Przywoływany tym razem fragment szóstego rozdziału Ewangelii św. Jana każe zadać pytanie o motywy odrzucenia Jezusa przez naród wybrany. Jak to się stało, że Żydzi szemrają, nie przyjmują Jego przesłania? Przecież czekają na mesjasza, chcą spotkać kogoś, kto przyniesie spełnienie Bożych obietnic. Dlaczego więc nie są w stanie unieść katechezy, którą Jezus głosi? Pamiętajmy oczywiście, że opór wobec Jezusa nie dotyczy wyłącznie narodu wybranego, a temat nie stracił na aktualności…
Całość szóstego rozdziału sugeruje, że idący za Jezusem Żydzi bardziej szukają nadzwyczajnych znaków niż katechezy. Nie godzą się na to, by rozmnożenie chleba było jednorazową Bożą interwencją, która miałaby potem stać się już tylko znakiem. Pragną spotkania bardziej z cudotwórcą niż z Bogiem.
Wydaje się jednak, że jeszcze istotniejszy jest powód odrzucenia wydobywany przez przytoczony tym razem fragment. To Jezusowe utożsamienie siebie z chlebem zstępującym z nieba wywołuje kryzys. Jak może Jezus mówić, że jest spełnieniem oczekiwań i pragnień Izraela, skoro znani są Jego rodzice i sąsiedzi, a już bez wątpienia wszystkim znani są jacyś znajomi znajomych? Bóg i to, co boskie, nie należy przecież do tego świata i nie da się Go odnaleźć w życiu sąsiada.
Trzeba przyznać, że katecheza Jezusa, jeśli obejrzeć ją z takiej perspektywy, jest rzeczywiście bardzo wymagająca, wręcz rewolucyjna. Wydaje nam się przecież, że święty Bóg – radykalnie inny niż cały stworzony świat – musi być Bogiem niedostępnym i od nas dalekim. W świetle nauczania Jezusa okazuje się jednak, że taki sposób myślenia jest nietrafny. Bóg jest naprawdę niewyobrażalny i radykalnie inny niż cały stworzony świat, ale jednak zdecydował się stać się dla nas dostępnym, ba, stać się dla nas „chlebem” w Jezusie. Oznacza to, że radykalna inność Boga jest nie tyle powodem boskiej niedostępności, ile raczej podstawą intymnej obecności wewnątrz wszystkiego, co istnieje. Emmanuel – Bóg z nami – otwiera nam na to ostatecznie oczy.
Prowadzi nas to bardzo daleko. Każe na przykład skorygować nasze myślenie o religii – zdemitologizować starożytne panteony, zachowując z nich to, co było prawdziwe w intuicjach, które je stworzyły.