Oto rodzaj relacji, jaką oferuje nam Ojciec: wzywa nas, abyśmy z Nim byli, pozostawiając nam możliwość przyjęcia zaproszenia lub nieprzyjęcia go. Nie oferuje nam relacji poddaństwa, lecz ojcostwa i synostwa, które jest koniecznie uwarunkowane naszą dobrowolną zgodą. Bóg ogromnie szanuje wolność, bardzo ją respektuje. Św. Augustyn używa w tym względzie bardzo pięknego wyrażenia, mówiąc: „Bóg stworzył cię bez ciebie, ale nie zbawia cię bez ciebie”. I z pewnością nie dlatego, że nie ma takiej zdolności – Bóg jest wszechmocny! – ale dlatego, że będąc miłością, w pełni szanuje naszą wolność. Bóg proponuje siebie, nigdy się nie narzuca.
W ten sposób wracamy do przypowieści: król – jak mówi tekst – „Posłał swoje sługi, żeby zaproszonych zwołali na ucztę, lecz ci nie chcieli przyjść”. Oto dramat tej historii: „nie” powiedziane Bogu. Ale dlaczego ludzie odrzucają Jego zaproszenie? Czy było to może przykre zaproszenie? Nie, lecz dlatego, że – jak mówi Ewangelia – „zlekceważyli to i odeszli: jeden na swoje pole, drugi do swego kupiectwa”. Nie obchodziło ich to, ponieważ myśleli o swoich sprawach. A ten król, który jest ojcem, Bogiem, co czyni? Nie poddaje się, stale zaprasza, wręcz poszerza zaproszenie, dopóki nie znajdzie tych, którzy je przyjmą, wśród ubogich. Spośród nich, którzy wiedzą, że nie mają wiele więcej, wielu przychodzi, aż wypełnią salę.
Jakże często lekceważmy Boże zaproszenie, ponieważ chcemy myśleć o własnych sprawach! Często walczymy, żeby mieć swój własny czas wolny, ale dzisiaj Jezus zaprasza nas, abyśmy znaleźli czas, który nas wyzwala: czas poświęcony Bogu, który przynosi ulgę i leczy nasze serca, który zwiększa w nas pokój, zaufanie i radość, który zbawia nas od zła, samotności i utraty sensu. Warto o to się starać, bo dobrze być z Panem, uczynić Jemu miejsce. Gdzie? We Mszy Świętej, w słuchaniu Słowa, w modlitwie, a także w działalności charytatywnej, ponieważ pomagając tym, którzy są słabi lub ubodzy, dotrzymując towarzystwa tym, którzy są samotni, słuchając tych, którzy proszą o uwagę, pocieszając tych, którzy cierpią, jesteśmy z Panem, który obecny jest w potrzebujących. Ale wielu myśli, że te rzeczy są „traceniem czasu” i w ten sposób zamykają się w swoim prywatnym świecie; i to jest smutne, i to rodzi smutek. Jakże wiele smutnych serc – z tego powodu, ponieważ są zamknięte.
Anioł Pański, niedziela 15 października
Zastanawiam się: na czym polega tajemnica św. Bakhity? Wiemy, że często osoba zraniona rani z kolei innych. Człowiek uciskany łatwo staje się ciemiężcą. Natomiast powołaniem uciśnionych jest wyzwolenie siebie i swoich prześladowców, stając się odnowicielami człowieczeństwa. Jedynie w słabości uciśnionych może się objawić moc Bożej miłości, która wyzwala jednych i drugich. Św. Bakhita bardzo dobrze wyraża tę prawdę.
Pewnego dnia jej opiekun daje jej mały krucyfiks, a ona, która nigdy niczego nie posiadała, przechowuje go zazdrośnie jak skarb. Patrząc na niego, doświadcza głębokiego wewnętrznego wyzwolenia, ponieważ czuje się zrozumiana i miłowana, a zatem zdolna ze swej strony do zrozumienia i miłowania. To był początek. Czuje się zrozumiana, czuje się i miłowana, a zatem zdolna ze swej strony do zrozumienia i miłowania innych. Istotnie powie: „Boża miłość zawsze towarzyszyła mi w tajemniczy sposób. Pan tak bardzo mnie umiłował: musisz kochać wszystkich… Trzeba im współczuć!”. Oto dusza Bakhity. Naprawdę, współczucie oznacza zarówno cierpienie z ofiarami jakże wielu okrucieństw obecnych w świecie, a także współczucie dla popełniających błędy i niesprawiedliwości, nie usprawiedliwiając, ale uczłowieczając. Tej czułości nas uczy: uczłowieczać. Kiedy wchodzimy w logikę walki, podziału między nami, złych uczuć, jeden przeciwko drugiemu, tracimy człowieczeństwo. I wiele razy myślimy, że potrzebujemy człowieczeństwa, być bardziej ludzkimi. I to jest praca, której uczy nas św. Bakhita: uczłowieczać, uczłowieczać siebie i uczłowieczać innych.
Bakhita, która stała się chrześcijanką, została przemieniona przez słowa Chrystusa, które codziennie rozważała: „Ojcze, przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią”. Dlatego powiedziała: „Gdyby Judasz poprosił Jezusa o przebaczenie, również znalazłby miłosierdzie”. Możemy powiedzieć, że życie św. Bakhity stało się egzystencjalną przypowieścią o przebaczeniu. Jakże wspaniale powiedzieć o kimś: „potrafił, potrafiła zawsze przebaczać”. I rzeczywiście zawsze potrafiła to uczynić: jej życie jest egzystencjalną przypowieścią o przebaczeniu. (…) Przebaczenie ją wyzwoliło. Przebaczenie, które najpierw otrzymała dzięki miłosiernej miłości Boga, a następnie przebaczenie udzielone uczyniło ją kobietą wolną, radosną, zdolną do miłowania.
Audiencja ogólna w środę 11 października, podczas której Franciszek mówił o św. Józefinie Bakhicie