Logo Przewdonik Katolicki

Hołd oddany naturze

Marta Szostak
fot. Materiały prasowe

Wchodzę w tę wiosnę głęboko przekonana o tym, że misją sztuki jest zatrzymywanie w miejscu i czasie – to te momenty, kiedy zachwycamy się czymś tak intensywnie, że wszystko dookoła przestaje mieć znaczenie i znika. Seans Makbeta i płyta Terra Mater tylko mnie w tym utwierdziły.

Motyw przewodni tego tekstu to natura. A dokładniej: muzyka w naturze i natura muzyki.

Szepty z daleka i z bliska
Akt pierwszy: sala kinowa, a w niej – transmisja wystawianego przez londyński teatr Donmar Warehouse Makbeta z Davidem Tennantem i Cush Jumbo w rolach głównych. Równo z wybiciem godziny 19.00 na ekranie, zamiast 40-minutowego maratonu reklam i zwiastunów, pojawia się skrajnie minimalistyczna, biała scena, a razem z nią dźwięk. Przeszywający, nieustępliwy, iluzoryczny i rzeczywisty w tym samym czasie. Potrzebowałam chwili, by uświadomić sobie, że głosy, które słyszę wokół siebie, nie należą do osób siedzących na widowni, choć brzmiały tak, jakby szeptano do mnie na zmianę z daleka i bardzo bliska, zza pleców i prosto do ucha. Słyszeliście kiedyś Państwo o technice nagrywania binauralnego? Polega ona na rejestrowaniu dźwięku za pomocą dwóch niezależnych od siebie mikrofonów, które umożliwiają utrwalenie bardzo zniuansowanego materiału. Dzięki temu słuchacz nie tylko jest w stanie precyzyjnie określić odległość i źródło dźwięku, ale i natychmiast wpada do króliczej nory niesamowicie realistycznej dźwiękowej iluzji. Czyli – to, co usłyszałam na początku, tak samo mi się wydawało, jak i było prawdą. Decyzja o wykorzystaniu tej techniki w spektaklu, w którym z każdą minutą zanurzamy się w coraz gęstszej kakofonii paranoicznych głosów w głowie Makbeta – mistrzostwo.

Muzyka zmysłów
I muzyka! Tak namacalna, że trudno było nie próbować po nią sięgnąć. Celtycka magia na śpiew, dudy, flet, skrzypce, akordeon i gitarę. Ilekroć wracała, nie dowierzałam – jak to możliwe, że wystarczy kilka sekund, bym znalazła się w Szkocji? Tak wyraźnie czuła zapach tamtejszego powietrza, ciepłego deszczu i mokrego mchu? Tak mocno wyostrzała wzrok, by spróbować objąć nim niekończące się wrzosowiska? To jedna z tych rzeczy, za które jako widzka kocham muzykę w teatrze i teatr sam w sobie najmocniej. Potrafi wystawić nas na doświadczenia, w trakcie których podważamy wszystko, co kiedykolwiek przeżyliśmy, i robi to w sposób, który najpierw łamie nas na kawałki (pozwalając nam uwierzyć w to, że coś tracimy), a później składa na nowo (pokazując, że tak naprawdę zyskaliśmy o wiele więcej). Zjawisko.

Matka Ziemia
Akt drugi: stół na poddaszu. Przy nim fotel, na nim laptop, a na nim – tłok w przeglądarkowych zakładkach. Widok znany, bo od ponad roku pojawiający się co najmniej raz na miesiąc, kiedy przychodzi czas podjęcia repertuarowych decyzji. W głowie wciąż ścieżka dźwiękowa z Makbeta i wewnętrzne rozterki – czy ja w ogóle mam ochotę słuchać czegokolwiek innego? Przekonywać Państwa do tego, by uwierzyli mi na słowo, kiedy mówię, że warto po tę inność sięgnąć? Wtem – L’Arpeggiata. Zespół, wobec którego zawsze żywiłam wiele ciepłych uczuć, z okazji swojego 25-lecia wydał płytę, której sama już nazwa poruszyła we mnie coś czułego: Terra Mater. Matka Ziemia. Nasze miejsce i nasz czas – niepowtarzalny, bo i też jedyny, który mamy. „Żyjemy dłużej, ale mniej dokładnie i krótszymi zdaniami” – zdiagnozowała nas przed laty Szymborska. Nie wiem, jak Państwo, ale ja się na tę pobieżność w swoim życiu nie zgadzam. Nie chcę w pędzie, mimochodem, nie chcę niezauważenie. Chcę intensywnie i prawdziwie. Odnalazłam Terra Mater na portalu streamingowym, wybrałam losowo jeden z utworów (The Taylor And The Mouse – angielska pieśń tradycyjna, której wiek szacowany jest na ok. 300 lat) i już wiedziałam, że to jest to. To jest ten moment zatrzymania, przeżycia i doświadczenia.
L’Arpeggiata to wokalno-instrumentalny międzynarodowy zespół, który przez ostatnie ćwierć wieku wyspecjalizował się w łączeniu kompozycji przeważnie XVII-wiecznych z muzyką współczesną, jazzem i muzyką tradycyjną. Najczęściej czerpie ze zdobyczy muzyki włoskiej, hiszpańskiej i francuskiej, ale jak na załączonym obrazku za chwilę będzie słychać – nie stroni również od angielskiej.

Moment rozkwitu
Najnowszy album zespołu to hymn do natury. Wybrany repertuar tworzy tribute dla jej różnorodności – z jednej strony mamy Händla i jego operę Serse, w której usłyszeć można słynną arię Ombra mai fù, będącą wyznaniem miłosnym skierowanym w stronę… platanu („Delikatne i piękne liście mojego ukochanego platanu / dla Was niechaj znów rozkwita los / Grzmoty, błyskawice i nawałnice / niech Wam nigdy nie obrażają drogiego spokoju / niech nie przychodzą, by Was znieważyć, drapieżne wiatry południowe”), z drugiej zaś – wspomnianą już angielską pieśń folkową, opowiadającą losy krawca i jego myszy. Pomiędzy tymi dwiema kompozycjami Christina Pluhar, założycielka L’Arpeggiaty, umieściła utwory między innymi Tarquinia Meruli, Heinricha Bibera i Claudio Monteverdiego. Każdy z nich to hołd oddany naturze – czasem bardzo dosłownie (śpiew ptaków, kumkanie żaby, powiewy wiatrów), czasem w przenośni. Szwedzka mezzosopranistka Malena Ernman (ciekawostka – prywatnie mama aktywistki Grety Thunberg) opowiada nam historie,  które przenoszą nas w czasie i robią to w sposób, który mógłby trwać wiecznie.
Wchodzę w tę wiosnę głęboko przekonana o tym (a seans Makbeta i zapętlona Terra Mater tylko mnie w tym utwierdziły), że misją sztuki jest zatrzymywanie właśnie. Są to te momenty, kiedy zachwycamy się czymś tak intensywnie, że wszystko dookoła przestaje mieć znaczenie i znika, choćby i na kilka krótkich chwil, z których wracamy odżywieni. Poruszeni. Czujący.
Trudno o lepszy moment rozkwitu niż ten, w którym jesteśmy teraz.
Pytanie tylko – czym ten rozkwit dla nas będzie i jak wielką rolę pozwolimy odegrać w nim sztuce. Czemuś pozornie nienamacalnemu i wcale niestojącemu wysoko na liście życiowych priorytetów. Może warto spróbować ułożyć sobie tę listę na nowo i choćby eksperymentalnie – spróbować umieścić na jej szczycie… życie?
Ja spróbuję. A Państwo?

---

MaKbet z Davidem Tennantem i Cush Jumbo
Reżyseria: Max Webster
2025


---

Terra Mater  
Christina Pluhar & L'Arpeggiata
Warner Music Poland
2025

 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki