Logo Przewdonik Katolicki

List pasterski po śmierci umiłowanego Ojca Świętego Jana Pawła II

Abp Stanisław Gądecki
Fot.

Drodzy Siostry i Bracia, "Jesteśmy jeszcze wszyscy pogrążeni w bólu". Zapewne mało kto pamięta, że ponad dwadzieścia sześć lat temu, 16 października 1978 roku, takie właśnie były pierwsze słowa nowo wybranego Papieża Jana Pawła II. Wyrażały one smutek, jaki ogarnął cały katolicki świat z powodu nagłej śmierci Ojca Świętego Jana Pawła I. W tych dniach te same słowa...

Drodzy Siostry i Bracia,

"Jesteśmy jeszcze wszyscy pogrążeni w bólu". Zapewne mało kto pamięta, że ponad dwadzieścia sześć lat temu, 16 października 1978 roku, takie właśnie były pierwsze słowa nowo wybranego Papieża Jana Pawła II. Wyrażały one smutek, jaki ogarnął cały katolicki świat z powodu nagłej śmierci Ojca Świętego Jana Pawła I.
W tych dniach te same słowa odnoszą się do nas. "Jesteśmy jeszcze wszyscy pogrążeni w bólu" i głęboko dotknięci żalem związanym z odejściem do wieczności naszego wielkiego Rodaka na Urzędzie Piotra, ukochanego Ojca Świętego.
To były i ciągle jeszcze są niezwykłe dni w naszym życiu. Zaczęły się wczesnym rankiem w piątek 1 kwietnia, gdy z Watykanu nadeszły wieści o nagłym załamaniu się zdrowia Papieża. Początkowe niedowierzanie łączyło się wtedy z nadzieją, że także i tym razem kryzys zostanie przezwyciężony. Nadziei towarzyszyła żarliwa modlitwa ludzi całej ziemi zjednoczonych we wspólnym błaganiu o łaskę zdrowia. Jednakże kolejne wiadomości docierające z Rzymu sprawiły, że z wielkim trudem zaczęliśmy sobie uświadamiać to, iż umiłowany przez nas Ojciec Święty umiera. W obliczu majestatu śmierci cały świat wpatrywał się w okna papieskiego apartamentu i trwał na modlitwie. W przedziwny sposób po raz kolejny urzeczywistniała się prawda o Kościele, który modli się za Piotra znajdującego się w niebezpieczeństwie śmierci (por. Dz 12, 5). Tak było do soboty, 2 kwietnia wieczorem, do godz. 21.37. Wkrótce potem usłyszeliśmy wiadomość, że Jan Paweł II powrócił do domu Ojca. W tym momencie wszyscy byliśmy wzruszeni i nie wstydziliśmy się łez. Świadczyły one bowiem o naszej miłości, żalu i stracie. W tym momencie jeszcze żarliwsza stała się nasza modlitwa za duszę Ojca Świętego Jana Pawła II. Jako znak Boży odczytaliśmy to, że Ojciec Święty odszedł od nas w pierwszą sobotę miesiąca, w dzień poświęcony Matce Bożej, a jednocześnie w wigilię Niedzieli Miłosierdzia Bożego, która od kilku już lat - z jego woli - kończy w liturgii Kościoła oktawę uroczystości Zmartwychwstania Pańskiego.
Modlitwa, która swym zasięgiem ogarnęła całą naszą Ojczyznę, przynosi niezwykłe owoce duchowe. W obliczu śmierci Papieża wielu ludzi pojednało się ze sobą, przebaczając sobie nawzajem dawne urazy i krzywdy. Wielu też po latach przychodziło do kościołów, szukając pojednania z Bogiem w sakramencie pokuty. Niektórzy z nich nawet w mediach nie wstydzili się mówić o swoich nawróceniach. Ich świadectwa naprawdę nas poruszyły. Trwaliśmy w solidarnej modlitwie całego narodu, w żalu, a jednocześnie w chrześcijańskiej nadziei. W tej postawie umacniały nas także prasa, radio i telewizja, które w tym historycznym momencie ukazały swoją pozytywną moc, służącą autentycznemu dobru człowieka. Dzięki temu staliśmy się świadkami i równocześnie uczestnikami wielkiej i poruszającej katechezy. Przypominane nam przez te dni słowa Jana Pawła II, szczególnie z jego pielgrzymek do Polski, na nowo trafiały do każdego z nas. Tak urzeczywistniała się pośród nas prawda o ewangelicznym ziarnie, które padło na ziemię żyzną i wydało obfity plon (por. Mt 13, 8). Jednocześnie wyraźniej doświadczaliśmy, co znaczy, że po to, by wydać plon, ziarno musi najpierw obumrzeć. Pierwszy objawił nam tę prawdę Chrystus przed podjęciem drogi na Golgotę (por. J 12, 24). Ojciec Święty potwierdzał ją całym swoim życiem, zwłaszcza wtedy, gdy złączył swe osobiste cierpienia z cierpieniami Chrystusa dla dobra Jego Ciała, którym jest Kościół (por. Kol 1, 24). Jest rzeczą znamienną, że jego ostatnia książka "Pamięć i tożsamość" kończy się właśnie rozważaniami dotyczącymi sensu cierpienia. "Każde ludzkie cierpienie, każdy ból, każda słabość - pisał Papież - kryje w sobie obietnicę wyzwolenia, obietnicę radości. (...) Całe to cierpienie jest w świecie również po to, żeby wyzwolić w nas miłość, ów hojny i bezinteresowny dar z własnego "ja" na rzecz tych, których dotyka cierpienie. W miłości, która ma swoje źródło w Sercu Chrystusa, jest nadzieja na przyszłość świata. Chrystus jest Odkupicielem świata: "a w jego ranach jest nasze uzdrowienie" (Iz 53, 5)".
Ojciec Święty był wyjątkowo wrażliwy na ludzkie cierpienie, dlatego też uczynił z siebie prawdziwie bezinteresowny dar dla wszystkich. W ten dar wplótł swoje osobiste udręki, które trwały i nasilały się od wielu lat. Wszystko po to, aby ludzie w Chrystusie mogli dostrzec Pana swoich serc i dzięki temu przekroczyć próg nadziei. Przez swoje umieranie, które odbywało się niejako na oczach świata, Papież - w sposób dla wielu ludzi być może najbardziej przekonujący - potwierdził wielkie wołanie, jakie do wszystkich skierował 22 października 1978 roku podczas Mszy Świętej inaugurującej jego pontyfikat: "Nie lękajcie się! Otwórzcie drzwi Chrystusowi!". To wołanie z tą samą wiarą i miłością w niezmordowany sposób powtarzał w każdym zakątku świata, zgodnie z tym, co zawarł w swej pierwszej encyklice "Redemptor hominis" (Odkupiciel człowieka): "W Chrystusie i przez Chrystusa najpełniej objawił się ludzkości Bóg, najbardziej się do niej przybliżył - i równocześnie w Chrystusie i przez Chrystusa człowiek zdobył pełną świadomość swojej godności, swojego wyniesienia, transcendentnej wartości samego człowieczeństwa, sensu swego bytowania" (RH, 11). Bez Chrystusa bowiem człowiek nie jest w stanie zrozumieć siebie samego.
W piątek, 8 kwietnia, pożegnaliśmy Ojca Świętego. Jego ciało spoczęło w krypcie Bazyliki św. Piotra. Odszedł od nas Człowiek wielkiej dobroci, bezgranicznej ofiarności, przejmującej wiary. Piotr i Ojciec. Syn polskiej ziemi. Pozostawił wielkie przesłanie o miłości Boga i człowieka, która domaga się naszej odpowiedzi.

