Kilka lat temu w raporcie "Polityki" przytoczono dane statystyczne wskazujące na to, że Polacy nie tylko ochoczo świętują, ale równie chętnie poszczą i pokutują. Socjologowie zauważyli jednak, że post niewielu ludziom kojarzy się z religią; jest raczej przeżywany jako samoistna praktyka polegająca na powstrzymywaniu się od pokarmów mięsnych. Możemy także zauważyć, że stosowane praktyki pokutne nie przystają do rzeczywistych potrzeb i problemów obecnych w codzienności.
Tymczasem post ze swej istoty jest modlitwą ciała i wiąże się ze zwróceniem serca ku Bogu i bliźnim, szczególnie tym potrzebującym. Żyjemy w rozdartej rzeczywistości: jedni opływają we wszystko, a innym brakuje codziennego chleba. Jednym z lekarstw na tę chorobę jest jałmużna wyrażająca społeczny aspekt umartwienia. Chodzi o to, aby zaoszczędzone pieniądze i dary rzeczowe przeznaczyć na konkretną pomoc ubogim, tym którzy cierpią z powodu klęsk żywiołowych oraz strukturalnej biedy. Jałmużna to wyraz konkretnej miłości bliźniego.
Zauważam także inny rodzaj niesprawiedliwości, który w ostatnim czasie zatoczył dość szeroki krąg. Oto żyją obok siebie ludzie tworzący komunistyczny aparat ucisku i zbrodni oraz ofiary systemu, nierzadko dźwigające ciężar społecznego napiętnowania. Jak, uwzględniając potrzebę obrachunków z przeszłością, nie wpaść w pułapkę rzucania kamieniami na oślep? Wiadomo, że bicie się w cudze piersi przychodzi ludziom łatwiej, niż dokonywanie krytycznej samooceny. Nie od dzisiaj wielu próbuje cudzymi grzechami zakrywać osobiste potknięcia.
Zdolność człowieka do bezinteresownego daru z siebie zostaje często zablokowana. Bardzo potrzebne jest świadectwo, że człowiek jest kimś więcej niż konsumentem. Najgłębsza prawda o naszym życiu leży w tym, że więcej radości jest w dawaniu niż w braniu.
Znalazłem kiedyś kilka ważnych zasad, które mogą pomóc w owocnym przeżywaniu okresu pokuty. Należą do nich: pamiętać, że nasze życie jest częścią historii zbawienia; akceptować miejsce, w którym postawił nas Bóg oraz obecną chwilę życia; przezwyciężyć czysto ludzkie reakcje takie jak odwet czy ucieczka, czynić wszystko co dobre i możliwe w danej sytuacji, troszczyć się o równowagę ducha - swojego widzimisię nie przedkładać nad wolę Bożą i nie nazywać wolą Bożą oraz mieć poczucie humoru i dystans do siebie.
W czasie postu stajemy także wobec własnej bezsilności. Każdy z nas grzesząc, zanieczyszcza środowisko moralne ludzkości. Ścisłą więź między postem i modlitwą głosił w naszych czasach Mahatma Gandhi. Pościł on szczególnie wtedy, gdy czuł, że rokowania i próby złagodzenia sytuacji nie dają żadnego efektu. Często więcej osiągał dzięki postowi niż poprzez zabiegi polityczne. Ludzie wyczuwali, że poważnie traktuje on swoje dążenie do pokoju. Pragnął przez swój post oczyścić atmosferę, która została skażona przez grzech.
Post to krzyk naszego "ja" ku Bogu, znak naszej niemożności i równocześnie świadectwo wiary, że On może nawet ze zła i grzechu wyprowadzić dobro.
Rektor Kolegium Księży Jezuitów "Bobolanum" w Warszawie