Martin Pollack, którego słuchałam nie raz podczas spotkań autorskich, rozumiał Europę Środkowo-Wschodnią jak mało kto. Widział ją jako tygiel narodów, wpływających na siebie, współżyjących ze sobą, najpierw w zgodzie, potem nie. Studiował slawistykę na uniwersytetach m.in. w Wiedniu i Warszawie, przetłumaczył na niemiecki wszystkie książki Ryszarda Kapuścińskiego, był wielkim propagatorem polskiej literatury. W Polsce jego książki publikuje Wydawnictwo Czarne.
Był dokumentalistą i to w czasie, gdy literatura faktu nie była jeszcze tak popularna jak teraz. Zanurzał się w historię, w losy ludzi w liczbie mnogiej i pojedynczej. Szukał śladów, szperał, zagłębiał się i robił to rzetelnie. W wywiadzie dla Polskiego Radia kilka lat temu mówił: „Jestem Austriakiem. Mieszkałem w Polsce, Czechach i Jugosławii. Przekonałem się, że trzeba otwarcie mówić o trudnych wątkach w historii. Inaczej się nie da. Nie możemy milczeć”.
Mieszkał na wsi we wschodniej Austrii, bywał w Wiedniu, od kilku lat chorował na nowotwór. Wiele mu zawdzięczam.
Nieznany ojciec
„Po roku 1945 latami dużo milczano, przemilczano i pomijano milczeniem. Moja generacja dorastała w milczeniu, które czasami prawie dudniło w uszach. Z czasem przyzwyczailiśmy się do niego i pod koniec nie było nam wcale łatwo przerwać to milczenie, które miało również uśmierzającą, uspokajającą i usypiającą moc, i zacząć stawiać naszym ojcom podchwytliwe pytania. Patrząc na to wstecz, muszę powiedzieć, że długo się ociągaliśmy, za długo” – pisał w eseju Nieznajomy, mój ojciec.
Był chyba pierwszym, który zaczął rozliczać się z wojenną przeszłością ojców w Austrii. Swojego stracił z oczu, gdy miał trzy lata, nawet go nie pamiętał. Gdy miał lat 15, dowiedział się, kim był: SS-Sturmbannfuehrerem, szefem Gestapo w Linzu i Grazu, należał do SD, dowodził Einsatzgruppe na Słowacji i Sonderkommandem w Warszawie. Rozstrzeliwał polskich zakładników w 1944 r., polował na Żydów i na partyzantów. Jednym słowem: był zbrodniarzem wojennym. Został zamordowany w 1947 r. przez przewodnika, który prowadził go przez granicę włosko-austriacką – Gerhard Bast wędrował przez góry Tyrolu ukradkiem, chciał dostać się do swojej rodziny i zabrać ją do Paragwaju. Chwilę potem Martin Pollack skończył trzy lata, jego matka wyszła za mąż ponownie, a ojczym wychowywał go jak swoje dziecko. Na jego wychowanie duży wpływ mieli rodzice ojca, miał z nimi bardzo bliskie kontakty.
W domu dziadków panował kult ojca, o którym mówiło się tylko dobrze lub wcale. O historii swojej rodziny napisał w książce Śmierć w bunkrze. Opowieść o moim ojcu – odważnie i z poruszającą szczerością zmierzył się z nazistowskim dziedzictwem ojca, dziadków i rodziny. Po jej przeczytaniu nasuwa się od razu pytanie: ile było takich domów, w których wisiały na ścianie zdjęcia mężczyzn w mundurach SS, ilu dziadków, którzy wciąż wierzyli w nazizm i kultywowali pamięć o wielkich Niemcach. W domu Pollacka głównym ideologiem nazizmu po wojnie była babcia. Pilnowała, żeby jej jedyny wnuk został wychowany w tym duchu. Nigdy nie przyznała się do tego, że podczas wojny wydarzyło się coś złego, że nazizm był odpowiedzialny za zbrodnie. Rozgoryczona jego wyborem studiów – slawistyką, i to w Warszawie! – wysłała do niego list, w którym ostrzegała młodego studenta przed wyborem na żonę Polki lub, co gorsza, Żydówki. Śmierć w bunkrze nie jest wydaniem sądu, a raczej poszukiwaniem niewygodnych faktów, o których się milczy, próbą poznania swojego nieznanego ojca, uporaniem się z tym, czym karmiła go babcia: „jesteś zupełnie jak ojciec”, „wypisz wymaluj Gerhard”. Po co sięgać do tych czasów? Minęło tyle lat, kolejnych pokoleń już te rzeczy nie interesują. A jednak historia nas dogania w ten czy inny sposób. Martin Pollack był bardzo czuły na współczesne zmiany społeczne, zauważał niepokojące tendencje w Austrii i w innych krajach. Niestety możemy tylko powiedzieć, że jego przewidywania się spełniły, gdy niedawne wybory w Austrii po raz pierwszy od czasów wojny wygrała skrajnie prawicowa partia.
