Relacjonowanie rozwoju konfliktu, zainicjowanego atakiem Izraela na Iran w nocy z 12 na 13 czerwca, mija się z celem – w chwili gdy czytelnicy „Przewodnika” otrzymają ten numer, bieżący stan rzeczy nie będzie przypominać opisywanego. Zamiast tego spróbujmy zastanowić się, jaka przyszłość może czekać Iran po obecnym przesileniu.
Iran nie dał powodu
„Patrz, oto naród jak powstająca lwica […] podnosi się i nie spocznie, aż pożre swą zdobycz i krew zabitych wypije” – gdy kartkę z tym cytatem ze Starego Testamentu (Księga Liczb) prezydent Benjamin Netanjahu wkładał w szczelinę jerozolimskiej Ściany Płaczu, świat nie wiedział jeszcze, że za kilka godzin nastąpi realne uderzenie. Od tej pory jesteśmy świadkami wydarzeń, które sam Izrael nazywa „operacją specjalną”, a które w istocie są wojną, do jakiej być może włączą się Stany Zjednoczone.
Izrael tłumaczy atak koniecznością zapewnienia bezpieczeństwa państwa wobec śmiertelnego zagrożenia, jakie stanowiłby nuklearny potencjał jego czołowego przeciwnika. Dostępne analizy bieżących wydarzeń nie wskazują jednak na obecność jakichkolwiek bezpośrednich sygnałów, świadczących o podjęciu przez Iran kroków w kierunku produkcji broni jądrowej. Szpiegowskie satelity nie ujawniły wzrostu promieniowania w okolicy irańskich ośrodków badawczych, a tylko ów wzrost mógłby być twardym dowodem na to, że Teheran zdecydował się przestawić swoje atomowe wysiłki z celów cywilnych (elektrownie) na militarne. Zakaz produkcji broni jądrowej nie jest zresztą jedynie postulatem, wymuszanym na Iranie przez Zachód, lecz obowiązującą w tym kraju rzeczywistością prawną. Już w połowie lat 90. ubiegłego stulecia ajatollah Chamenei wydał fatwę (opinia religijna z obowiązującą mocą), głoszącą, iż produkcja, a tym bardziej użycie broni masowego rażenia – od gazowej po nuklearną – jest niezgodne z zasadami islamu. Fatwa ta obowiązuje po dziś dzień.
Pełna treść artykułu w Przewodniku Katolickim 26/2025, na stronie dostępna od 24.07.2025