Chrześcijaństwo nie jest religią będącą miłym dodatkiem pogłębiającym nasze życie i wzbogacającym je o mniej lub bardziej interesujące rytuały. Chrześcijaństwo jest w pierwszym rzędzie sposobem patrzenia na rzeczywistość i stylem przeżywania jej zgodnie z pragnieniami serca Boga, by w ten sposób doświadczyć pełni życia oraz zbawienia, które przyniósł światu Jezus Chrystus. Cała reszta chrześcijańskiego życia jest (a przynajmniej powinna być) albo wynikiem takiego podejścia, albo środkami pomagającymi w dojściu do niego. Podstawowym narzędziem pozwalającym przeżywać swoje życie w taki sposób jest rozeznawanie duchowe, czyli sztuka podejmowania decyzji zgodnych z sercem Boga. To sięgająca starożytności i nadal nieustannie tętniąca życiem praktyka, która pozwala wierze zakorzenić się w codzienności. Dzięki niej duchowość nie jest czymś odklejonym od naszego życia, lecz wręcz przeciwnie: pozwala odkryć, że każda chwila jest częścią naszego życia duchowego. Zgodnie z tą wizją Bóg, w którego wierzymy, nie jest odległą ideą, ale kimś bliskim, życzliwym i zaangażowanym w naszą codzienność.
Głos pasterza
Do kwestii rozeznawania nawiązywał niejednokrotnie w swoim nauczaniu Jezus Chrystus. O tym temacie opowiadał za pomocą scen zaczerpniętych z życia codziennego, jak obraz rybaków, którzy wybierają dobre ryby, a odrzucają złe (por. Mt 13, 47–48); kupca, który potrafi pośród wielu pereł rozpoznać tę o największej wartości (por. Mt 13, 45–46); rolnika, który orząc pole, natrafia na coś, co okazuje się skarbem (por. Mt 13, 44). Żeby dobrze zrozumieć, na czym polega ta fundamentalna dla chrześcijańskiego życia praktyka, przyjrzyjmy się jednej z najbogatszych znaczeniowo metafor, jakimi posłużył się Mistrz z Nazaretu:
„Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Kto nie wchodzi do owczarni przez bramę, ale wdziera się inną drogą, ten jest złodziejem i rozbójnikiem. Kto jednak wchodzi przez bramę, jest pasterzem owiec. Temu otwiera odźwierny, a owce słuchają jego głosu; woła on swoje owce po imieniu i wyprowadza je. A kiedy wszystkie wyprowadzi, staje na ich czele, a owce postępują za nim, ponieważ głos jego znają. Natomiast za obcym nie pójdą, lecz będą uciekać od niego, bo nie znają głosu obcych” (J 10, 1–5).
W czasach Jezusa, ze względów bezpieczeństwa, pasterze różnych stad gromadzili stada w jednej jaskini czy zagrodzie. Wspólnie łatwiej było ochronić je przed drapieżnikami lub złodziejami. Jednak przez noc owce z różnych stad mieszały się ze sobą. Żeby zatem rano na nowo rozdzielić owce na stada, pasterze rozstawiali się daleko od siebie i każdy wołał swoją trzodę za pomocą charakterystycznego okrzyku, zaśpiewu, swoistej melodii. W ten sposób owce zgromadzone w jednym miejscu szły w stronę dobrze im znanego głosu ich pasterza i tym sposobem każdy pasterz gromadził na nowo własną trzodę. Zgodnie z tą metaforą, jak do owiec dochodzą okrzyki różnych pasterzy, tak do każdego człowieka poprzez rzeczywistość, w jakiej żyje, dociera wiele głosów. Nawołują go one w różne strony. Niektóre z nich mogą pochodzić od złodzieja i mogą okazać się śmiertelnie niebezpieczne. Byłby to obraz podążania za inspiracjami pochodzącymi do złego ducha, od tego, co w nas nieuporządkowane i fałszywe, co prowadzi do pogrążenia się w egoizmie i grzechu wyniszczającym nas samych i innych. Inne głosy mogą pochodzić od różnych pasterzy, którzy są przyjaźnie nastawieni, ale owca idąca za ich głosem po prostu nie jest na swoim miejscu i nie korzysta z pełni dobrodziejstw wypływających z chodzenia za swoim pasterzem. Ten obraz z kolei przedstawia sytuację, w której osoba z różnych przyczyn nie jest w stanie rozeznać najlepszej dla siebie drogi. Może to dotyczyć zarówno życiowego powołania, jak i poszczególnych, codziennych sytuacji. W końcu, pośród wielu innych głosów można usłyszeć głos dobrego pasterza, prowadzącego swoje owce na najlepsze pastwiska, kochającego je i znającego je po imieniu (notabene relacja pasterza do owiec bywała podobna do więzi, jakie nas dzisiaj łączą z naszymi czworonożnymi domowymi przyjaciółmi). To oczywiście wyobrażenie życia w kontakcie z Bogiem, którego głos nieustannie rozbrzmiewa w świecie i w nas samych, oraz podążania za Jego życiodajnymi natchnieniami i poruszeniami, czyli obraz „życia w obfitości” (J 10, 10), którego pragnie dla nas Bóg. Rozeznawanie jest zatem sztuką polegającą na nabieraniu biegłości w rozpoznawaniu głosu Dobrego Pasterza, by podejmować decyzje prowadzące nas ku Życiu.
Języki i dialekty
W 2022 roku papież Franciszek poświęcił zagadnieniu rozeznawania cały cykl katechez podczas środowych audiencji generalnych. W pierwszej z nich zauważył, że rozeznawanie jest sztuką kształtującą nasze życie i więź z Bogiem. To „aktywność inteligencji, doświadczenia, a także woli, aby uchwycić sprzyjającą chwilę: są to warunki dokonania dobrego wyboru” – pisze papież jezuita. Podkreśla on, że rozeznawanie wiąże się z trudem ciągłego poznawania samego siebie i troski o swoją relację z Bogiem. Rozeznawanie według tradycji chrześcijańskiej polega bowiem nie tyle na jakimś rodzaju prywatnego objawienia, które Duch Święty daje człowiekowi, ile wnikliwym wsłuchiwaniu się w dobiegający do nas zewsząd głos Boga. Metaforycznie można by powiedzieć, że Bóg przemawia do człowieka zarówno w językach oficjalnych, takich jak Pismo Święte, Tradycja i Magisterium Kościoła, jak i w różnych bardziej osobistych dialektach, gwarach i slangach, takich jak wydarzenia w naszej codzienności i świecie, rozmowy z innymi ludźmi, poruszające nas filmy i książki, nasze marzenia i uczucia, w końcu milczenie, pogłębiona modlitwa i sumienie. Im bardziej jesteśmy wsłuchani w różne kanały, którymi Bóg się z nami komunikuje, tym większa szansa, że dobrze zinterpretujemy to, co Stwórca ma nam do powiedzenia. Choć niezastąpionym przyjacielem rozeznawania duchowego jest zdrowy rozsądek, to proces ten wymaga żywej więzi z Bogiem, bo jest ono czymś więcej niż nasze przemyślenia i kalkulacje. Z drugiej strony, to że podczas modlitwy pojawi się w naszej głowie jakaś myśl, wizja, słowo czy intuicja, nie oznacza jeszcze, że w ten sposób przemówił do nas Bóg. To może być owoc naszej wyobraźni nasiąkniętej pobożnymi cytatami i obrazami, a prowokowanej mniej lub bardziej uświadomionymi pragnieniami. Konieczna jest zatem konfrontacja z rzeczywistością. Nieocenioną pomocą bywa tutaj rozmowa z przyjacielem, towarzyszem duchowym czy inną osobą, która dobrze nas zna i do której mamy zaufanie.
Bóg, świat i ja
O problemie rozpoznawania źródeł myśli i poruszeń, w których szukamy głosu Boga, pisze św. Jan: „Umiłowani, nie dowierzajcie każdemu duchowi, ale badajcie duchy, czy są z Boga, gdyż wielu fałszywych proroków pojawiło się na świecie” (1J 4, 1). Na czym to badanie polega? Klasycy rozeznania, jak Ewagriusz z Pontu czy Ignacy Loyola, zgodnie zachęcają, by przyglądać się, z czego może wynikać dana myśl i do czego ma nas doprowadzić, uwzględniając możliwe pułapki, w jakie możemy przy tym wpaść. Do tych ostatnich należy zaliczyć przede wszystkim nieuporządkowane przywiązania i lęki. Pierwsze będą pociągać ku sobie, drugie będą blokować i skłaniać do ucieczki. Brak świadomości, że takie mechanizmy w nas funkcjonują, drastycznie ogranicza możliwość nawet czysto zdroworozsądkowego podejmowania decyzji, nie wspominając już o uważności na bardziej subtelne duchowe poruszenia.
Początek, środek i koniec
Podstawą prawdziwego rozeznawania duchowego jest więc świadomość siebie (w tym swoich pragnień, emocji, przywiązań i ograniczeń), żywa więź z Bogiem oraz uważność na otaczający nas świat. Gdy wszystkie trzy elementy są obecne, wówczas podejmowanie codziennych decyzji zgodnych z wolą Bożą staje się czymś quasi naturalnym. Prędzej czy później, człowiek zaczyna jednak odchodzić od któregoś z elementów. Może to być zaniedbanie autorefleksji, odejście od pogłębionej modlitwy lub lekceważenie zewnętrznych okoliczności. Wówczas może się okazać, że nasze spontaniczne decyzje nie prowadzą nas już na życiodajne pastwiska Dobrego Pasterza, ale na coraz dziksze manowce. Święty Ignacy zaleca wtedy spokojną analizę przebiegu danej decyzji: co stało u jej początku, jak przebiegał proces spowodowany tą decyzją i jakie są tego ostateczne skutki (por. Ignacy Loyola, Ćwiczenia duchowe, 333). Tym sposobem odkrywamy, w którym momencie w głos, który uważaliśmy za śpiew naszego Pasterza, wkradły się fałszywe nuty, odciągające nas od celu.
Dostępne dla wszystkich
O rozeznawaniu duchowym powstały niezliczone książki, traktaty teologiczne i artykuły. Mówi o nim Pismo Święte, sporo pisali o nim ojcowie pustyni, wielcy mistrzowie duchowi różnych epok oraz współcześni autorzy. Patrząc na opasłe tomy analizujące tę tematykę, można nabrać przekonania, że to niemalże jakaś wiedza tajemna dla wybranych. Tymczasem całe to zjawisko można opisać jednym zdaniem: gdy próbujemy uczciwie poznawać siebie, otaczającą nas rzeczywistość i Boga, wtedy nasze decyzje realizują marzenie Boga o rozprzestrzenianiu się Jego Królestwa pośród nas. Nie potrzeba do tego tytułów naukowych ani godności kościelnych. Wystarczy otwarte serce i odrobina refleksji.