Pogmatwanej historii swojej rodziny poświęcił także książkę Kobieta bez grobu. Historia mojej ciotki, z kolei eseje zebrane w książce Topografia pamięci dotyczą tego wszystkiego, czego nie chce się w pamięci zachowywać. To odkopywanie losów zamordowanych w Babim Jarze, Katyniu, Treblince, gdzieś w Słowenii i Besarabii. Po śladach grobów masowych mordów wędrował w książce Skażone krajobrazy, tworząc swoistą mapę i ucząc patrzeć na pagórki, lasy i doły inaczej. Pytał: jak się mieszka na cmentarzysku Europy?
Galicja
Ale pierwszą książką Martina Pollacka był reportaż literacki o rozbudowanym tytule: Po Galicji. O chasydach, Hucułach, Polakach i Rusinach. Imaginacyjna podróż po Galicji Wschodniej i Bukowinie, czyli wyprawa w świat, którego nie ma. Fikcyjna podróż pociągiem prowadzi nas w krainę zamieszkałą przed I wojną światową przez różne narodowości, do miast i miasteczek, dzielnic żydowskich, rusińskich wiosek, miejskich kawiarni.
Melancholijny ton zniknął w kolejnej pozycji poświęconej Galicji, w Cesarzu Ameryki. Późniejszy Pollack patrzy na historię już innymi oczami, widzi znacznie więcej niż idylliczny obrazek, wie, co się pod nim kryje. Jego spojrzenie na polską Galicję łączy się znowu z austriacką historią, tym razem z okresu przed i w czasie I wojny. Uważał, że Habsburgowie traktowali Galicję jako „kolonię”, a za porażkę w 1914 r. obwiniali Rusinów i Żydów z Galicji. Oskarżeni o szpiegowanie na rzecz Rosji, masowo byli wysyłani do obozów w Austrii lub na miejscu rozstrzeliwani bez sądu. Z tą prawdą Austria zaczęła się rozliczać dopiero niedawno.
Cesarz Ameryki ma podtytuł Wielka ucieczka z Galicji i opowiada o fali emigracji, która zaczęła się pod koniec XIX w.
i trwała do 1918 r. Ameryka jako ziemia obiecana kusiła wygodnym życiem i możliwością szybkiego wzbogacenia się. Galicyjscy chłopi sprzedawali wszystko, co mieli (czyli niemal nic…), i starali się dostać do Hamburga na statek. Pollack opisuje całą drogę, pełną udręk i oszustów, przemytników i pośredników, którzy stosowali nie tylko wymyślne metody wyłudzania pieniędzy, ale i przemoc. Są i handlarze żywym towarem, którzy posługiwali się kodem: „worki kartofli” to niezbyt urodziwe dziewczyny, które sprzedaje się do tanich domów publicznych w Indiach i Egipcie, „srebrne łyżki” określają dziewczyny ładne, przeznaczone dla wymagającej klienteli na przykład w Buenos Aires, „delikatne mięso” to ich określenie na młode Galicyjki. Na pomysł zajęcia się tym tematem Pollack wpadł podczas czytania starych gazet i czasopism w Bibliotece Jagiellońskiej. Przeglądał potem dokumenty w archiwach Wiednia, Krakowa i Lwowa. Przykładów dostarczały mu sprawy karne i artykuły zamieszczane w prasie.
Nieaktualne? Właśnie obecnie jak najbardziej aktualne, bo te wszystkie procedery dzieją się i dzisiaj, a horror galicyjskich imigrantów rozgrywa się na całym świecie i tuż obok. Tę samą udrękę przeżywają ludzie na granicy z Białorusią: wykorzystywani, okradani, bez pieniędzy i dokumentów, bez domów, porzuceni, zdani na łaskę i niełaskę przemytników i handlarzy żywym towarem.
---
Martin Pollack miał niezwykłą zdolność obserwacji dziejowych mechanizmów. W rozmowie z PAP powiedział: „Nie jestem optymistą. Nie uważam, że natura ludzka może się zmienić na lepsze. Dla niemieckich mediów relacjonowałem wojnę na Bałkanach, tam masowe mordy działy się niemal na oczach świata. Czy wiemy, co tak naprawdę dzieje się teraz na Ukrainie? Tam pewnie też już są jakieś masowe groby, które odkryjemy za kilkanaście lat. Ale nawet jeżeli wiemy, że takie rzeczy mogą się jeszcze zdarzyć, to właśnie dlatego nie powinniśmy zostawiać grobów w zapomnieniu”.
Książki Martina Pollacka wydane po polsku
- Po Galicji. O chasydach, Hucułach, Polakach i Rusinach. Imaginacyjna podróż po Galicji Wschodniej i Bukowinie, czyli wyprawa w świat, którego nie ma”, 2000
- Ojcobójca – przypadek Filipa Halsmanna, 2005
- Śmierć w bunkrze. Opowieść o moim ojcu, 2006
- Sarmackie krajobrazy, 2006
- Dlaczego rozstrzelali Stanisławów, 2009
- Cesarz Ameryki. Wielka ucieczka z Galicji, 2011
- Pogromca wilków. Trzy duety literackie, 2012
- Skażone krajobrazy, 2014
- Topografia pamięci, 2017
- Kobieta bez grobu: Historia mojej ciotki, 2020