Nowo przybyłym więźniom oznajmiano: „Alle Juden und alle Pfaffen müsen verecken!” – „Wszyscy Żydzi i wszyscy księża muszą wyginąć!”.
„Konzentrationslager Dachau” był bez wątpienia matecznikiem masowych zbrodni hitlerowskich. Pierwsze okrucieństwa, jakich esesmani dopuszczali się tutaj już od roku 1933, były jeszcze przedmiotem dochodzeń niemieckiej policji kryminalnej. Gdy władza Hitlera okrzepła, „dociekliwi” funkcjonariusze sami zostali osadzeni za kolczastymi drutami. To stanowiło dopiero początek nazistowskiego „państwa bezprawia i terroru”. Wielu spośród katów narodów Europy – komendantów wielkich obozów zagłady, obozów koncentracyjnych przeszło w Dachau swoją „szkołę nienawiści”. Również w stosunku do duszpasterzy.
Planowa eksterminacja duchowieństwa z państw podbitych oraz Niemiec i Włoch rozpoczęła się w 1940 roku. Golgoty Dachau doświadczyło blisko 2800 księży katolickich, w tym 1773 kapłanów z Polski, reprezentujących wszystkie rodzime diecezje i szereg zgromadzeń zakonnych. Ich droga do Dachau wiodła poprzez inne miejsca kaźni – więzienia (choćby słynna katownia w Lądzie), „kacety” (m.in. Oświęcim, Flossenburg, Buchenwald). Pierwszym polskim księdzem, który trafił do obozu pod Monachium, był ks. Stanisław Werenik, kapłan archidiecezji wileńskiej. Polscy duchowni zajmowali bloki nr 28 i 30. W baraku nr 26 więziono księży z innych krajów.
Bicie, wycieńczenie, mróz, malaria
Oprócz kilku miesięcy względnych „przywilejów”, sadyzm oprawców względem osadzonych w blokach nr 28 oraz 30 praktycznie nie był niczym ograniczony. Naszych kapłanów poddawano najpodlejszym szykanom fizycznym i moralnym, kierowano do najcięższych zajęć, obłożono najostrzejszym regulaminem obozowym. Rosła liczba współczesnych męczenników za wiarę. Szerokim echem odbiła się w obozie trwająca tygodnie kaźń biskupa Michała Kozala. Dzisiejszy patron diecezji bydgoskiej został z premedytacją zamęczony pracą ponad siły organizmu, biciem. Wysoką śmiertelność powodował też ostry podalpejski klimat. Duchowni byli poza tym typowani na ofiary nazistowskich pseudouczonych, eksperymentujących na więźniach działanie zarazków malarii, flegmony, innych groźnych chorób; wykonujących mordercze testy na potrzeby Luftwaffe (oddziaływanie ekstremalnych ciśnień lub temperatur).
Dnia wyzwolenia obozu, 29 kwietnia 1945 roku, doczekała tylko połowa uwięzionych księży Polaków.
Pod opieką św. Józefa
„Ocaleńcy”, kapłani, którzy przeżyli gehennę Dachau, co roku spotykają się w Kaliszu, w sanktuarium św. Józefa. Właśnie jego opiece powierzyli się w ostatnich godzinach funkcjonowania obozu. Esesmani z dywizji „Wiking” przygotowywali ostateczną likwidację świadków swoich zbrodni. Kapłańskie baraki wypełniła modlitwa. Akt zawierzenia przygotowali księża diecezji włocławskiej. Zaraz po ślubowaniu w obozie zauważono niezwykłe poruszenie. Strach bił z oczu niemieckiej załogi. Niewielki oddział US Army wdzierał się właśnie na teren obozu. Walka była krótka. Więźniowie oswobodzili się z bloków, wybiegli na główny plac, otoczyli grupę amerykańskich piechurów. Żołnierze ściągnęli hełmy. Wielojęzyczny tłum odmówił głośno Ojcze nasz.
Wspomnienia i monografie
Tak zwana literatura obozowa oraz historiografia sporo uwagi poświęciła pierwszemu nazistowskiemu „kacetowi” w Dachau. Wszystkich opracowań i wstrząsających pamiętników przytoczyć nie sposób. Osobom zainteresowanym, zwłaszcza uczestnikom naszej diecezjalnej pielgrzymki warto jednak polecić choćby kilka pozycji:
ks. Ludwik Bujacz – „Dachau”
abp Adam Kozłowiecki SJ – „Ucisk i strapienie”
bp Kazimierz Majdański – „Będziecie moimi świadkami”
Gustaw Morcinek – „Listy spod Morwy”
Teodor Musioł – „Dachau 1933-1945”
O. Albert Z. Urbański – „Duchowni w Dachau”