Logo Przewdonik Katolicki

Pośpiech do wspomaganego samobójstwa

Krzysztof Mielnik-Kośmiderski, Edynburg
fot. Mininyx Doodle/Getty Images

Powiedzenie „Kropla drąży skałę, nie przez siłę, ale przez wytrwałość” jest dobrze znane w całym zachodnim świecie. Lewicowe środowiska w Wielkiej Brytanii najwyraźniej uznały, że proces drążenia ich własnych skał trzeba przyspieszyć. I to w trybie natychmiastowym.

K ontrowersyjna kwestia legalizacji wspomaganego samobójstwa zatacza na świecie coraz szersze kręgi. Proceder odebrania sobie życia pod nadzorem medyka prawnie dozwolony jest już w Niemczech, Kanadzie, Belgii, Finlandii, Holandii, Portugalii, Nowej Zelandii, Hiszpanii i Szwajcarii. W ostatnich tygodniach temat odbił się szerokim echem na Wyspach Brytyjskich.

Krótka dyskusja w parlamencie
Wszystko zaczęło się 29 listopada 2024 r., gdy w Westminsterze zajęto się ustawą o nieuleczalnie chorych dorosłych (The Terminally Ill Adults Bill), wniesioną przez Kim Leadbeater, posłankę aktualnie rządzącej Partii Pracy. Ustawa o prawnym usankcjonowaniu samobójstwa osób dorosłych stanowi rozwinięcie szerszej myśli ideologicznej, w skład której wchodzi liberalizacja przepisów aborcyjnych i eutanazyjnych.
Projekt zakładał umożliwienie dokonania wspomaganego samobójstwa bez konieczności ubiegania się o zgodę Sądu Najwyższego, a jedynie po zatwierdzeniu przez kilkuosobowy panel ekspertów. Miałoby to umożliwić wydanie wielokrotnie wyższej liczby pozwoleń na uśmiercenie pacjentów, którzy wyrażą taką wolę.
Zgodnie z propozycją Leadbeater, panelowi rozpatrującemu każdy wniosek o wspomagane samobójstwo przewodniczyłby już nie sędzia, a prawnik. W skład gremium wchodziłby także psychiatra i pracownik socjalny. Dopiero w przypadku pojawienia się zastrzeżeń dotyczących zdolności danej osoby do podejmowania świadomych decyzji istniałaby ewentualność skierowania sprawy do wyższej instancji. Ze względu na koszty i zawiłości proceduralne przypuszczalnie dotyczyłoby to jedynie niewielkiego odsetka przypadków.
Sporny projekt został poddany pod głosowanie w parlamencie i przyjęty stosunkiem 330–275. Do jego procedowania doszło po zaledwie pięciu godzinach dyskusji.

Głosy rozsądku
Fakt przyjęcia ustawy w tak delikatnej materii w tak bezrefleksyjny sposób oburzył katolików. Przewodniczący episkopatu Anglii i Walii kard. Vincent Nichols wyraził swój sprzeciw, określając debatę jako absolutnie niewystarczającą w obliczu tak złożonego problemu. „Uważam, że jest głęboko nieodpowiedzialne ze strony jakiegokolwiek rządu, aby pozwolić na przeprowadzenie zmiany na taką skalę bez należytego, wspieranego przez rząd procesu parlamentarnego” – powiedział.
W rozmowie z Christian Fellowship w News UK duchowny obrazowo rozwinął istotę swych obiekcji, nawiązując do głosowania z 2004 r., gdy brytyjscy parlamentarzyści przez ponad 700 godzin rozwodzili się nad kwestią etycznej dopuszczalności… polowań na lisy. Temat ochrony zwierząt rozbudzał emocje do tego stopnia, że wymagał wszczęcia specjalnego rządowego dochodzenia, a echo ówczesnych rozstrzygnięć przez wiele miesięcy pobrzmiewało w brytyjskich mediach. Jak łatwo wyliczyć, nad ustawą dotyczącą życia lisów pracowano aż 140 razy dłużej niż nad projektem, mającym z założenia fundamentalne znaczenie dla ludzkiej egzystencji.
Obawy kard. Nicholsa zbiegły się z opinią 24 znanych brytyjskich psychiatrów, którzy wyrazili zaniepokojenie szybkością i bezrefleksyjnością procedowania aktu prawnego. W liście kierowanym do „The Times” lekarze napisali: „Jesteśmy zaniepokojeni pośpiechem komisji rozpatrującej projekt ustawy o wspomaganym samobójstwie. Trzy dni debaty wydają się niewystarczające do rozważenia tak ważkiej kwestii, jaką jest samobójstwo wspomagane przez lekarza”.
Ważny głos w temacie wniosła Catherine Robinson z Right To Life. W imieniu organizacji zajmującej się ochroną życia Robinson wskazała, że ustawa sama w sobie zawiera sporo niedociągnięć, które powinny były zostać wyjaśnione jeszcze przed poddaniem jej pod głosowanie. W liście otwartym skierowanym przez Right To Life czytamy: „Chociaż Kim Leadbeater i jej sojusznicy wielokrotnie obiecywali posłom, że ich ustawa będzie poddana obiektywnej ocenie komisji (…), istnieją poważne obawy co do sposobu, w jaki jej komisja przeprowadzała dotychczasowe kontrole. Co ciekawe, wszystkich ośmiu zaproszonych świadków z krajów, w których wspomagane samobójstwo zostało zalegalizowane, było zwolennikami tegoż, podczas gdy nie wysłuchano żadnych głosów z Kanady, Holandii czy Belgii, gdzie istnieją poważne obawy dotyczące nadużyć w egzekwowania istniejącego prawodawstwa. Jednocześnie z ustnych sesji dowodowych wykluczono ważne głosy ze strony głównego doradcy rządu ds. strategii zapobiegania samobójstwom, Brytyjskiego Towarzystwa Geriatrycznego, lekarzy opieki paliatywnej i ekspertów prawnych z odpowiednią wiedzą specjalistyczną oraz szeregu grup zajmujących się prawami osób niepełnosprawnych i starszych”.
Wśród sporej rzeszy ekspertów, którzy poparli wspomagane samobójstwo, wielu przedstawiło niepokojące zalecenia, wskazując choćby na to, że poczucie sprawiania ciężaru bliskim jest uzasadnionym powodem do ubiegania się o pomoc w popełnieniu samobójstwa. Co zdumiewające, jeden z australijskich posłów, zaproszony przez Kim Leadbeater do złożenia zeznań, doszedł do kuriozalnego wniosku, jakoby samobójstwo wspomagane było formą… zapobiegania samobójstwom (sic!).

Coraz więcej wątpliwości
Pod wpływem autorytetów swoje opinie zaczęli wygłaszać także obywatele. Temat budzi żywe zainteresowanie w internecie. Wśród komentujących przeważają obawy o to, czy scedowanie odpowiedzialności z sędziów na niedookreślonych ekspertów nie doprowadzi do nadużyć, dramatycznych pomyłek i zmniejszenia transparentności procesu.
Warto dodać, że w ostatnich dniach podjęto jeszcze jedną kwestię. Od czasu brexitu w Wielkiej Brytanii odnotowuje się spadki w zatrudnieniu tzw. social workers. Pracownicy opieki społecznej są zbyt zajęci realizacją bieżących zadań, by pozwalać sobie na uczestniczenie w nowo powstałych panelach. Jak donosi „Telegraph”, przekonanie ich do dodatkowej pracy wymagać będzie znacznego zwiększenia wydatków na wynagrodzenia. Sporym obciążeniem dla budżetu okaże się także finansowanie szkoleń podnoszących kwalifikacje tych, którzy wyrażą zainteresowanie decydowaniem o życiu i śmierci współobywateli.
Gęstniejąca atmosfera wokół tematu, pojawiające się problemy organizacyjne oraz widmo dalszych opóźnień w procedowaniu ustawy irytują jej lobbystów. Często do tego stopnia, że w sposób bezpardonowy decydują się na atakowanie jej krytyków. W tych kategoriach można spojrzeć na sprawę Danny’ego Krugera. Jeden z najbardziej rozpoznawanych brytyjskich działaczy przeciwko wspomaganej śmierci, postać medialna oraz autor wielu artykułów prasowych w obronie życia, stał się obiektem dochodzenia w sprawie rzekomych nieprawidłowości w dysponowaniu darowiznami wartości 55 tys. funtów. Konkretne zarzuty nie są znane, ponieważ szczegóły dochodzeń prowadzonych przez organy nadzorcze są utrzymywane w tajemnicy. Współpracownicy Krugera wskazują na to, że próby jego zdyskredytowania mają na celu przede wszystkim umniejszenie jego wkładu w bieżącą debatę.
Jak zakończy się proces wdrażania kontrowersyjnego prawa na Wyspach? Obrońcom życia, którzy wbrew przeciwnościom wciąż walczą o powstrzymanie zmian, pozostaje wiara w to, że ostatecznie – mimo wszystko – zwycięży tam zdrowy rozsądek.
 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki