Ja jestem chlebem życia. Kto do Mnie przychodzi, nie będzie łaknął; a kto we Mnie wierzy, nigdy pragnąć nie będzie”. Czy można dosadniej wskazać związek między cudem rozmnożenia chleba a misją i osobą Jezusa? Tekst z Księgi Wyjścia przypomniany w pierwszym czytaniu uzupełnia ten związek o kontekst historii zbawienia. Mamy pamiętać, że znak Jezusa nawiązuje do cudu nakarmienia Ludu Wybranego manną i przepiórkami w drodze przez pustynię do ziemi obiecanej. Jeśli zaś pamiętamy o tym wcześniejszym wydarzeniu, działalność Jezusa okazuje się zaskakującym dopełnieniem długiego procesu Bożego prowadzenia Ludu Wybranego do spełnienia, a życie Jezusa jest decydującym krokiem w Bożym zaspokajaniu głodu duchowego ludzkości. Każda Eucharystia – ukazująca sens i totalność Jezusowego oddania innym – nam o tym przypomina.
Tak przedstawiona interpretacja działalności Jezusa pozwala w błyskotliwym, genialnym skrócie – lud na pustyni – rozmnożenie chleba – działalność Jezusa i sam Jezus jako pokarm – uchwycić w jednym spojrzeniu istotę Bożej strategii przychodzenia do człowieka. Co przy tym ciekawe, skrót ten daje nam zarazem zwięzły wgląd w logikę i, by tak powiedzieć, wielowarstwowość Bożej strategii. Zaczyna się ona zawsze od naszych podstawowych potrzeb i pragnień. Jej kresem i celem okazuje się jednak zawsze coś, co jest trudniej uchwytne i nie należy wyłącznie do tego świata. To, co widzialne, prowadzi nas do umiłowania rzeczy niewidzialnych.
Opowieść utrwalona w szóstym rozdziale Ewangelii św. Jana ostrzega nas jednak, że w ludzkim sercu są olbrzymie pokłady oporu wobec uznania tego, co widzialne, za znak prowadzący ku temu, co duchowe. Wydaje nam się zwykle, że wolimy mannę i przepiórki od Eucharystii. Wydaje nam się, że życie, które będzie w pełni i wyłącznie docześnie „rumiane”, nam wystarczy, a bycie znakiem i odsyłanie gdzieś dalej jest niepotrzebnym dodatkiem dla przewrażliwionych.
Na szczęście Stwórca sprawił, że nasze doczesne spełnienia są wyłącznie chwilowe i nietrwałe. Pozostaje więc ponad nimi pragnienie, by obietnica „nigdy pragnąć nie będzie” stała się wreszcie w naszym życiu ciałem. Do niej zaś nie ma dojścia bez uznania tego, co doczesne, za znak.