Bóg sam w sobie nie potrzebowałby nas, ale czyni to, pomimo faktu, że wiąże się to z obarczeniem się wielu naszymi ograniczeniami: wszyscy jesteśmy ograniczeni, co więcej – grzeszni, a On się tym obarcza. Spójrzmy na przykład, ile cierpliwości miał dla swoich uczniów: często nie rozumieli Jego słów, czasami nie dogadywali się między sobą, przez długi czas nie mogli zaakceptować istotnych aspektów Jego przepowiadania, jak na przykład służba. A jednak Jezus ich wybrał i nadal im ufał. To ważne, Pan wybrał nas, abyśmy byli chrześcijanami. A my jesteśmy grzesznikami, popełniamy jeden grzech po drugim, ale Pan nadal w nas wierzy. To cudowne.
Istotnie zaniesienie wszystkim Bożego zbawienia było największym szczęściem Jezusa, Jego misją, sensem Jego życia pośród nas lub, jak mówi, Jego pokarmem. A w każdym słowie i czynie, w którym jednoczymy się z Nim, w pięknej przygodzie dawania miłości pomnaża się światło i radość: nie tylko wokół nas, ale także w nas.
Głoszenie Ewangelii nie jest więc czasem straconym: to bycie szczęśliwszym poprzez pomaganie innym w byciu szczęśliwymi; to wyzwalanie od siebie samych, pomagając innym w byciu wolnymi; to stawanie się lepszym, pomagając innym w stawaniu się lepszymi!
Anioł Pański, niedziela 21 stycznia
---
Jeśli spojrzymy na przyjaciół Boga, świadków Ewangelii w historii, na świętych, zobaczymy, że dla nich wszystkich Słowo było decydujące. Pomyślmy o pierwszym mnichu, św. Antonim, który, poruszony fragmentem Ewangelii podczas Mszy św., porzucił wszystko dla Pana; pomyślmy o św. Augustynie, którego życie zmieniło się, gdy Słowo Boże uzdrowiło jego serce; pomyślmy o św. Teresie od Dzieciątka Jezus, która odkryła swoje powołanie, czytając listy św. Pawła. I myślę o świętym, którego imię noszę, Franciszku z Asyżu, który po modlitwie przeczytał w Ewangelii, że Jezus posłał swoich uczniów, aby głosili, i wykrzyknął: „To jest, czego chcę, to jest, czego szukam, to całym sercem pragnę czynić!”. Są to życia zmienione przez Słowo życia, przez słowo Pana.
Ale zastanawiam się: dlaczego to samo nie dzieje się w przypadku wielu z nas? Tak wiele razy słyszymy Słowo Boże, które wchodzi jednym uchem, a wychodzi drugim: dlaczego? Być może dlatego, że jak pokazują nam ci świadkowie, nie wolno być „głuchymi” na Słowo. Grozi nam bowiem, że przytłoczeni tysiącem słów pozwolimy, żeby Słowo Boże przemknęło: słyszymy je, ale go nie słuchamy; słuchamy go, ale go nie strzeżemy; strzeżemy go, ale nie pozwalamy, by sprowokowało nas do przemiany. A przede wszystkim czytamy je, ale się nim nie modlimy, podczas gdy „czytaniu Pisma Świętego powinna towarzyszyć modlitwa, aby stało się ono rozmową między Bogiem a człowiekiem”.
Homilia podczas Mszy w Niedzielę Słowa Bożego, 21 stycznia
---
Jakże wiele związków, które rozpoczęły się w najlepszy sposób, przekształciło się następnie w relacje toksyczne, polegające na posiadaniu drugiej osoby, pozbawione szacunku i poczucia granic? To miłość, w której brakuje czystości: cnoty, której nie należy mylić z abstynencją seksualną – czystość jest czymś więcej niż abstynencja seksualna – lecz raczej trzeba ją wiązać z wolą, aby nigdy nie posiąść drugiej osoby. Kochać to szanować drugiego, dążyć do jego szczęścia, pielęgnować empatię dla jego uczuć, mieć wiedzę o ciele, psychologii i duszy, które nie są naszymi własnymi i które należy podziwiać ze względu na piękno, jakie niosą. Tym jest miłowanie, a miłość jest piękna. Rozwiązłość natomiast kpi sobie z tego wszystkiego: rozwiązłość łupi, porywa, konsumuje w pośpiechu, nie chce słuchać drugiego, a jedynie własnych potrzeb i przyjemności; rozwiązłość ocenia każde zaloty jako nudne, nie szuka tej syntezy między rozumem, popędem i uczuciem, która pomogłaby nam mądrze prowadzić egzystencję. Człowiek rozwiązły szuka tylko skrótów: nie rozumie, że droga miłości musi być pokonywana powoli, a ta cierpliwość, daleka od bycia synonimem nudy, tworzy szczęśliwe relacje miłosne.
Ale jest jeszcze drugi powód, dla którego rozwiązłość jest wadą niebezpieczną. Pośród wszystkich ludzkich przyjemności, seksualność ma donośny głos. Angażuje wszystkie zmysły; jest obecna zarówno w ciele, jak i psychice, a jest to bardzo piękne; lecz jeśli nie jest przywołana do porządku przez cierpliwość, jeśli nie jest wpisana w związek i historię, w której dwie osoby zamieniają ją w taniec miłości, przemienia się w łańcuch, który pozbawia człowieka wolności. Przyjemność seksualna, będąca darem Boga, jest podważana przez pornografię: satysfakcję bez relacji, która może rodzić formy uzależnienia. Musimy bronić miłości, miłości serca, umysłu, ciała. Czystej miłości w dawaniu siebie drugiemu, i to jest piękno relacji seksualnej.
Audiencja ogólna, środa 17 stycznia