Drodzy Bracia i Siostry,
Mimo żalu i smutku, które przepełniają nasze serce, proszę Was o gorliwą modlitwę do Ducha Świętego o wybór przez kardynałów kolejnego Następcy Piotra, który będzie przewodził Kościołowi świętemu na drogach wiary. Jan Paweł II, wybiegając myślą ku chwili tego wyboru, tak pisał w "Tryptyku rzymskim":
"Tak było w październiku pamiętnego roku dwóch konklawe,
i tak będzie znów, gdy zajdzie potrzeba,
po mojej śmierci.
Trzeba by przemawiała do nich wizja Michała Anioła.
"Con-clave": wspólna troska o dziedzictwo kluczy, kluczy Królestwa".
Na koniec pozwólcie, Najdrożsi, że wyrażę moje głębokie i serdeczne podziękowanie wszystkim za to, co w ostatnich dniach mogliśmy wspólnie przeżyć - za wielogodzinne czuwania i modlitwy, za Msze Święte i spowiedzi, za spontanicznie urządzane przez młodzież marsze pokoju oraz nastrój powagi i wyciszenia, za zapalone w wielu miejscach Poznania i archidiecezji znicze i za podjęty przez wiele osób trud wyjazdu do Rzymu na pogrzeb Jana Pawła II, szczególnie zaś za udział we Mszy Świętej odprawionej w dzień pogrzebu Ojca Świętego pod Poznańskimi Krzyżami.
Niech widzialnym i trwałym znakiem naszej wdzięczności wobec Ojca Świętego będzie wotum w postaci kościoła pod wezwaniem świętego Karola, który zostanie wzniesiony w Poznaniu - mieście, gdzie Jan Paweł II modlił się z nami w 1983 i 1997 roku. Niech modlitwa za Kościół i Papieża trwa. Uczyńmy też wszystko, aby dobro, które w tych dniach tak intensywnie się objawia - umacniało się i rozszerzało w przyszłości. W ten sposób najlepiej potwierdzimy nasze wołanie, które rozlegało się zawsze podczas spotkań z Ojcem Świętym: "Zostań z nami!".

Z pasterskim błogosławieństwem

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki