Lech Kaczyński został wybrany na trzeciego z kolei prezydenta Rzeczypospolitej od czasu odzyskania przez nią niepodległości u progu lat 90. Warto przypomnieć, że jego poprzednikami byli Lech Wałęsa i Aleksander Kwaśniewski - obaj wybrani w wolnych i demokratycznych wyborach. Oczywistość tych informacji jest pozorna, bowiem środowiska postkomunistyczne zrobiły dużo i wciąż czynią wiele, aby wylansować tezę, że pierwszym prezydentem III Rzeczypospolitej był... Wojciech Jaruzelski.
Krótka pamięć historyczna powoduje, że w społeczeństwie coraz częściej upowszechnia się to, fałszujące rzeczywistość, sformułowanie. Traktowanie Jaruzelskiego jako prezydenta RP jest dla Polski tym bardziej uwłaczające, że dotyczy osoby przez dziesięciolecia będącej posłusznym narzędziem jej zniewolenia, niechlubnie zasłużonej w służbie przeciw Ojczyźnie i własnemu narodowi.
Coraz mniej osób pamięta, że Jaruzelski w 1989 roku nadal był szefem partii komunistycznej, a po wyborach 4 czerwca 1989 roku wciąż istniał PRL. W dniu 19 lipca 1989 roku generał jako I sekretarz Komitetu Centralnego Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej został wybrany przez kontraktowy Sejm PRL na urząd "Prezydenta Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej". Dopiero zmiana nazwy państwa, uchwalona 30 grudnia 1989 roku, zmusiła Jaruzelskiego do formalnej zmiany nazwy pełnionego urzędu. Jednakże z historycznego punktu widzenia, do końca pozostał on ostatnim prezydentem PRL, podobnie jak wybierający go kontraktowy Sejm (wybrany poza regułami demokratycznymi, gdyż 65 procent mandatów z góry zarezerwowano dla koalicji PZPR i jej przybudówek) pozostał ostatnim Sejmem PRL X Kadencji. Dopiero następny Sejm - w całości wybrany w wolnych wyborach w 1991 roku - był Sejmem RP I Kadencji (obecnie mamy V kadencję). I na odwrót: Senat RP wybrany już w 1989 roku, więc jeszcze w czasach PRL, we w pełni wolnych wyborach, stał się częścią historii wolnej III RP i jest liczony jako Senat RP I Kadencji (obecnie mamy VI kadencję).
Jaruzelski jako prezydent PRL był do końca częścią dawnego systemu władzy, pełnionej bez demokratycznego mandatu w niesuwerennym państwie, następcą Bieruta (notabene także po sfałszowanych wyborach 1947 roku używającego również tytułu "Prezydenta RP"). Dlatego w 1990 roku tak ważnym w sferze symboli gestem, dokonanym przez wybranego w wolnych wyborach pierwszego prezydenta III RP Lecha Wałęsę, była uroczystość przejęcia insygniów władzy z rąk ostatniego prezydenta II RP na uchodźstwie Ryszarda Kaczorowskiego, przy całkowitym pominięciu (wręcz demonstracyjnym zignorowaniu) Jaruzelskiego.
Tam, gdzie są urzędy uosabiające władzę i suwerenność państwową, nie zawsze używana nazwa ma decydujące znaczenie, gdyż uzurpatorzy często sięgają po najświętsze symbole. Poczet królów Polski kończy się na Stanisławie Auguście Poniatowskim. A przecież tytułu "Króla Polski", uznawanego oficjalnie zarówno w kraju, jak i na arenie międzynarodowej używał także car Aleksander I, jak i jego następca Mikołaj I - kat powstania listopadowego w 1831 roku. W ich czasach również istniało formalnie polskie wojsko, mające polską komendę i białe orły na sztandarach. Ale Aleksander i Mikołaj nie są i nie będą zaliczani do grona naszych władców, tak jak "Królestwo Polskie" zawsze będzie pomijane w "numeracji" form niepodległej państwowości polskiej. PRL czeka podobny los, a rola Jaruzelskiego w historii Polski wyraźnie sytuuje go w towarzystwie wrogów suwerenności państwowej i wolności obywatelskich, a nie w gronie prezydentów niepodległej Rzeczypospolitej.
W tym kontekście wielce symboliczne jest obdarowanie Jaruzelskiego wysokim rosyjskim odznaczeniem państwowym przez prezydenta Federacji Rosyjskiej Władimira Putina w czasie obchodów 60-lecia zakończenia II wojny światowej w maju 2005. W dobie odbudowy pomników Stalina oraz licznych putinowskich odwołań do historycznej ciągłości pomiędzy obecną Federacją Rosyjską a byłym Związkiem Socjalistycznych Republik Sowieckich, order ten był wyrazem uznania niewątpliwych zasług Jaruzelskiego dla państwa sowieckiego. Trudno więc uznać to - jak chciało wielu polskich publicystów - za wydarzenie bulwersujące. Skandalem byłoby natomiast odznaczenie Jaruzelskiego polskimi orderami, tak jak wciąż jest skandalem wypłacanie mu generalskiej pensji i tytułowanie "Prezydentem RP".