Logo Przewdonik Katolicki

Wielkopostne mailowanie: Trzeba się dzielić Dobrą Nowiną

ks. Dariusz Madejczyk, Magdalena Woźniak
Fot.

Wielkopostne mailowanie Trzeba się dzielić Dobrą Nowiną Dialog o czasie, który jest przed nami O tym, gdzie jest Bóg i dlaczego po Wielkanocy nie należy ulegać rezygnacji, rozmawiają w swoich mailach Magda Janiak i ks. Dariusz Madejczyk. MJ: W tych ostatnich dniach Wielkiego Postu zapewne wiele osób stara się podsumować czterdziestodniowy okres oczekiwania na Święta Zmartwychwstania...

Wielkopostne mailowanie

Trzeba się dzielić Dobrą Nowiną

Dialog o czasie, który jest przed nami

O tym, gdzie jest Bóg i dlaczego po Wielkanocy nie należy ulegać rezygnacji, rozmawiają w swoich mailach Magda Janiak i ks. Dariusz Madejczyk.

MJ: W tych ostatnich dniach Wielkiego Postu zapewne wiele osób stara się podsumować czterdziestodniowy okres oczekiwania na Święta Zmartwychwstania Pana Jezusa. Jakaś część z nich dojdzie jednak do wniosku, że nie podołała postawionym sobie zadaniom. Przyjdą chwile zadumy, zwątpienia, a może i rezygnacji w obliczu tych przeżyć. Po tak długim czasie rozważania męki Chrystusa poczucie grzechu staje się chyba dla człowieka bardzo trudne do zniesienia, bo ma większą świadomość, że sam przybija Go gwoźdźmi do krzyża. Zastanawiam się, czy to nie staje się zbyt przygnębiające i zamiast mobilizować do bycia lepszym – zniechęca.

DM: Jeżeli będziemy patrzyli tylko na siebie i na nasze własne możliwości, zdolności oraz siłę woli, to rzeczywiście możemy popaść w przygnębienie. Jednak prawdziwe i głębokie rozważanie męki Chrystusa powinno nas doprowadzić do przekonania, że nie ma takiego odejścia od Boga, z którego nie byłoby powrotu. A Wielki Post jest właśnie czasem doświadczania tej niezwykłej i w gruncie rzeczy niezrozumiałej dla nas miłości, którą Bóg każdego z nas ogarnia.

Muszę powiedzieć, że w tegorocznym Wielkim Poście z jakąś nową siłą powróciła do mnie ewangeliczna przypowieść o synu marnotrawnym, a właściwie o kochającym i miłosiernym ojcu (por. Łk 15,11-32) – bo chyba tak właśnie powinna się nazywać. To, co wydaje mi się najbardziej fascynujące w tym tekście, to właśnie postawa ojca, który o nic nie pyta, nie robi żadnych wyrzutów, nie ocenia, nie piętnuje głupoty i niewdzięczności, nie pyta nawet, co dalej? Ojciec cieszy się powrotem syna i chce, by wszyscy mieli udział w jego radości.

Jeżeli zrozumiemy, że ta przypowieść jest obrazem miłości Boga do każdego z nas, na pewno nie będziemy przeżywali żadnego przygnębienia. Więcej, to będzie powód do entuzjazmu, mobilizacji, by zapomnieć o tym, co się nam nie udało i z nowym zapałem i nadzieją ruszyć naprzód, wziąć się jeszcze raz do pracy; przede wszystkim do pracy nad sobą.

Właśnie, zmartwychwstanie Pana Jezusa ma być dla nas jakimś bodźcem. Razem z Nim mamy powstać i się odrodzić. Czas Wielkiego Postu jest szczególny. Wtedy ludzie głębiej przeżywają swoją wiarę i dążą do świętości. Mamy rekolekcje, Drogę krzyżową i postanowienia. Jednak po Wielkanocy intensywność naszej pracy nad sobą maleje. Co powinniśmy robić, aby te święta podniosły człowieka na tyle, by też w ciągu całego roku potrafił żyć z Bogiem tak, jak robi to podczas Wielkiego Postu?

Myślę, że wiele zależy od naszego przeżywania spowiedzi świętej, a właściwie od tego, czy podchodząc do sakramentu pojednania nie ograniczamy się wyłącznie do oczekiwania na rozgrzeszenie.

Od czasów katechezy przygotowującej do Pierwszej Komunii Świętej słyszymy o „Warunkach dobrej spowiedzi”. Wydaje mi się, że dość łatwo zapominamy o dwóch z nich, które wykraczają poza spotkanie z księdzem w konfesjonale. Chodzi mi o postanowienie poprawy i zadośćuczynienie. Te dwa warunki dobrej spowiedzi wskazują drogę, która prowadzi nas do życia z Bogiem. Mówią, że spowiedź święta nie kończy się z chwilą, gdy odchodzimy od konfesjonału, ale że w tym momencie zaczyna się jej kolejny etap. Staje wówczas przed nami zadanie, żeby to wyznanie grzechów zamienić na szczery i głęboki wysiłek, aby nie wracać do zła, które Pan Bóg przebaczył nam w sakramencie pojednania.

Trwanie przy Bogu przez cały rok zależy między innymi właśnie od tego, czy zechcemy każdy sakrament pojednania traktować jako zaproszenie do pracy nad sobą. To właśnie jest czas, w którym można przedłużyć doświadczenie Wielkiego Postu i dzięki któremu można wciąż na nowo przeżywać mobilizację do duchowego wysiłku, by stawać się coraz lepszym człowiekiem.

Już wielokrotnie wspominałam, że Wielki Post skłania do szczególnej refleksji nad własnym życiem. Zauważamy wtedy, jak wiele niepowodzeń w nim było oraz ile musieliśmy niekiedy wycierpieć. Boję się, że wiele osób zastanawia się w takich momentach: „gdzie jest Bóg?”. Skoro jest taki miłosierny i dobry, to dlaczego tyle musimy znosić? Wiem, że każdy nosi swój krzyż, ale czy czasem nie jest on za ciężki? Łatwo powiedzieć: „Zaufaj Panu, On sam będzie działał”, ale gdy wszystko dookoła nas przytłacza, to zdarza się, że tracimy wiarę i nadzieję…

Gdzie jest Bóg w takich chwilach? – Z pewnością jest to jedno z tych pytań, na które najtrudniej dać konkretną odpowiedź. Wydaje mi się nawet, że nie da się na nie prosto odpowiedzieć. W zasadzie możemy tylko próbować formułować odpowiedzi i to w odniesieniu do bardzo określonych sytuacji czy do konkretnych ludzi. I być może właśnie dlatego jest to takie pytanie, na które tak naprawdę nigdy nie odpowiadamy w sposób, jaki by można oczekiwać. W gruncie rzeczy pytanie to nie jest bowiem pytaniem o Pana Boga, ale o nas samych, o naszą relację do Niego, o naszą wiarę, zaufanie, gotowość wsłuchiwania się w Jego głos, w Boże natchnienia.

Czasami wydaje mi się, że ile razy ludzie pytają, gdzie jest Bóg, tak naprawdę wołają do Niego: „Panie przymnóż nam wiary!” (Łk 17,5). To nie tyle jest powątpiewanie, co do obecności Boga w naszym życiu, ile prośba, by pomógł nam siebie odnaleźć, odkryć, zrozumieć, by otworzył nasze oczy i serca… Za tym wołaniem stoi głębokie – choć czasem nieuświadomione – pytanie o nas samych. Pytając, gdzie jest Bóg, człowiek tak naprawdę pyta: „Panie, gdzie ja jestem? Czy jestem daleko od Ciebie? Co mogę zrobić, by do Ciebie się zbliżyć?”.

Wiem, że nie jest to taka odpowiedź, jakiej w tym miejscu oczekujemy. Ale na to pytanie chyba tak właśnie się odpowiada. Za każdym razem budzi ono w nas jakąś refleksję, która umacnia przekonanie, że w tych osobistych poszukiwaniach nie można ustawać. Bo my wiemy, że Bóg jest przy nas, tyle że nie zawsze potrafimy to odkryć...

Gdzie jest Bóg? – może trzeba raczej zapytać: Gdzie ja jestem? Jak daleko jestem od Niego?

Zaczynamy Wielki Tydzień. Czego na te dni i kolejne, po Zmartwychwstaniu Pana Jezusa, życzyłby Ksiądz sobie i innym ludziom? Czy są jakieś uniwersalne prawdy, którymi powinniśmy się kierować…

Pewnie trzeba sobie przede wszystkim życzyć tego, byśmy potrafili, jak ludzie, którzy spotkali Chrystusa Zmartwychwstałego, stawać się naprawdę Jego świadkami. W tych naszych sześciotygodniowych dialogach prowadzonych na ekranie komputera powracała myśl, że wiara musi nas prowadzić do konkretnego działania. Naukę Chrystusa trzeba wprowadzać w nasze codzienne życie.

Wielkanoc jest wezwaniem do zwiastowania Pana, który zmartwychwstał. I to jest nasze zadanie. Nie można Dobrej Nowiny zachować dla siebie. Trzeba się nią dzielić – słowem i przykładem życia.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki