Logo Przewdonik Katolicki

Dyplomacja miłosierdzia a wojna sprawiedliwa

Michał Kłosowski
Podczas wizyty na Ukrainie watykański sekretarz stanu odwiedził Lwów, Odessę, Kijów i Berdyczów. Na zdjęciu: kard. Pietro Parolin odprawia nabożeństwo we Lwowie | fot. Stanislav Ivanov/Getty Images

W Kijowie kard. Pietro Parolin, watykański sekretarz stanu, powiedział, że papież z „zaniepokojeniem i bólem” obserwuje sytuację na Ukrainie. Wcześniej w Odessie stwierdził, że „jako chrześcijanie nie powinniśmy tracić nadziei”. Czy to wszystko, na co stać papieską dyplomację w odpowiedzi na rosyjską agresję?

W tle tych słów słychać krytykę postawy Stolicy Apostolskiej, a także spekulacje dotyczące roli Watykanu w dochodzeniu do jesiennego, rosyjsko-ukraińskiego, rozejmu.

900 dni Ukrainy
Rosyjska pełnoskalowa agresja na Ukrainę trwa prawie 900 dni. Sytuacja broniącego się państwa jest trudna, coraz częściej mówi się o możliwym rozejmie, który miałby nastąpić na jesieni. Termin ten jest nie bez znaczenia w kontekście wyborów prezydenckich w USA; kandydat republikanów, Donald Trump, uznał, że jest w stanie zakończyć tę wojnę „bardzo szybko”. Niedawno do mediów trafiły też szczegóły jego „planu pokojowego”, a obecna administracja i kandydatka demokratów na urząd prezydenta, Kamala Harris, na takie zapowiedzi nie może nie odpowiedzieć. Za oceanem i w Europie wiele mówi się o jakiejś formie dyplomatycznego rozwiązania konfliktu, wspomina o tym nawet Kreml. Dodatkowo, Dmytro Kułeba, ukraiński minister spraw zagranicznych, w ostatnim czasie odwiedził Chiny. Klucze do rozejmu na Ukrainie są więc na stole, leżąc przede wszystkim w Pekinie i Waszyngtonie.
Od samego początku wojny przekonuje o tym papież Franciszek, wysyłając na Ukrainę kardynałów Czernego i Krajewskiego z pomocą humanitarną i kard. Zuppiego ze specjalną „misją dyplomatyczną” do obu wspomnianych stolic oraz do Kijowa i Moskwy. Pomimo szczątkowych sukcesów, takich jak mediacja przy wymianie jeńców, watykańska dyplomacja pozostała jednak jednym z nielicznych międzynarodowych podmiotów, będących w stanie rozmawiać z obiema stronami konfliktu. Tylko tyle i aż tyle.
W obliczu coraz głośniejszych spekulacji na temat możliwego rozejmu pomiędzy Rosją i Ukrainą, od 19 do 24 lipca na Ukrainie przebywał watykański sekretarz stanu kard. Pietro Parolin. Najwyższy hierarcha papieskiej administracji odbył serię spotkań duszpasterskich i przewodniczył uroczystościom maryjnym w sanktuarium Matki Bożej Szkaplerznej, rozmawiał ze zwierzchnikiem Ukraińskiego Kościoła Greckokatolickiego i Wszechukraińską Radą Kościołów i Organizacji Religijnych. W trakcie wizyty na Ukrainie odbył też serię rozmów politycznych, m.in. z prezydentem Wołodymyrem Zełenskim i premierem ukraińskiego rządu Denysem Szmyhalem.

Sekretarz stanu na Ukrainie
Sekretarz stanu Stolicy Apostolskiej złożył wizytę w kilku ukraińskich miastach, w różnych częściach kraju. Podczas spotkania w Odessie, w sobotę 20 lipca, rozmawiał w katedrze rzymskokatolickiej z tamtejszym biskupem i księżmi oraz z przedstawicielami Cerkwi Prawosławnej Ukrainy, rządu i członkami wspólnoty katolickiej miasta. Mszę w odeskiej katedrze kardynał rozpoczął od pozdrowienia w imieniu papieża, mówiąc, że chce „przynieść bliskość, obecność i błogosławieństwo Ojca Świętego Franciszka”, który „śledzi sytuację z uwagą, ze zmartwieniem i z wielkim bólem”. – Spotkanie w katedrze było okazją do podzielenia się tym bólem – stwierdził kard. Pietro Parolin.
Wcześniej miejscowy biskup katolicki zapalił znicz ku pamięci poległych w wojnie z Rosją. Odessa to miasto założone w swoim nowożytnym kształcie przez Rosjan, przez ostatnie dwa stulecia stanowiło dla państwa carów okno na świat, będąc nie tylko ważnym czarnomorskim portem, ale także wymarzonym miastem dla wielu mieszkańców imperium. Odessa od swojego założenia w 1795 roku była kulturowym i religijnym tyglem rosyjskiego świata, gdzie różne języki i sposoby patrzenia na świat mieszały się ze sobą – jeszcze do niedawna sporą rolę w zarządzaniu miastem odgrywały społeczności rosyjska i żydowska. Nic dziwnego, że kard. Parolin to właśnie miasto wybrał jako cel swojej podróży, chcąc pokazać, że dialog był i jest możliwy.

Nadzieja na sprawiedliwy pokój
Odwiedzając Odessę, watykański sekretarz stanu zauważył, że spotkanie to, pomimo dramatu wojny, było momentem dzielenia się nadzieją. – Jako chrześcijanie nie powinniśmy tracić nadziei – podkreślił Parolin. Stwierdził, że nadzieja ta obejmuje wiarę, że dzięki Bożej łasce, która „potrafi poruszyć nawet najtwardsze serca, droga do sprawiedliwego pokoju może zostać znaleziona”. Wyraził również nadzieję, że ta wizyta – podobnie jak misja dyplomatyczna kard. Zuppiego w zeszłym roku – wniesie choćby niewielki wkład w budowanie pokoju. W Odessie, oprócz spotkania w rzymskokatolickiej katedrze Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny, watykański sekretarz stanu odwiedził także prawosławną katedrę Przemienienia Pańskiego, która w zeszłym roku została poważnie zniszczona w wyniku rosyjskiego ataku rakietowego, oraz greckokatolicką parafię św. Michała.
Wcześniej kard. Parolin zatrzymał się na krótko we Lwowie, gdzie spotkał się z lokalnym biskupem Edwardem Kawą, a po wyjeździe z Odessy był w Berdyczowie, gdzie odprawił Mszę św. na zakończenie pielgrzymki ukraińskich katolików, którzy co roku udają się do znajdującego się tam klasztoru karmelitów bosych. Intencją Mszy było natychmiastowe zakończenie trwającej wojny na Ukrainie. W homilii kard. Parolin zachęcał ukraińskich katolików, pielgrzymujących do berdyczowskiego Karmelu, aby „nigdy nie tracili ufności i nadziei w Bogu, zwłaszcza dzisiaj, gdy wydaje się, że zło zwyciężyło, gdy okropności wojny i ból wielu ofiar oraz masowe zniszczenia podważają wiarę w dobroć Bożą; gdy opadają ramiona i nie mamy już nawet siły się modlić”.
Homilię watykańskiego sekretarza stanu zakończyła modlitwa do Maryi Panny o spokojną i pewną przyszłość. W jej słowach zawarto chyba całe przesłanie wizyty kard. Parolina w broniącym się kraju. „O Matko Najświętsza, spraw, aby dzieci i młodzi ludzie mieli spokojną i pewną przyszłość, aby rodziny były miejscami miłości, aby osoby starsze i chore doznały pocieszenia i ulgi w cierpieniu, aby broniący swojej ojczyzny byli chronieni przed atakami zła, aby jeńcy wojenni mogli powrócić, aby objąć swoich bliskich, a ofiary mogły zostać przyjęte do królestwa niebieskiego” – modlił się kard. Pietro Parolin w Berdyczowie.
Pozostała część podróży obejmowała spotkania z innymi władzami religijnymi i cywilnymi, w tym z prezydentem Ukrainy Wołodymyrem Zełenskim. – Przesłanie, które przyniosłem od papieża, jest przesłaniem bliskości – powiedział po spotkaniu z ukraińskim prezydentem kard. Parolin. Watykański sekretarz stanu przypomniał też liczne odniesienia papieża Franciszka do sytuacji „umęczonej Ukrainy”. – Od samego początku wojny papież okazywał bardzo wielką bliskość, bardzo wielkie uczestnictwo w bólu i cierpieniu tego ludu – powiedział. Franciszek, stwierdził kardynał, „podziela ból, ale przede wszystkim chciałby móc pomóc w otwarciu dróg do zakończenia wojny”.

Cały ten pacyfizm
Od początku rosyjskiej agresji na Ukrainę wielokrotnie można było jednak przeczytać, że Watykan nie rozumie tego konfliktu, myląc miłosierdzie ze sprawiedliwością i uciekając od nazywania zła po imieniu. Tym bardziej wypowiedziane przez kard. Parolina słowa czytać należy z uwagą. Obrazują bowiem sposób, w jaki Stolica Apostolska widzi wojnę na Ukrainie. A to w końcu jedna z głównych osi sporu: sposób myślenia o wojnie sprawiedliwej, zwłaszcza zdaniem anglosaskich komentatorów, miał zostać zastąpiony przez katolicki „funkcjonalny pacyfizm”, obecny dziś w większości kościołów chrześcijańskich, a przynajmniej wśród przywódców kościelnych. Już na pewno zaś w Watykanie.
Skąd tak silne przekonanie części katolickiej opinii publicznej? Zmianę myślenia na temat wojny można przecież dostrzec w katolickiej nauce społecznej po II wojnie światowej i dewastującym doświadczeniu, jakim było zrzucenie bomb atomowych na Hiroszimę i Nagasaki. Jednakże, zdaniem krytyków tej zmiany, nie była ona wynikiem moralnego przywiązania do klasycznego pacyfizmu, który utrzymuje, że wojna jest wewnętrznie zła i że odmowa udziału w śmiercionośnej przemocy jest ewangelicznym imperatywem, ale rodzajem „kościelnego przebudzenia”, podobnego temu, co obserwujemy obecnie w kulturze woke, szturmem przechodzącej przez anglosaski świat. Ostatecznym zaś rezultatem zmian w rozumieniu tego, czym jest, a czym nie jest wojna sprawiedliwa, miałoby być odciągnięcie przywódców religijnych od działań i poważnych rozmów z decydentami na tematy wojny i pokoju, pozostawiając im jedynie rzucanie retorycznych granatów. Słowem: zamiana czynów na puste frazesy. Przykładem miałoby być właśnie zachowanie papieskiej dyplomacji i samego papieża Franciszka w obliczu wojny na Ukrainie.

Wizyta ostatniej szansy
Kiedy jednak wsłuchać się w wypowiedziane przez kard. Parolina słowa, wydaje się, że przytoczone zarzuty są na wyrost. Podczas swojej wizyty na Ukrainie watykański sekretarz stanu oczywiście wielokrotnie zrzucał retoryczne bomby, mówiąc o sprawiedliwości, miłosierdziu i nadziei, jednakże wykonywał też wiele gestów, które potencjalnie mogą pomóc w dojściu do rozejmu. I tak zdaje się należy patrzeć na cały modus operandi watykańskiej dyplomacji. Nie jest w końcu tajemnicą, że stosunki między Kijowem i Watykanem nie należą do najlepszych, a i relacje osobiste między obu przywódcami mogłyby być cieplejsze. A jednak, watykański sekretarz stanu spotkał się z przywódcami ukraińskiego państwa oraz ukraińskich Kościołów, właśnie w rozmowach i działaniach bezpośrednich poszukując odpowiedzi na pytanie, jak osiągnąć pokój i jak Watykan może pomóc w jego budowaniu. Sam ten fakt pokazuje, że postawa Watykanu, pomimo zarzucanego mu pacyfizmu, nie jest tylko marketingowym chwytem, ale dość skuteczną metodą budowania dyplomatycznych kanałów komunikacji między zwaśnionymi stronami, opierającą się na zapomnianej sztuce słuchania. Również w warstwie retorycznej wizyta kard. Pietro Parolina przyniosła znacznie więcej, niż dotychczas słyszeliśmy z Watykanu. Zwłaszcza słowa wypowiedziane w Berdyczowie i w Odessie czytać trzeba jako wyciągnięcie ręki do ukraińskich przywódców, gdyby chcieli zdecydować się na rozejm.
Co ważniejsze jednak, zdaje się że podczas ukraińskiej wizyty kard. Parolin zaczął powracać do klasycznej definicji „wojny sprawiedliwej”, mówiąc o broniących swojej ojczyzny przed atakami zła i wracając do klasycznie pojmowanej moralności. A to był jeden z głównych zarzutów, formułowanych przez krytyków watykańskiej postawy: brak jasnego wskazania zła. Tymczasem w trakcie wizyty na Ukrainie watykański sekretarz stanu wielokrotnie wskazał, czym jest i gdzie to zło leży.

Kardynał Parolin o wojnie i sprawiedliwym pokoju
Odrzucenie klasycznie rozumianej koncepcji wojny sprawiedliwej sprawia również, że przywódcy religijni wyglądają na niespójnych, gdy z jednej strony chwalą żołnierzy za ich patriotyzm i poświęcenie, a z drugiej uznają, że „sprawiedliwa wojna” jest niemożliwa, bo odrzucić należy wszystkie formy agresji. Właściwy sposób myślenia o wojnie sprawiedliwej zaczyna się więc od prawidłowo ustanowionej odpowiedzialności władzy politycznej za zapewnienie bezpieczeństwa tym, za których urzędnicy publiczni przejęli odpowiedzialność. Dlatego wojna sprawiedliwa to użycie siły militarnej w obronie lub promocji dobra wspólnego, co powinno być jednym z celów każdej polityki. Carl von Clausewitz mógł się mylić w wielu kwestiach, ale miał rację, gdy mówił, że wojna jest przedłużeniem polityki innymi środkami.
Teoria wojny sprawiedliwej zapewnia więc ramy wspólnej refleksji etyków, przywódców religijnych, dyplomatów i urzędników publicznych w myśleniu o tym, jak zapewnić pokój i porządek w nieuporządkowanym świecie. Refleksja dotyczy tego, w jaki sposób proporcjonalne użycie siły zbrojnej może zostać ukierunkowane na realizację tych dwóch celów. Oprócz klasycznych kryteriów wojny sprawiedliwej – ius ad bellum, czyli „prawa decyzji wojennych”, oraz ius in bello, czyli „prawa prowadzenia wojny”, rozwinięty sposób myślenia o wojnie sprawiedliwej zawiera ius ad tempus: refleksję nad przywróceniem lub stworzeniem pokoju.
I tu pojawia się pytanie, biorące swój początek właśnie w niedawnej wizycie kard. Parolina na Ukrainie: czy przyszedł czas, że Watykan zrozumiał, że tego ius ad tempus nie należy mylić ze współczesną teorią „sprawiedliwego pokoju”, będącą inną formą funkcjonalnego pacyfizmu? Jeśli bowiem słowa wypowiedziane przez watykańskiego sekretarza stanu czytać dokładnie, wydaje się, że cała konstrukcja wizyty na Ukrainie, liczba i rodzaj spotkań z przywódcami politycznymi i religijnymi oraz słowa, w których obrona własnego kraju została wyniesiona na piedestał, jest odpowiedzią twierdzącą. Ewolucja postawy Watykanu wobec rosyjskiej agresji na Ukrainę stała się faktem i Stolica Apostolska może odegrać ważną rolę w dochodzeniu do jakiejś formy rozejmu czy pokoju na jesieni. Przewrotnie, jest to jednak możliwe dzięki wcześniejszej postawie, która umożliwiła Watykanowi pozostanie przy negocjacyjnym stole. 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki