Logo Przewdonik Katolicki

Człowiek modlitwy

Hubert Kubica
Fot.

5 września 1972 roku w Luboniu Żabikowie nastawał już zmierzch. Zachodzące słońce w swym cowieczornym rytuale zmieniało kolory nieba. Błękitny firmament przybrał kolor morskiej zieleni, by w końcu stać się szaro-granatowy. Ten swoisty spektakl był tłem dla dokonującej się na ołtarzu polowym przemiany eucharystycznej. Zgromadzeni wierni mieli poczucie, że dzieje się coś niezwykłego....

5 września 1972 roku w Luboniu Żabikowie nastawał już zmierzch. Zachodzące słońce w swym cowieczornym rytuale zmieniało kolory nieba. Błękitny firmament przybrał kolor morskiej zieleni, by w końcu stać się szaro-granatowy. Ten swoisty spektakl był tłem dla dokonującej się na ołtarzu polowym przemiany eucharystycznej. Zgromadzeni wierni mieli poczucie, że dzieje się coś niezwykłego. Ale to nie niebo było powodem ich uniesienia, lecz charyzmatyczny stojący przy ołtarzu niezwykły kapłan. Był nim kardynał Karol Wojtyła.



Metropolita krakowski przybył do Poznania wraz z Prymasem Wyszyńskim i całym Episkopatem Polski na 132. Konferencję Episkopatu Polski, która odbywała się w gmachu Arcybiskupiego Seminarium Duchownego 5 i 6 września. Uczestnicy podkreślali znaczenie kończącego się właśnie Roku Edmunda Bojanowskiego. Jednak plan ich pobytu w Poznaniu nie ograniczył się tylko do konferencji.
W sobotnie popołudnie 5 września udali się do Żabikowa, by złożyć hołd ofiarom byłego obozu hitlerowskiego. W czasie II wojny światowej Niemcy zamordowali w nim ok. czterdziestu tysięcy ludzi. Następnym punktem programu była Msza św. o szybką beatyfikację Edmunda Bojanowskiego. Odbyła się ona na placu obok kaplicy s. Służebniczek Niepokalanego Poczęcia NMP w Luboniu, niedaleko kościoła św. Barbary. Edmund Bojanowski (1814-1871) był twórcą ochronek i świetlic dla biednych dzieci. Prowadziły je dziewczyny pragnące poświęcić się Bogu i bliźnim. Z czasem przyjęły śluby zakonne, tworząc Zgromadzenie Sióstr Służebniczek NMP. Ich dom generalny znajduje się w Luboniu.

Pod ścianą śmierci


Kawalkada samochodów z biskupami zbliżała się powoli do bram byłego obozu karno-śledczego. Pani Irena Rogowicz stała wśród coraz bardziej gęstniejącego tłumu. I choć wiele szczegółów zatarło się w jej pamięci, to moment, gdy pod bramę obozu podjechał duży, biały samochód, pamięta dokładnie.
- Z samochodu wysiedli Prymas Wyszyński, arcybiskup wrocławski Bolesław Kominek, metropolita krakowski Karol Wojtyła i arcybiskup poznański Antoni Baraniak. Wszyscy krzyczeliśmy "Niech żyją", a Prymas Wyszyński podniósł rękę i odpowiedział "Ale z wami".
- Wojtyła był wówczas mniej znany od prymasa, ale wiedziałam, że jest to metropolita krakowski. Wiedziałam też, że lubi turystykę, bowiem znajomi z pracy, którzy często jeździli w góry, spotykali na szlakach "księdza z Krakowa", którym okazał się sam metropolita - opowiada. Gdy p. Irena zobaczyła kardynała z bliska, miała wrażenie, że zna go od dawna. - Nigdy z nim nie rozmawiałam, ale czułam, że jest mi bliski. Nie miałam wątpliwości, że szybko nawiązałby ze mną ciepły i serdeczny kontakt.
Modlitwę za pomordowanych poprowadził Prymas Wyszyński. Kardynał Wojtyła był bardzo skupiony, zamyślony. Z gestów i ruchów było widać, że bardzo przeżywa pobyt w miejscu, gdzie "człowiek człowiekowi zgotował ten los".

Głęboka więź z Bogiem


Po krótkim pobycie na terenie obozu, ok. godziny 18, biskupi przybyli na plac obok kaplicy s. Służebniczek Niepokalanego Poczęcia NMP w Luboniu. Tam zbudowano dla nich trybunę i ołtarz polowy, przy którym miała być sprawowana Eucharystia. Głównym jej celebransem był kard. Wojtyła, a kazanie wygłosił prymas. Liturgia miała uroczystą oprawę, śpiewał 92-osobowy chór sióstr ze wszystkich czterech "gałęzi" zgromadzenia.
Ks. kanonik Andrzej Grabański, proboszcz kolegiaty szamotulskiej, był wówczas jako diakon w Żabikowie. - Szczególnie utkwiła mi w pamięci życzliwość i serdeczność, która emanowała z kardynała Wojtyły. Choć widziałem go tylko z daleka, to nie czułem żadnej bariery, żadnego dystansu. Wprost przeciwnie, przyciągał ciepłem i uśmiechem - mówi.
Dostojeństwo, z jakim kardynał krakowski odprawiał Eucharystię, również nie uszło uwadze księdza Grabańskiego. - Przez całą Mszę św. był skupiony i zatopiony w głębokiej modlitwie. Wtedy sobie tego nie uświadamiałem, ale dziś wiem, że to była głęboka więź z Bogiem - wspomina.

Beatyfikował jako papież


Po zakończeniu Mszy św. wszyscy biskupi przeszli do kaplicy Sióstr Służebniczek, aby uczcić spoczywające w krypcie szczątki Edmunda Bojanowskiego. Na sarkofagu złożyli wiązanki goździków, a prymas odmówił modlitwę o jego szybką beatyfikację. Uroczystość zakończyła się wspólnym posiłkiem w salkach katechetycznych zamienionych tego dnia na jadalnię.
Jeszcze tego samego dnia kardynał Wojtyła w imieniu całego Episkopatu Polski wysłał telegram do Ojca Świętego Pawła VI z prośbą o przyśpieszenie procesu beatyfikacyjnego Sługi Bożego Edmunda Bojanowskiego. Okazało się jednak, że to właśnie on już jako Papież Jan Paweł II dokona tego aktu. 13 czerwca 1999 roku włączył Sługę Bożego Edmunda Bojanowskiego w poczet błogosławionych.
Jak mówi ks. Bernard Cegła, proboszcz parafii św. Barbary w Luboniu, w miejscu, gdzie przed 33 laty odbyła się Msza św. odprawiona przez Karola Wojtyłę, ma powstać tablica upamiętniająca to wydarzenie. Podobna tablica ma powstać również na terenie obozu żabikowskiego.

Autor dziękuje za udostępnienie archiwalnych materiałów i zdjęć Zgromadzeniu Sióstr Służebniczek NMP w Luboniu.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki