Logo Przewdonik Katolicki

Niepokorni Baszkirzy

Jacek Borkowicz
W miasteczku Bajmak przeciwko skazaniu Faila Ałsynowa protestowało nawet 10 tys. Baszkirów | fot. Anya Marchenkova/AFP/East News

Skazanie dysydenta spowodowało falę masowych protestów. Groźby naczelnika państwa, który nazwał manifestantów zdrajcami i zapowiedział surowe represje, nie podziałały. Zamieszkana w większości przez nierosyjską ludność Baszkiria to jedna z bardziej niepokornych krain Rosji.

Tysiączny tłum atakujący uzbrojonych po zęby gwardzistów Władimira Putina – to widok, o którym marzy niejeden zwolennik rozpadu Rosji. Rozgrzana do czerwoności atmosfera nie doprowadziła jednak, na szczęście, do krwawej rozprawy: zamiast kamieniami manifestanci obrzucili siły porządkowe kulami ulepionymi ze śniegu.
Film z tego zajścia nakręcony został w miasteczku Bajmak, leżącym na południu Baszkortostanu, jednej z autonomicznych republik Federacji Rosyjskiej. 16 stycznia 10 tysięcy Baszkirów protestowało tam przed budynkiem sądu przeciw skazaniu narodowego i ekologicznego działacza Faila Ałsynowa. Następnego dnia zapadł wyrok: dysydent skazany został na cztery lata pobytu w karnej kolonii. To z kolei, w piątek 19 stycznia, spowodowało falę masowych protestów w stolicy i wielu innych miejscach kraju. Nie pomogły groźby naczelnika państwa Radija Chabirowa, który nazwał manifestantów zdrajcami i zapowiedział surowe represje.

Odwrót od Moskwy
Urodzony w 1986 r. Ałsynow reprezentuje młode pokolenie Baszkirów, podstawowej narodowości republiki. Ludzie ci, wychowani w warunkach względnej swobody narodowościowej, jaka panowała w Rosji w pierwszych dwóch dekadach po rozpadzie ZSRR, nie są już, jak ich rodzice, zastrachanymi obywatelami drugiej kategorii. Wyedukowani w baszkirskich szkołach są świadomi własnej odrębności. Jednocześnie świetnie władając rosyjskim, mogą z pewnym skutkiem wykorzystywać instrumenty nagłaśniania własnych racji, choć w putinowskiej Rosji pozostało ich niewiele. Leśna i górzysta republika, ich mała ojczyzna, jest od lat obiektem rabunkowej eksploatacji minerałów, więc młodzi, protestując przeciw drenażom skał i wyrębowi, siłą rzeczy wspierają też opozycyjny wobec Moskwy ruch narodowy. W ostatnich dwóch latach doszedł im też nowy, niezwykle silny motyw protestu: Baszkirzy masowo wysyłani są na ukraiński front, skąd często wracają w metalowych trumnach. Jednym słowem, młoda Baszkiria ma powody, by nie lubić władz centralnych. A struktura tego konfliktu wskazuje, że owe przeciwności nie będą malały, a wręcz przeciwnie.
Ałsynow dorastał w czasie, gdy autonomiczne republiki nierosyjskich narodowości korzystały z wyzwania, jakie rzucił im prezydent Borys Jelcyn: „Bierzcie tyle niezależności, ile jesteście w stanie udźwignąć”. Jako dwudziestolatek stał się jednym z założycieli ruchu Kuk Bure, który łączył w sobie elementy działalności proekologicznej z hasłami rodzącego się separatyzmu. Baszkirzy są narodowością z grupy tureckiej, wyznają islam i mimo że od 400 lat stanowią część rosyjskiego państwa, nigdy się nie zasymilowali. Młodzi z Kuk Bure ulegali wtedy hasłom panturkizmu i pozdrawiali się gestem Szarych Wilków, nacjonalistycznej młodzieżówki Recepa Erdoğana. Przy tym czują się bardziej Baszkirami niż muzułmanami. Islam w ich kraju zakorzenił się na tyle silnie, że nie była go w stanie zniszczyć władza sowiecka. Moskwa zatem, zamiast konfrontacji, wybrała strategię obejścia problemu bokiem: dzisiaj oficjalne struktury islamskie są raczej podporą autorytarnej władzy centralnej niż zagrożeniem.
Na szczęście nie wszystko da się zaplanować. Jak wspomnieliśmy, góry baszkirskie są znakomitym rezerwuarem zaopatrzenia w surowce słabnącej z roku na rok rosyjskiej ekonomiki. Tak się składa, że najporęczniej wydobywać jest owe surowce – chociażby składniki soli kaustycznej, potrzebnej do czyszczenia rur kanalizacyjnych – z samotnie stojących gór. Ale te wzniesienia, przez Baszkirów zwane szichanami, są jednocześnie dla nich świętymi uroczyskami, pamiątką czasów, gdy naród jeszcze pozostawał pogański. Tak wygląda modelowy motyw rodzącego się konfliktu narodowościowego.
Na tym właśnie tle wiosną ubiegłego roku Ałsynow poderwał do protestu rodaków przeciwnych budowie kopalni złota w miejscowości Iszmurzino, niedaleko wspomnianego Bajmaku. Kontrakcją był pozew sądowy i ostatni wyrok, motywujący karę „szerzeniem mowy nienawiści” przez skazanego.
 
Manipulatorzy kontra rosnące masy
O co chodzi z tą „mową nienawiści”? Odpowiedź na to pytanie jest ciekawym przyczynkiem do kwestii meandrów polityki narodowościowej Kremla, a jednocześnie zmian świadomości, zachodzących w młodych pokoleniach baszkirskich. W 2014 r. Ałsynow wraz z kolegami założył nową organizację pod nazwą „Baszkort”. Przybrała ona już zdecydowanie narodowy charakter. Jej liderzy zorientowali się, że panturkizm, choć nośny jako ideologia, silny jest jedynie wśród względnie nielicznych środowisk młodej baszkirskiej inteligencji. Natomiast baszkirski nacjonalizm, umiejętnie połączony z hasłami ekonomicznymi, może być tym, co poderwie baszkirskie masy.
Moskwa, ze swej strony, umiejętnie próbuje neutralizować tendencje separatystyczne, wysyłając do Baszkortostanu, w charakterze górników-eksploatatorów, nie tyle etnicznych Rosjan, ile przedstawicieli innych narodów muzułmańskich: Czeczenów, Dagestańczyków, a nawet Kurdów. To przeciw ich obecności w baszkirskich lasach wzywał do oporu miejscowych Baszkirów Ałsynow. Czy i na ile „nienawistnie”? Tego nie wiemy, a raczej należy wątpić, by oskarżenia putinowskiego sądu były sprawiedliwe.
Tak czy inaczej, młody ruch baszkirski, z uniwersalistyczno-panturkistycznych pozycji, został lekko wymanewrowany w kierunku wewnętrznych waśni narodowościowych. Z drugiej strony z pewnością zyskał na sile dzięki napływowi tysięcy nowych zwolenników. Wysiłki Moskwy w celu neutralizacji zagrożenia pod tytułem „Baszkirzy” prawdopodobnie nie przyniosą pożądanych efektów.

Języczek u wagi rosyjskiej stabilizacji
Baszkiria, jedna z bardziej niepokornych krain Rosji z przeważającą nierosyjską ludnością (Baszkirzy i pokrewni im Tatarzy), jest terytorialnym łącznikiem między wbijającym się klinem w głąb kraju Tatarstanem a muzułmańskimi krajami Azji Środkowej. W tym charakterze można ją uznać za języczek u kruchej wagi rosyjskiej narodowościowej stabilizacji. Dlatego po rozpadzie ZSRR Moskwa obchodziła się z republiką Baszkortostanu względnie delikatnie, starając się nie prowokować tam niepotrzebnych konfliktów. Ten okres koniunktury umiał wykorzystać Murtaza Rachimow, prezydent kraju w latach 1993–2010. Ten były komunistyczny aparatczyk zdołał pobudować w kraju tysiąc szkół, w których po baszkirsku nauczano młodzież baszkirskiej historii oraz kultury. Nie antagonizował też narodowych mniejszości, chociażby czynnie wspierając miejscowe prawosławie. Dlatego w Baszkirii nie ma dziś konfliktu między Rosjanami a ludnością autochtoniczną. Gdyby Moskwa takowego zapotrzebowała, musiałaby go wzbudzić.
Jednak Rachimow, mimo niewątpliwych sukcesów na swoim podwórku – a właściwie dokładnie z tego powodu – został w 2010 r. zmuszony do dymisji przez rosnącego w autorytaryzm Putina. Jego następcą jest obecnie wspomniany Radij Chabirow, zręczny cynik, który wszedł w łaski Kremla, gdy w 2014 r. pomagał mu w opanowaniu ukraińskiego Krymu. Jednak centrala nie nagrodziła go tytułem prezydenta Baszkortostanu, który skasowano z momentem wymuszonego odejścia Rachimowa. Prezydent w Rosji może być tylko jeden, a nazywa się on Władimir Putin. Chabirow musi kontentować się skromniejszym tytułem głowy państwa (baszłyk).
Czy zajścia w Baszkortostanie można uznać za pierwsze z serii tąpnięć, poprzedzających wrażliwy okres przed przypadającymi na 17 marca wyborami prezydenta Rosji? To pokaże już niedaleka przyszłość.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki