Logo Przewdonik Katolicki

W świecie morderców i kanibali

Angelika Szelągowska-Mironiuk
Fot. Unsplash

Jednymi z najpopularniejszych podcastów, a także filmów dokumentalnych na platformach streamingowych, są obecnie teksty kultury należące do tego samego gatunku: true crime, czyli opowieści o prawdziwych zbrodniach. Co sprawia, że fascynują nas historie, których sami z pewnością nie chcielibyśmy doświadczyć?

Wmoich licealnych i studenckich czasach potrzebę kontaktu z grozą zaspokajaliśmy poprzez oglądanie horrorów. Fikcyjne wydarzenia (bądź te, które miały być inspirowane faktami), w których pojawiały się duchy, zamaskowani sadyści i jump scare’y, pasjonowały nas, pozwalały poczuć się dorośle, a niekiedy nawet wywoływały śmiech, jeśli były zmontowane niezbyt zręcznie. Choć horror jako gatunek bynajmniej nie wymiera, współcześnie ludzie w wieku licealnym, studenckim i poststudenckim (choć starsi oczywiście również) potrzebę aplikowania sobie pewnych dawek strachu zaspokajają często, wykorzystując w tym celu inne teksty kultury: podcasty i seriale z gatunku true crime, czyli opowiadające o prawdziwych zbrodniach.

Jaki jest twój ulubiony seryjniak?
Fascynacja wymyślonymi potworami ustąpiła w jakimś stopniu miejsca zainteresowaniu seryjnymi lub wyjątkowo brutalnymi mordercami. Fani wielu znanych podcastów, takich jak Piąte: nie zabijaj, Kryminatorium czy Zbrodnie bez cenzury, tworzą często liczne internetowe społeczności, w których nie tylko dzielą się opiniami o poszczególnych odcinkach, ale też dyskutują o innych sprawach kryminalnych, polecają sobie książki, omawiają sprawy zaginięć i… piszą, jaki jest ich „ulubiony” seryjniak (czyli seryjny zabójca). Twórcy popularnych podcastów z tego nurtu oczywiście stają się rozpoznawalni i potrafią swoją popularność monetyzować: tworzą specjalne płatne odcinki, wydają książki i nawiązują różne współprace reklamowe. Niektórzy spośród nich wypowiadają się także na ważne tematy społeczne – np. Justyna Mazur-Kudelska z Piąte: nie zabijaj mówi o swoim doświadczeniu leczenia otyłości i wspiera osoby dotknięte tą chorobą. Psychologowie, socjologowie oraz inni obserwatorzy tego trendu zadają sobie czasami pytanie, czy moda na słuchanie opowieści o krwawych masakrach i intrygach seryjnych morderców nie powinna nas niepokoić. To uzasadnione rozterki – za każdym razem, gdy z zapartym tchem śledzimy losy kogoś, kto dopuszcza się strasznych czynów, powinniśmy zadać sobie pytanie, na ile tego typu rozrywka jest etyczna. True crime może szkodzić: i wcale nie mam tutaj na myśli tego, że ktoś może wpaść na pomysł naśladowania „seryjniaka”, bo tego typu scenariusze są mało prawdopodobne (choć morderstwa „inspirowane” działalnością innych zabójców także są nieobce współczesnej kryminalistyce). Wątpliwe moralnie i szkodzące zbiorowej wrażliwości jest opowiadanie o zbrodniach jak o spektaklu lub sensacji, naruszanie prywatności osób bliskich ofierze lub sprawcy oraz romantyzowanie zbrodni. Na szczęście nie wszyscy podcasterzy i scenarzyści opowiadają o ludzkich dramatach w ten sposób. Opowiedziane z wyczuciem historie kryminalne mogą również przynieść pewne psychologiczne korzyści.

Możliwość wciśnięcia „stop”
Opowieści zawierające elementy grozy i drastyczności nie zaczęły nas fascynować w dzisiejszej epoce, a zainteresowanie mroczną stroną ludzkiej natury nie narodziło się wraz z powstaniem Spotify czy Netfliksa. Człowiek jest istotą z natury snującą opowieści – a opowiadane przez przedstawicieli naszego gatunku historie nie zawsze służą „pokrzepieniu serc”. Opowiadanie i słuchanie o makabrze to sposób na – jak się mówi w języku psychoterapii – opracowanie naszych lęków i napięć w bezpieczny sposób. W przeciwieństwie do tego, co przytrafia się nam w prawdziwym życiu, podczas słuchania o zbrodniach czy zaginięciach w wybranym momencie możemy wcisnąć „stop”, przewinąć szczególnie drastyczny fragment historii, a także wybrać te odcinki lub serie, które jesteśmy w stanie emocjonalnie udźwignąć. Słuchanie strasznych opowieści i ich tworzenie może być też przejawem sublimacji własnych agresywnych impulsów – innymi słowy, własną złość i frustrację wyrażamy nie poprzez robienie komuś krzywdy, a poprzez zajmowanie się tym, co przydarzyło się innym osobom. Liczne historie true crime mają również coś, co przynosi nam ulgę i przywraca (choćby na moment) wiarę w sprawiedliwość: jednoznaczne rozstrzygnięcie. W wielu odcinkach ciało zostaje odnalezione i godnie pochowane, morderca jest schwytany i osądzony, a słuchacz poznaje motywy, którymi kierował się złoczyńca. Otrzymujemy więc odpowiedź na pytanie „dlaczego?”, której nierzadko bezskutecznie domagamy się we własnym życiu. Podcasty, które opowiadają o zbrodniach blisko nas, z jednej strony zawierają przyjemny element grozy i napięcia, który jednak w jakimś stopniu kontrolujemy, a z drugiej – mimo całej brutalności – przynoszą ukojenie. Podobną strukturę można zaobserwować w wielu tradycyjnych baśniach i gawędach, które często zawierały elementy horroru, ale na końcu zło było odkryte i surowo ukarane. Historie niewyjaśnionych zbrodni pozwalają nam natomiast prowadzić własne „śledztwa”, co bywa intrygujące i daje poczucie własnych kompetencji. Można powiedzieć, że słuchanie, zwłaszcza w porze wieczornej, podcastów kryminalnych jest dla nas tym, czym dla naszych przodków było wsłuchiwanie się w bajania przy ognisku. Co więcej, tak samo jak baśnie, podcasty i seriale o prawdziwych zbrodniach mogą stanowić dla odbiorców przestrogę.

Ostrożność to nie frazes
Bycie „na bieżąco” z opowieściami true crime nie zapewni nam bezpieczeństwa. Poczucie kontroli często bywa złudne – niezależnie od tego, jak dobrze poznamy temat motywów zbrodni, nie będziemy w stanie w stu procentach ustrzec się przed przypadkowym spotkaniem z sadystycznym szaleńcem. Tym, co może jednak dać nam słuchanie historii o prawdziwych morderstwach, jest pewna doza ostrożności. Część twórców podcastów nie tylko stara się nie epatować okrucieństwem, ale też z każdej historii wyciągnąć wnioski, które mogą pomóc chronić siebie i bliskich. Osoby przedstawiające kryminalne, mroczne historie nierzadko wspominają, że podróżowanie autostopem nie jest najbezpieczniejszą opcją transportu, że narcystyczny partner może być dla nas groźny, a doświadczanie przemocy to nie wstyd, lecz powód do szukania pomocy. Można więc powiedzieć, że poza rozrywką i rozładowaniem napięcia w historiach true crime mogą być obecne elementy „edukacji dla bezpieczeństwa”, swego rodzaju „przysposobienia obronnego” dla osób dorosłych. Historie zabójstw mogą także pełnić rolę psychoedukacyjną – o ile oczywiście twórca opowie również o tym, jak kształtowała się psychika mordercy czy jego relacja z późniejszą ofiarą. Zwrócenie uwagi na wpływ wychowywania się w dysfunkcyjnej rodzinie na późniejsze zachowania agresywne człowieka lub przedstawienie w rzetelny sposób zagrożeń związanych z poznawaniem ludzi przez internet może uwrażliwiać słuchaczy na proces wylęgania się zła – i być może zgłoszenie swoich obaw i podejrzeń odpowiednim służbom. Twórcy podcastów i seriali mogą bowiem dotrzeć tam, gdzie nie sięga głos organizacji zwalczających przemoc domową, broniących praw kobiet czy dzieci. Są osoby, które właśnie od „dostarczycieli” opowieści o morderstwach czy porwaniach dowiadują się, że bicie dziecka zwiększa ryzyko, iż w przyszłości to ono będzie wyrządzało krzywdę innym ludziom.
Być może dzięki ostrożności nabytej za sprawą historii true crime będziemy kiedyś mogli zareagować na rodzące się zło na tyle wcześnie, że „pozbawimy” podcasterów czy scenarzystów filmowych nowego materiału na odcinek.
 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki