Logo Przewdonik Katolicki

Betlejem bez chrześcijan?

Seweryn Lubecki OFM
Fot.

Wydarzenia w Betlejem i w całej Ziemi Świętej zmieniają się niczym w kalejdoskopie. Niepewność jutra i obawa przed tym, co ma nadejść, stały się udziałem wiernych chrześcijan przebywających na ziemi wybranej przez Boga. Z dnia na dzień powiększają się szeregi "specjalistów" od walki z terroryzmem i agentów bezpieczeństwa, lecz proporcjonalnie rośnie liczba ludzi zagrożonych...

Wydarzenia w Betlejem i w całej Ziemi Świętej zmieniają się niczym w kalejdoskopie. Niepewność jutra i obawa przed tym, co ma nadejść, stały się udziałem wiernych chrześcijan przebywających na ziemi wybranej przez Boga.


Z dnia na dzień powiększają się szeregi "specjalistów" od walki z terroryzmem i agentów bezpieczeństwa, lecz proporcjonalnie rośnie liczba ludzi zagrożonych i przestraszonych. Kurcząca się garstka chrześcijan z nadzieją wybiega myślą ku Bożemu Narodzeniu. W sklepach pojawiają się pierwsze sztuczne choinki, światełka, ozdoby. Atmosfera jest jednak mało świąteczna. Nikt nie może mieć za złe mieszkańcom Betlejem, którzy na nadchodzące święta patrzą od strony ekonomicznej. Liczą na turystów i pielgrzymów - może coś w pośpiechu kupią, zostawią parę dolarów. Niestety, szerząca się bieda nie pozwala na wznioślejsze myśli. Chodzi o przetrwanie. Alternatywa jest smutna: opuścić Betlejem, Ziemię Świętą i dołączyć do krewnych w Ameryce czy Europie. Exodus chrześcijan z Ziemi Świętej trwa...

To nie był dobry rok


Mijający rok 2003 nie przyniósł nic dobrego mieszkańcom Betlejem. Do marca odczuwaliśmy skutki oblężenia i okupacji Bazyliki Bożego Narodzenia. Całodobowa godzina policyjna, kontrola miasta przez wojsko izraelskie, niemożność wyjazdu do pracy w Izraelu, budowa muru oddzielającego obydwa państwa - to tylko niektóre ze smutnych wydarzeń tego roku. Jednakże najbardziej przygnębiający jest brak jakichkolwiek perspektyw na przyszłość. Dotychczasowe próby wznowienia rozmów pomiędzy zwaśnionymi stronami spełzły na niczym. Nic nie wskazuje na szybkie zakończenie tak zwanej Drugiej Intifady, czyli powstania Palestyńczyków przeciwko okupacji izraelskiej. Radykalne ugrupowania muzułmańskie przybierają na sile i znajdują coraz większy posłuch wśród ludności. Wszelkie środki bezpieczeństwa (do których miał należeć również budowany mur) podjęte przez Izrael okazały się zawodne.
Nie był to również dobry rok dla pielgrzymów i turystów. Wjazd do Betlejem był utrudniony. Wiele grup zostało zawróconych z punktu kontrolnego Jerozolima-Betlejem. Turyści i pielgrzymi bali się wjeżdżać do wielu miejsc - z mapy pielgrzymek zniknęły Emaus, Betania, Betfage, od wielu lat nie można wjechać do Jerycha, Hebronu czy Nablus. Ograniczenie ruchu pielgrzymkowego jest szczególnie dotkliwe dla Betlejem. Tutaj istnieje wiele warsztatów rzemieślniczych trudniących się wyrabianiem dewocjonaliów z drzewa oliwnego czy masy perłowej. Kto dziś ma kupować tego rodzaju przedmioty? Pustkami świecą hotele i restauracje. W naszym franciszkańskim domu pielgrzyma od czasu do czasu jakaś grupa zamówi obiad, o noclegi natomiast pielgrzymi proszą tylko raz w roku, na Boże Narodzenie. Każdy zdaje sobie sprawę, że nawet gdyby nastąpiła poprawa sytuacji w Ziemi Świętej od strony politycznej, na rozwój ruchu pielgrzymkowego trzeba będzie czekać wiele lat.

Exodus chrześcijan z Ziemi Świętej


Brak pokoju, pracy, perspektywy na lepsze jutro, niezmiernie trudne "dzisiaj" - to tylko niektóre z przyczyn wyjazdu (niestety, często na zawsze) chrześcijan z Izraela i Palestyny. Od dłuższego czasu obserwujemy powolny, lecz trwały spadek liczby chrześcijan w Ziemi Świętej - są oni niewiele znaczącą garstką: stanowią około dwóch procent ludności Izraela i Palestyny. Przypuszcza się, że po 1948 roku 230 tysięcy chrześcijan opuściło Ziemię Świętą, natomiast po 1967 z Palestyny wyjechało ich 35 procent. A przecież w XIX wieku chrześcijanie stanowili w Jerozolimie aż 25 procent mieszkańców. Trudno mówić o statystykach dokładnie, jednakże te najbardziej oficjalne są alarmujące. W Jerozolimie mieszka dziś tylko 12 tysięcy chrześcijan, natomiast muzułmanów 143 tysiące i 400 tysięcy żydów.
Dlaczego chrześcijan w Ziemi Świętej jest coraz mniej? Zapewne do takiego stanu rzeczy przyczynił się masowy powrót żydów do Izraela i ogromy przyrost naturalny muzułmanów. Ale to tylko jedna strona medalu. Emigracja chrześcijan z Palestyny i Izraela jest zapewne następstwem braku perspektyw na lepsze i bardziej pokojowe jutro. Problemem dla chrześcijan jest również niemożność zapewnienia swoim dzieciom należytej edukacji. Szkoły chrześcijańskie borykają się z wieloma problemami, zaś szkoły państwowe blokują wszystko, co ma związek z chrześcijaństwem. Rodzice nie chcą posyłać dzieci do szkół muzułmańskich czy żydowskich. Młodzież, jeśli tylko jest to możliwe, emigruje i podejmuje studia na uniwersytetach europejskich lub amerykańskich. Prawie nikt z nich nie wraca do Ziemi Świętej. Kolejną przyczyną emigracji są restrykcje nałożone przez Izrael na ludność arabską. Zdecydowana większość chrześcijan w Ojczyźnie Chrystusa to Arabowie. Ich los pod okupacją jest nie do pozazdroszczenia. Czują się opuszczeni i zdani tylko na siebie. Nie jest tajemnicą, że bogate kraje muzułmańskie wspierają swoich braci w wierze. Zapewne solidarność żydów i muzułmanów z całego świata z ich wyznawcami w Ziemi Świętej jest o wiele większa od chrześcijańskiej. W obliczu smutnej sytuacji chrześcijan podejmuje się wiele inicjatyw powstrzymujących emigrację, jednakże działania te są niewystarczające. Statystki alarmują, że około roku 2020 chrześcijanie będą stanowili tylko 1,6 procent ludności Izraela i Palestyny. Kościół katolicki i prawosławny próbuje zaradzić takiej przyszłości poprzez budowanie małych osiedli mieszkaniowych dla chrześcijan. Jeżeli jednak nie ulegnie zmianie sytuacja w Ziemi Świętej, nie wiadomo, czy ktoś w nich w ogóle zamieszka.

Jakaś światłość nad Betlejem


Sytuacja, którą opisałem, nie napawa optymizmem. Pozytywnego myślenia i nadziei na przyszłość zdaje się brakować tutejszym mieszkańcom. Nawet najbardziej odważni załamują ręce i stają się bezradni.
Czy obchody Bożego Narodzenia przywrócą choć trochę nadziei i radości w sercach chrześcijan z Betlejem i całej Ojczyzny Chrystusa? Ojciec Artemio Vitores, który w jednym ze swoich artykułów poświęcił wiele miejsca aktualnej sytuacji w Ziemi Świętej, pisze, że chrześcijanie, chociaż zepchnięci na margines, są prawdziwą nadzieją dla tego skrawka ziemi. Chrześcijańskie przesłanie pokoju, przebaczenia i sprawiedliwości jest kluczem do rozwiązania problemu izraelsko-palestyńskiego. Pomimo trudnej sytuacji politycznej i gospodarczej, katolicy z Betlejem przyjdą tłumnie na Nowennę przed Bożym Narodzeniem i uroczyście będą obchodzić to święto. Światło promieniujące z Betlejemskiej Groty nie może zgasnąć. Dzieciątko Jezus, w całej swej niewinności i bezbronności, raz jeszcze przypomni, że jeśli nie staniemy się podobni do dzieci, nie wejdziemy do Królestwa Bożego. Dzieciątko raz jeszcze podniesie swą rękę i pobłogosławi umęczoną cierpieniem Ziemię Świętą i cały świat.

W artykule wykorzystano materiał zebrany przez A. Vítoresa, Tierra Santa se queda sin cristianos, Tierra Santa 760 (2003) 49-56.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki