Dlaczego idziemy w procesji Bożego Ciała? Od kiedy Kościół świętuje Uroczystość Ciała i Krwi Chrystusa? Co uczestnictwo w procesji oznaczało dla ludzi średniowiecza, a co dla współczesnego katolika? To pytania, które pewnie niewielu ludzi sobie zadaje.
Procesja na pewno zawsze była jakimś manifestem. W czasach komuny udział w procesji był odpowiedzią katolika na pochód pierwszomajowy. W średniowieczu podkreślano, że przemarsz z Hostią ulicami miasta był jedyną szansą ujrzenia Ciała Chrystusa dla wielu grzeszników. Kontrreformacja największego znaczenia nadała żywej obecności Chrystusa w Hostii, czego nie uznawali protestanci. Za to w miastach zdominowanych przez protestantów wprowadzano oficjalne zakazy odbywania procesji, bądź prokurowano niespodzianki w rodzaju zagrodzonych łańcuchami ulic. Za to jeszcze w XVIII wieku procesje w dużych polskich miastach uświetniały salwy armatnie i wystrzały z muszkietów.
Uroczystość Bożego Ciała nie była jednak ani pierwszą, ani jedyną procesją praktykowaną przez katolików. Chodziliśmy w procesjach dziękczynnych, błagalnych i takich, które miały ukazać ludziom relikwie. Procesje zawsze były więc bardzo silnym znakiem religijności katolików na całym świecie.
Najświętsza Eucharystia była przedmiotem czci i uwielbienia już w pierwszych wiekach chrześcijaństwa. Wierni starali się oddać Ciału Bożemu jak największy szacunek i dlatego też, kiedy ludzi w świątyniach zaczęło przybywać, odgrodzono ołtarz od wiernych zasłonami. Ślady tej wydzielonej przestrzeni pozostały w szczątkowej, głównie symbolicznej formie w naszych dzisiejszych kościołach. Bardziej jest to jednak widoczne w obrządku bizantyjskim, gdzie po dziś dzień podczas sprawowania najważniejszych tajemnic ołtarz jest oddzielony od reszty świątyni tak zwanymi carskimi wrotami. Uwielbienie chrześcijan dla Najświętszego Sakramentu wynikało z prawdziwej i niezachwianej wiary w obecność Chrystusa w Hostii. To najważniejsze przesłanie Uroczystości Ciała i Krwi Chrystusa, a wszelkie kolejne powody są jedynie następstwem tej prawdy.
Historia Bożego Ciała sięga połowy XIII wieku. Oficjalnie po raz pierwszy uroczystość tę obchodzono w belgijskim Liege w 1247 roku. Bezpośrednim impulsem miało tu być objawianie błogosławionej mniszki Julianny de Retine, opatki klasztoru Mont Cornillon, leżącego niedaleko Liege. Miała widzenia, które zinterpretowano jako wezwanie do obchodzenia specjalnego święta na cześć Eucharystii. Owo wezwanie dość szybko wprowadzono w życie na najwyższych szczeblach władzy kościelnej dzięki pewnemu faktowi, który nadaje historii ustanowienia święta dodatkowego wymiaru. Otóż powiernikiem mniszki Julianny był archidiakon z Liege Jacques Pantaleon z Troyes, którego my znamy na ogół jako Urbana IV. Właśnie on, kiedy został obrany papieżem, ustanowił Uroczystość Bożego Ciała świętem Kościoła powszechnego. W 1264 roku przygotował w tym celu specjalną bullę, która jednak nie została ogłoszona, bo uniemożliwiła to śmierć Urbana IV. Trzeba było przeszło pół wieku, aby do tematu wrócił papież Jan XXII, który w roku 1317 ogłosił Boże Ciało świętem całego Kościoła.
Z nazwą święta związane jest jeszcze inne cudowne wydarzenie. W XIII wieku we włoskim Oriveto ksiądz stracił wiarę. Odprawiając Mszę Świętą, nie wierzył, że w trzymanej w dłoniach Hostii może być obecny Chrystus. Wtedy z Hostii zaczęła się sączyć krew, która spłynęła na materiał pokrywający ołtarz. Cud ten wydarzył się w roku 1263, a corporo leżące wówczas na ołtarzu przechowywane jest do dzisiaj.
Według św. Tomasza
Bulla Papieża Jana XXII nie nakazywała w Boże Ciało sprawowania procesji, jest to więc w powszechnym wymiarze obyczaj nieco późniejszy. Za pierwsze poświadczone zapisami procesje Corpus Domini uznaje się jednak te z Kolonii odbywające się w latach 1264-1279, chociaż niektóre źródła przesuwają ten fakt jeszcze o dziesięć lat później. Procesje w Kolonii, które można uznać za pierwowzór większości procesji Bożego Ciała, również tych prowadzonych w Polsce, są znacznie młodsze od tzw. procesji rzymskich. Taka procesja to po prostu wolny marsz towarzyszących w wierze ze śpiewem. Kolejnym przodkiem naszej diecezji były tak zwane procesje błagalne, cieszące się znacznie większą popularnością na terenach rolniczych. Wielu historyków Kościoła uważa nawet, że w średniowieczu była to główna forma pobożności. W takiej wiejskiej błagalnej procesji noszono krzyż, wodę święconą, figury i relikwie świętych. Procesje te miały przede wszystkim wyprosić u Boga urodzaj i zachowanie upraw od rozmaitych klęsk. Odnaleźć można także zapisy, które poświadczają, że już w latach osiemdziesiątych XIII stulecia takie polne procesje zatrzymywały się w określonych czterech miejscach oznaczających cztery strony świata. Tu znajdziemy początki tradycyjnych czterech ołtarzy, które obchodzimy przecież do dzisiaj. Za bezpośredniego przodka procesji Bożego Ciała uznaje się też bardzo popularne w średniowieczu procesje z relikwiami. Zresztą podczas pierwszej kolońskiej procesji w klasztorze św. Gerona obok Hostii niesiono relikwiarz z głową tego świętego i koronę św. Heleny. Hostię uznawano jednak za najważniejszą relikwię i z czasem wyparła ona wszystkie inne. Za oficjalnego przodka naszej procesji uznajemy te z Kolonii, z tego względu, że właśnie tam wprowadzono obyczaj obnoszenia Najświętszego Sakramentu. Co ciekawe, najpierw Hostię noszono w kielichu, a dopiero potem w ozdobnej monstrancji.
Na upowszechnienie noszenia Najświętszego Sakramentu w procesjach nie bez wpływu pozostały też dwa inne popularne w średniowieczu zwyczaje. Pierwszy z nich to zabieranie Hostii w podróż dla ochrony przed niebezpieczeństwami. Drugi to obyczaj zanoszenia Komunii chorym. W owym czasie wymagano od wiernych towarzyszenia kapłanowi nie tylko w drodze do chorego, ale także podczas powrotu do kościoła. Z tego też powodu kapłan zabierał w drogę drugą konsekrowaną Hostię. Wyprawa do chorego musiała więc w owych czasach przypominać najzwyklejszą procesję.
Przyjęta za pierwszą procesja Bożego Ciała w Kolonii różniła się od dzisiejszych przede wszystkim tym, że odbyła się przed Sumą. Z zapisów dowiadujemy się, że przyświecały jej dwa główne cele - obrona od wszelkiego zła i oczywiście uhonorowanie Najświętszego Sakramentu.
Warto wiedzieć, że to papież Jan XXII dodał do obchodów Bożego Ciała oktawę, a oficjum i Mszę św. ułożył sam św. Tomasz z Akwinu. Święty Tomasz teksty dobierał tak, aby służyły do rozważania najważniejszych prawd o Eucharystii, a w sekwencji zawarł streszczenie nauki Kościoła katolickiego o Eucharystii.
Chrystus i poeci
Procesja Bożego Ciała upowszechniła się w Europie w XIV i XV wieku, a jej naczelną ideą był bez wątpienia wątek adoracji Chrystusa. Wierni w procesji nieśli zapalone świece, akompaniowali jej muzycy, a kwiaty początkowo sypali chłopcy, nie dziewczęta. Dość szybko do procesji włączyły się cechy bractwa i wojsko, które niosły w niej swoje chorągwie. Obok chorągwi coraz częściej w procesji zaczęto też nosić obrazy. Już w XIV wieku w Niemczech procesji zaczęły towarzyszyć widowiska, które z czasem znalazły swoje miejsce na scenie. Niektóre z tych utworów miały wyraźną czteroczęściową konstrukcję, która sugeruje, że były odgrywane kolejno przy czterech ołtarzach.
W czasach reformacji procesja nabrała dodatkowej wagi jako manifest wiary, a także podkreślenie obecności ciała Chrystusa w Hostii, którą to przecież odrzucili protestanci.
W okresie reformacji procesja w wielu miejscach stała się problemem. Na przykład w protestanckim w dużej mierze Gdańsku rajcy miejscy po prostu jej zabronili, a w Toruniu jezuici, którzy chcieli poprowadzić ludzi na miejski rynek, natknęli się na grodzące ulice łańcuchy. Wcale nierzadko zdarzały się przypadki publicznego wyszydzania, opluwania, a nawet aktów przemocy wobec uczestników procesji.
Kontrreformacja i normujący jej postanowienia Sobór Trydencki dodały prestiżu obchodom Bożego Ciała, które miało być dniem głównej procesji Kościoła katolickiego. Ta z kolei miała być obchodzona jak najbardziej uroczyście, tak aby zachwycić nie tylko wiernych, ale i przeciwników. Za najpiękniejsze i najbardziej widowiskowe uznawano barokowe procesje w Hiszpanii, którym towarzyszyły wielkie teatralne widowiska uliczne nazywane autos sacramentales. Stworzenie takiego widowiska było najwyższym zaszczytem, więc teksty pisali jedynie najznamienitsi poeci, wśród których prym wiódł sam Calderon. Owa hiszpańska tradycja procesyjna stała się matką niezwykle barwnych i wielkich procesji Ameryki Południowej, które podobno w widzach i uczestnikach zostawiają niezatarte wrażenia.
Armaty w czwartek, armaty w niedzielę
Pierwsza informacja o uroczystej procesji na terenie Polski pochodzi z diecezji krakowskiej, gdzie jej odprawienie zarządził w 1320 roku biskup Nanker. Stopniowo zwyczaj ten przyjmowały kolejne diecezje, aby w XV wieku objąć cały kraj. W swojej istocie ówczesna procesja była niemal tożsama z tą, którą znamy z naszych czasów. Już wtedy wychodziła z kościoła do czterech ołtarzy przybranych zielenią i kwiatami. Prowadził ją kapłan niosący konsekrowaną Hostię w monstrancji. Przy każdym ołtarzu śpiewano fragment Ewangelii, a kapłan błogosławił wiernych Najświętszym Sakramentem.
W naszym kraju najsłynniejsze i najbarwniejsze procesje były dziełem krakowian. Największa szła z Wawelu do Kościoła Mariackiego i oczywiście uczestniczył w niej król wraz z całym dworem. Nie brakowało najznamienitszych przedstawicieli duchowieństwa, uniwersytetu, wojska, wiernych i ubranych na biało dziewcząt. Pisząc "największa", nie popełniamy błędu, bowiem w owych czasach w dużych polskich miastach procesje prowadzono z wielu kościołów przez całą oktawę - kolejno dzień po dniu według rangi świątyni. Z czasem takich praktyk zakazano i obchodzono uroczyście tylko jedną procesję.
Również w Polsce Boże Ciało z czasem nabrało charakteru widowiska, a nawet hucznej zabawy.
W urządzaniu tak zwanych żywych obrazów, widowisk i przedstawień o życiu Chrystusa i wielu innych świętych przodowali jezuici. Z czasem do owych przedstawień dołączyły również widowiska historyczne przedstawiające choćby najazd Tatarów. Organizowały je głównie cechy rzemieślnicze, które ze swej natury okrasiły je wielką dozą miejskiego folkloru. Przedstawienia wzbudzały powszechną wrzawę i aplauz, ale z czasem zostały uznane za zbyt hałaśliwe i odwodzące wiernych od istoty święta, więc metropolici stopniowo ich zakazali. Wypada jeszcze wspomnieć, że obecne obchody lajkonika krakowskiego są żywą pamiątką tamtych czasów.
Biskupi coraz częściej zwracali uwagę na podniosłość i religijną atmosferę święta. Zalecali, aby wiernych przygotowywać do niego poprzez spowiedź i Komunię Świętą.
Zakaz owych zabaw nie oznaczał jednak końca "hałasu" w Boże Ciało, bo jeszcze do drugiej połowy XVIII wieku urządzano zawody strzeleckie bractwa kurkowego, a samą procesję uświetniały wystrzały z armat, muszkietów i hakownic. Strzelano także w niedzielę po Bożym Ciele, którą zresztą od tego obyczaju nazwano Strzelniczą lub Prochowniczą.
Zabrać błogosławieństwo do domu
Chociaż teraz Boże Ciało nie jest aż tak bardzo zdominowane przez folklor, to wiele obyczajów zachowało się do dziś. W wielu miejscowościach mężczyźni i kobiety zajmujące eksponowane pozycje idą w strojach ludowych. Po dziś dzień na wsiach ludzie wierzą, że przyniesione z ołtarza gałęzie brzozowe zapewnią urodzaj i uchronią przed chorobami. Kiedyś utykano je nie tylko w domach, ale i na polach na okres całej oktawy. Chyba już całkowicie zarzuconym obyczajem jest święcenie wianuszków z polnych ziół. Kiedyś układano je przy ołtarzu nawet na cały tydzień, aby "przesiąknęły" świętością. Później okadzano nimi domostwa, dekorowano ubranka niemowląt niesionych do chrztu, wkładano w dłonie zmarłym, czy też wieszano je na całe lata przy pamiątkowym obrazku z Pierwszej Komunii Świętej. Wianuszki były też symbolem miłości, a zakochane dziewczyny wiły je dla swoich wybraków.
Boże Ciało jest zresztą najbardziej ukwieconym katolickim świętem, a symbole piękna rzucane, ścielące drogę przed niesionym w procesji Ciałem Chrystusa towarzyszą mu niemal od samego początku. Nie tylko w Polsce.
Ks. dr Wojciech Przeczewski Wydział Teologiczny UAM
- W procesji Bożego Ciała uczestniczymy z kilku powodów. Z jednej strony, chcemy uczcić Chrystusa obecnego w Eucharystii. Z drugiej, chcemy zamanifestować, że nie jest to nasza prywatna sprawa i chcemy tę radość obcowania z Chrystusem objawić całemu światu. Ważne jest także to, że w ten sposób pokazujemy, że Chrystus nie chce być zamknięty jedynie w murach kościoła, tylko chce być obecny również wśród nas, na ulicy, w pracy, w życiu. W procesji niesiemy monstrancję, której oddajemy cześć. Warto zwrócić uwagę na to, że my też jesteśmy takimi monstrancjami, które niosą Chrystusa także poza mury świątyń.
Procesje pasyjne i różańcowe
Sewilla
Słynne na cały świat procesje w hiszpańskiej Sewilli nie są związane z Bożym Ciałem, a z Wielkim Tygodniem (Semana Santa). Poruszający się niejednokrotnie w upale czy w deszczu, często boso, nazarenos przez kilka godzin przemierzający ulicę to znak charakterystyczny tych procesji. Nazarenos są członkami bractw zwanych Hermandadem, którzy idą w procesji w intencji, której nie zdradzają innym. W tej procesji ludzie wychodzą ze swoich parafii, by połączyć się i razem zmierzać w kierunku katedry.
Od Lepanto do Chocimia
W 1571 roku miała miejsce wielka bitwa morska pod Lepanto. Równocześnie w Rzymie trwała procesja różańcowa, w której niesiono obraz Matki Boskiej Śnieżnej. Zwycięstwo nad Imperium Otomańskim przypisano wtedy właśnie różańcowi i Matce Boskiej, której wizerunek zyskał też od tamtej chwili tytuł Matki Bożej Zwycięskiej. Polskim Lepanto nazywa się często bitwę z Turkami pod Chocimiem w 1621 roku. Polacy odnieśli tam początkowo zwycięstwo nad dwukrotnie silniejszym wrogiem, ale po śmierci hetmana Chodkiewicza morale wojska osłabły i sytuacja wyglądała dla Polski bardzo nieciekawie. Tymczasem Turcy zdecydowali się podpisać bardzo korzystny dla Polski traktat pokojowy. W trakcie chocimskich wydarzeń w Krakowie 3 października odbyła się wielogodzinna procesja różańcowa w intencji wojsk polskich i ojczyzny. Udział w procesji brali wszyscy krakowianie, ściskając w rękach różańce. Na pamiątkę tego wydarzania co roku w Krakowie na ulicę wychodziła wielka różańcowa procesja dziękczynna. Zwycięstwem różańcowym zwykło się też określać tryumf pod Temesvar w 1689 roku.