Po pierwsze, możemy wyobrazić sobie kryzys demokracji jako zranione serce. To, co ogranicza uczestnictwo, jest doskonale widoczne. O ile korupcja i bezprawie ukazują serce „po zawale”, to niepokój muszą budzić również różne formy wykluczenia społecznego. Ilekroć ktoś jest usuwany na margines, cierpi na tym cały organizm społeczny. Kultura odrzucenia wyznacza sposób sprawowania władzy, w którym nie ma miejsca dla ubogich, nienarodzonych, kruchych, chorych, dzieci, kobiet, ludzi młodych, osób starszych. To jest kultura odrzucenia. Władza staje się autoreferencyjna – a to jest okropną chorobą, niezdolna do słuchania i służenia osobom. Aldo Moro przypominał, że „państwo nie jest prawdziwie demokratyczne, jeśli nie służy człowiekowi, jeśli jego najwyższym celem nie jest godność, wolność i autonomia osoby ludzkiej, jeśli nie szanuje tych formacji społecznych, w których osoba ludzka swobodnie się rozwija i w których integruje swoją osobowość”. Samo słowo „demokracja” nie odpowiada jedynie głosowaniu ludu. Tymczasem martwi mnie niewielka liczba osób, które poszły głosować. Cóż to znaczy? To nie jest głosowanie tylko ludzi, ale wymaga stworzenia warunków dla wszystkich, aby mogli wyrazić siebie i mogli uczestniczyć. A partycypacja nie może być improwizowana: uczymy się jej jako dzieci, jako ludzie młodzi, i musi być „trenowana”, w sensie krytycznym w odniesieniu do pokus ideologicznych i populistycznych. W tej perspektywie, jak miałem okazję przypomnieć przed kilku laty podczas wizyty w Parlamencie Europejskim i Radzie Europy, ważne jest, aby uwypuklić „wkład, jaki chrześcijaństwo może wnieść dziś w europejski rozwój kulturalny i społeczny w zakresie właściwej relacji między religią a społeczeństwem”, promując owocny dialog ze wspólnotą obywatelską i instytucjami politycznymi, abyśmy, oświecając się nawzajem i uwalniając się od tego, co najgorsze w ideologii, mogli zainicjować wspólną refleksję, zwłaszcza nad kwestiami związanymi z życiem ludzkim i godnością osoby.
Ideologie są uwodzicielami. Ktoś porównał je do flecisty z Hameln; uwodzą, ale prowadzą do zaprzeczenia samemu sobie.
Zatem owocne pozostają zasady solidarności i pomocniczości. Naród spajany jest bowiem więzami, które go stanowią, a więzi umacniają się, gdy każdy jest doceniany. Każda osoba ma wartość; każda osoba jest ważna. Demokracja zawsze wymaga przejścia od partyjności do partycypacji, od „kibicowania” do prowadzenia dialogu.
Druga refleksja to zachęta do uczestnictwa, aby demokracja przypominała uzdrowione serce. I to, jak lubię myśleć, jest tak potrzebne w życiu społecznym, aby leczyć serca. Uzdrowione serce. W tym celu należy wykazać się kreatywnością. Jeśli rozejrzymy się wokół siebie, dostrzeżemy wiele znaków działania Ducha Świętego w życiu rodzin i wspólnot. Także w dziedzinie ekonomii, technologii, polityki, społeczeństwa. Myślimy o tych, którzy uczynili miejsce w przedsiębiorstwie dla osób niepełnosprawnych; o pracownikach, którzy zrzekli się jednego ze swoich praw, aby zapobiec zwolnieniu innych; o wspólnotach energii odnawialnej, które promują ekologię integralną, podejmując odpowiedzialność za rodziny żyjące w ubóstwie energetycznym; o rządzących, którzy wspierają przyrost naturalny, zatrudnienie, szkolnictwo, usługi edukacyjne, dostępne mieszkania, mobilność dla wszystkich, integrację migrantów. Wszystko to nie pasuje do polityki bez uczestnictwa. Sercem polityki jest sprawienie uczestnictwa. A są to rzeczy, które czyni uczestnictwo, troska o całość; nie tylko dobroczynność, troska o to, czy tamto..., nie o całość!
Braterstwo sprawia, że rozwijają się relacje społeczne; a z drugiej strony troska o siebie nawzajem wymaga odwagi, by myśleć o sobie jako o ludzie. Potrzeba odwagi, by myśleć o sobie jako o ludzie, a nie jako o mnie lub moim rodzie, mojej rodzinie, moich przyjaciołach. Niestety ta kategoria – „lud” – jest często błędnie interpretowana i „może doprowadzić do wyeliminowania samego słowa demokracja («rządy ludu»). Jednakże dla stwierdzenia, że społeczeństwo jest czymś więcej niż tylko sumą jednostek, potrzebne jest słowo «lud»”, które nie jest populizmem. Rzeczywiście, „bardzo trudno jest planować coś wielkiego w dłuższej perspektywie, jeśli nie stanie się to marzeniem zbiorowym”. Demokracja z uzdrowionym sercem stale pielęgnuje marzenia o przyszłości, aktywizuje, wzywa do osobistego i wspólnotowego zaangażowania. Trzeba wymarzyć przyszłość. nie obawiać się tego.
Nie dajmy się zwieść łatwym rozwiązaniom. Bądźmy natomiast pasjonatami dobra wspólnego. Naszym obowiązkiem jest niemanipulowanie słowem demokracja i niezniekształcanie go tytułami pozbawionymi treści, które mogłyby usprawiedliwić wszelkie działanie. Demokracja nie jest pustym pudełkiem, ale jest związana z wartościami osoby, braterstwa, a także ekologii integralnej.
Przemówienie w centrum kongresowym „Generali Convention Center” w Trieście na zakończenie 50. Tygodnia Społecznego, niedziela 7 lipca