniśmy robić w Wielkim Poście...

DM: Rzeczywiście, te wielkopostne postanowienia to tylko jeden z elementów, które mogą pomóc w dobrym przeżyciu tego okresu. Cały ten czas daje bowiem dużo więcej możliwości, gdy chodzi o nasze życie wewnętrzne, bo jest – chyba można tak powiedzieć – najbardziej dynamicznym i mobilizującym do działania okresem roku liturgicznego.

Warto więc chyba szerzej spojrzeć na ten problem i zadać sobie pytanie, w jaki sposób należy postępować, by ten okres przed zmartwychwstaniem Pana Jezusa przeżyć jak najlepiej. Jak powinna wyglądać nasza wielkopostna codzienność?

Zasadnicze linie przeżywania Wielkiego Postu są właściwie wyznaczone trzema słowami, które dobrze znamy: post, jałmużna i modlitwa. Wiem, że dla wielu osób brzmią one może trochę archaicznie, ale w tym względzie życie Kościoła się zasadniczo nie zmienia. W tych trzech słowach zawiera się to, co wskazuje na miłość do Boga i miłość do bliźnich. Z jednej strony jest więc modlitwa, która właściwie wprost kieruje nasze myśli i serca do Boga; z drugiej natomiast post i jałmużna, które kierują naszą uwagę na bliźnich.

W praktyce post, czyli rezygnacja z czegoś, ma służyć wypracowaniu tego, co nazywamy jałmużną, a więc pewnego kapitału – to takie dziś modne i dla wielu łatwe do zrozumienia słowo – którym mogę się podzielić z drugim człowiekiem. Słowa „kapitał” używam nieprzypadkowo. Myślę bowiem, że nasze czasy oprócz jałmużny w postaci pieniędzy, potrzebują także umiejętności dzielenia się innymi wartościami, nie tylko tymi materialnymi.

W dzisiejszych czasach szerzy się chęć pomocy innym w postaci wsparcia finansowego. W telewizji co rusz słyszymy, by wysyłać SMS-y, dzwonić na specjalne linie telefoniczne czy też wrzucać pieniądze do puszek. To są jasne cele wytyczone przez media lub organizacje charytatywne, które podpowiadają nam, jak może wyglądać nasza pomoc w wymiarze materialnym. Skąd jednak mamy wiedzieć, czego oprócz pieniędzy potrzebuje drugi człowiek, skoro tak mało się o tym mówi?

Pewnie nie wszystko da się w tym względzie powiedzieć… Dużo zależy od naszej wrażliwości. Gdy dostrzeżemy, jak wiele rodzin przeżywa różne wewnętrzne problemy, jak wielu ludzi w rodzinach, szkołach czy miejscach pracy pozostaje w gruncie rzeczy samotnych, bo nie znajduje oparcia w drugim człowieku, dopiero wtedy zobaczymy, ile każdy z nas może zrobić wyłącznie dzięki cierpliwej obecności.

Powracając bardziej konkretnie do pytania, skąd wiedzieć, czego potrzeba drugiemu człowiekowi, zachęcam, by uwierzyć, iż Wielki Post może być twórczy w tym sensie, że każdy z nas szerzej otworzy oczy i spróbuje zobaczyć, że pomocy oczekują także ludzie z jego najbliższego otoczenia. Brak pomocy czy nieumiejętność dostrzeżenia, że ktoś jej potrzebuje, bierze się bardzo często z naszej nieuwagi. Nasze kontakty z ludźmi są zbyt powierzchowne, naznaczone pośpiechem; a to powoduje, że się mijamy, a nie spotykamy...

Ale czy przy obecnym tempie życia jesteśmy w stanie się zatrzymać, żeby się spotkać, a nie tylko mijać?

Problem nie tkwi w takim czy innym rytmie życia. Punktem wyjścia do rozwiązania tej kwestii jesteśmy my sami, a właściwie nasza miłość do Boga i do drugiego człowieka. Brak czasu na modlitwę czy na głębokie, pełne treści spotkanie z drugim człowiekiem świadczy o tym, że coś nie tak jest z naszą miłością do Boga i do bliźniego (myślę tu w takim samym stopniu o tym, co dotyczy rodziny i najbliższych nam osób, jak i o szeroko pojętej służbie innym ludziom). Powiem wprost: kto naprawdę kocha, zawsze znajdzie czas; problemem nie jest bowiem brak czasu, tylko brak miłości.

Dużej grupie ludzi Wielki Post kojarzy się jednak nie tyle z okazją do otwarcia się na innych, ile z rozmaitymi zakazami. Z jednej strony odmówienie sobie hucznych zabaw, z drugiej post, czyli rezygnacja z tego, co lubimy jeść. Na co dzień człowiek boryka się z trudnościami w pracy, szkole, a gdy przychodzi zmęczony do domu, nawet nie może sobie pozwolić na żadną większą rozrywkę. Czy to nie jest zbyt wymagające „prawo”?

Słysząc, jak wiele się dziś mówi o różnego rodzaju dietach, które warto przestrzegać dla własnego zdrowia, powiedziałbym, że czas Wielkiego Postu, podobnie jak i każdy piątek w ciągu roku, jest właśnie swego rodzaju szansą, by zachować zdrowie ducha. My tak intensywnie przeżywamy czas wielkopostny, a w każdy piątek (np. przez wstrzemięźliwość od pokarmów mięsnych) przypominamy sobie o śmierci Pana Jezusa, właśnie po to, żeby wzmocnić naszego ducha: żeby ani to codzienne zabieganie, ani pragnienie rozrywki nie zagłuszyły w nas pragnienia Boga. Tak jak zdrowie naszego organizmu domaga się właściwego odżywania, a czasami także rezygnacji z niektórych pokarmów, tak dla zdrowia ducha, dla naszej wiary, trzeba sobie również postawić pewne wymagania i starać się o ich wypełnienie.

Wspominał Ksiądz o modlitwie, która w okresie Wielkiego Postu powinna być bardziej intensywna. Czy wystarczy w tym czasie szczera rozmowa z Bogiem każdego wieczoru w zacisznym domowym kącie, czy też chodzi bardziej o częste chodzenie do kościoła?

Odpowiem trochę przewrotnie – łapiąc Cię za słowa – że chodzi o to, by i jedno, i drugie było szczere. I to jest najważniejsze. Dotykając natomiast istoty pytania, myślę, że potrzeba nam jednego i drugiego, bo wiara buduje się i rozwija nie tylko przez osobistą modlitwę, ale także we wspólnocie.

Problem ten nie dotyczy wyłącznie Wielkiego Postu, ale w ogóle naszej modlitwy przez cały rok. Poranna i wieczorna modlitwa ma znaczenie dlatego, że jest jakimś „dzień dobry” i „dobranoc” powiedzianym Panu Bogu. Jest to czas, by powierzyć Mu dzień i za niego podziękować. Od strony praktycznej wprowadza też pewien porządek w nasze życie. Ale to wszystkiego nie załatwia. Idziemy do Kościoła, by tam spotkać Boga przez sakramenty, by słuchać Słowa Bożego, uczestniczyć w nabożeństwach, chwalić Boga śpiewem i wreszcie przeżywać naszą wiarę we wspólnocie. Śpiewamy przecież w jednej z piosenek młodzieżowych, że „świat byłby taki ubogi, gdybyśmy się nie spotkali”… Także na płaszczyźnie wiary spotkanie z drugim człowiekiem jest wielkim bogactwem, nie można się więc ograniczyć do modlitwy w zaciszu własnego domu.

Jaką modlitwę w okresie Wielkiego Postu moglibyśmy dołączyć do naszego „dzień dobry” i „dobranoc” mówionego Panu Bogu?

Na początek dnia proponuję krótki fragment z Ewangelii św. Jana począwszy do trzynastego rozdziału, by towarzyszyć Panu Jezusowi w ostatniej dobie Jego życia. A na koniec dnia… Może „Któryś za nas cierpiał rany…” – żeby pamiętać o męce i śmierci Pana Jezusa.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki