O nowe drogi i kierunki formacji młodzieży w Polsce zapytała polską Radę ds. Duszpasterstwa Młodzieży Rada Konferencji Episkopatów Europy. Rada w odpowiedzi przygotowała obszerny dokument, diagnozujący sytuację młodzieży w Polsce. Założenie było niezwykle ambitne i ciekawe. Nie ulega wątpliwości, że w Kościele mamy do czynienia z kryzysem i mocno zauważalny – również w badaniach – jest spadek zainteresowania młodzieży wiarą i Kościołem. Pytania zadane przez CCEE dawały nadzieję, że na trudną sytuację wspólnie w Europie będziemy próbowali znaleźć rozwiązania. Jaka jest sytuacja społeczno-kulturowa młodych ludzi w twoim kraju? Jakie postawy przejawiają wobec wiary i doświadczenia Kościoła? Jakie innowacyjne propozycje i decyzje są podejmowane w celu ożywienia ewangelizacji młodzieży? Jakie konteksty, języki, miejsca, modele są proponowane, aby poprawić doświadczenie młodych ludzi w Kościele? Kto i w jaki sposób troszczy się o formację młodych ludzi we wspólnocie kościelnej?
Prawda, ale
W odpowiedziach formułowanych przez Radę ds. Duszpasterstwa Młodzieży bez wątpienia znaleźć można elementy bardzo dobre i rzeczywiście dobrze diagnozujące sytuację. Można znaleźć również nieco uproszczeń oraz zadać sobie pytania o innowacyjność rozwiązań. Ogólny obraz pozostaje jednak dość smutny: wiemy, że jest źle, ale nie potrafimy znaleźć naprawdę nowych dróg. Z dokumentu wynika, że w szukaniu współczesnej młodzieży Kościół utracił swoją kreatywność.
Bez wątpienia prawdziwy, na poziomie haseł, jest opis sytuacji kulturowo-społecznej młodych ludzi w Polsce. Pojawiające się tu pojęcia przyspieszonej laicyzacji, kryzysu demograficznego, osłabienia więzi międzyludzkich, wpływu kultury medialnej oraz kultury tymczasowości. Wydają się one słuszne do momentu, kiedy wczytać się w ich dokładniejszy opis i zacząć zadawać pytania.
Przekazywanie czego?
„Na przestrzeni ostatnich 30 lat przekaz kulturowy płynący w kierunku młodych ludzi przeszedł transformację z tradycyjnego, chrześcijańskiego, którego nośnikiem były rodziny i katecheza szkolna, w kierunku obrazu kształtowanego przez kulturę masową i intermedia, co powoduje zwiększenie różnorodności dostępnych treści, a te popularne, rozrywkowe, często są sprzeczne z wartościami chrześcijańskimi”.
Być może sytuacja rzeczywiście jest tak prosta. Wydaje się jednak, że zadać tutaj trzeba poważniejsze pytania. Dlaczego rodzice na przestrzeni ostatnich 30 lat przestali przekazywać wiarę? Czy na pewno jedynie dlatego, że ich głos został zagłuszony przez kulturę? Czy możliwe jest w ogóle, żeby zdrowy głos wierzących rodziców pozostawał bez wpływu na dzieci – i to na przestrzeni całego pokolenia – tylko dlatego, że to pokolenie posługuje się internetem? A może sprawa jest bardziej skomplikowana i rodzice przestali być nauczycielami wiary dlatego, że sami już jej nie mają? Dlatego, że już jedno pokolenie wcześniej, pokolenie dzisiejszych 50-latków, jest pokoleniem katolików kulturowych, wyrosłym owszem, na micie Kościoła broniącego wolności, Kościoła „Solidarności”, Kościoła jednoczącego społeczeństwo w wielkich nowennach – ale nieprowadzącego do osobistego, głębokiego przyjęcia i przeżycia wiary?
Jeśli więc żywej wiary nie było już wcześniej, a pozostawało wypełnianie obrzędów, statystycznie nadal mieliśmy do czynienia z pokoleniem praktykujących, ale jeszcze wtedy nie byliśmy tego świadomi. Tymczasem pokolenie to nie było już w stanie przekazać nic swoim dzieciom: obrzędy bez wiary są martwe i zostają odrzucone jako bezsensowne.
Życie na próbę
Niesprawiedliwa wobec młodzieży wydaje się również inna diagnoza, którą warto przytoczyć w całości: „Pomimo powszechnego dostępu do Internetu, a co za tym idzie możliwości natychmiastowego kontaktu z dowolną osobą, paradoksalnie zatraca się wśród młodych umiejętność tworzenia głębokich relacji i więzi. Dominuje kultura tymczasowości, związki krótkotrwałe, bez większych zobowiązań. Dotyczy to także sfery zakładania rodziny. Wielu młodych decyduje się na kilkuletnie wspólne życie bez zawierania jakiegokolwiek związku. Dość wyraźna staje się tendencja budowania związków «na próbę», bez kontraktu cywilnego czy sakramentu małżeństwa. Zauważalna jest więc tendencja spadku liczby ślubów, a w 2023 r. po raz pierwszy liczba zawartych związków cywilnych była większa od liczby małżeństw sakramentalnych. Zauważalny jest także poważny problem mentalnościowy wynikający z konsumpcyjnego nastawienia do życia, który sprawia, że pomimo chęci zakładania rodziny decyzja o posiadaniu potomstwa jest odkładana na dalsze lata, a przy podejmowaniu pracy dominuje postawa «work-life balance», by czerpać z życia jak najwięcej”.
Zacząć tu trzeba od wyprostowania faktów. Pojęcie work life balance nie oznacza „czerpania z życia jak najwięcej”. Oznacza zachowanie zdrowej równowagi między życiem zawodowym a rodzinnym, między pracą i odpoczynkiem. Jest to zdrowe podejście młodego pokolenia, pierwszego, które zdroworozsądkowo i właśnie w trosce o rodzinę (a nie przeciwko niej) wyhamowuje trend dominujący w pokoleniu ich rodziców. Pokolenie ich rodziców, owszem, zakładało szybciej rodziny, ale jednocześnie startowało w słynnym wyścigu szczurów, w którym zwycięzcą był ten, kto z pracy wychodził najpóźniej i dla pracy zawodowej. Rodzina owszem, była – ale opuszczona lub zatomizowana, bez możliwości spędzania razem czasu, często osierocona przedwcześnie na skutek wylewu czy zawału któregoś z jej członków. Młode pokolenie zdecydowanie chce żyć inaczej, traktując pracę zawodową jako sposób na zarabianie pieniędzy na życie, a nie jako sposób na samo życie. Priorytetem dla nich nie są sukcesy zawodowe, ale rozwój i relacje. Trudno uznać, że jedyne, co nimi kieruje, to czysty konsumpcjonizm.
Nie chcą dzieci
Uproszczona jest również diagnoza mówiąca, że młode pokolenie nie decyduje się na posiadanie dzieci, bo żyje w krótkotrwałych związkach „dla przyjemności” i chce czerpać z życia jak najwięcej. Pod koniec 2022 roku Instytut Pokolenia (działający pod egidą Prezesa Rady Ministrów) przygotował raport na temat przyczyn bezdzietności i niskiej dzietności w Polsce. Odpowiedź na pytanie o dzietność okazała się mocno skomplikowana. To, czy kobieta chce być matką, wynika z miejsca jej zamieszkania, tego, czy sama miała rodzeństwo i czy jej rodzeństwo ma dzieci, w jaki sposób pracowali jej rodzice (tu znów wracamy do świata „wyścigu szczurów”, w czasie trwania którego obecna młodzież była małymi dziećmi, zepchniętymi na dalszy plan przez pracę rodziców). Dzietność obecnego młodego pokolenia zależy również od tego, czy i w jaki sposób kobieta się przeprowadzała i na ile utrzymywała więzi z własną rodziną, jaki jest jej stan zdrowia, jak wygląda jej sytuacja finansowa i pozycja na rynku pracy. Odrzucona została natomiast w badaniach hipoteza, że na bezdzietność wpływa inwestowanie we własny rozwój, edukację i pracę.
Bez duchowych potrzeb
Kolejną kwestią, która zatrzymuje nas przy diagnozie młodzieży, są jej postawy wobec wiary i doświadczenia Kościoła. „Postawy młodzieży w Polsce wobec wiary i Kościoła nie są na ogół wrogie czy agresywne. Raczej należy je określić jako obojętne. Większą wrogość obserwuje się jedynie w mediach społecznościowych. Najczęściej przejawia się to jako postawa braku zainteresowania sprawami wiary, będąca skutkiem braku jakichkolwiek większych potrzeb duchowych”.
Powiedzenie, że młodzież nie ma jakichkolwiek większych potrzeb duchowym, jest niczym innym, jak okrężnym nieco, ale sprowadzeniem człowieka do poziomu zwierzęcia i zakwestionowaniem jednej z pierwszych prawd Katechizmu o „homo capax Dei”, czyli człowieku ze swojej natury otwartym na Boga i szukającym transcendencji. Każdy człowiek ma potrzeby duchowe. W różnych czasach i kulturach ta otwartość będzie się różnie przejawiała i różne będzie znajdowała sposoby wypełnienia owej otwartości. Niektóre z tych sposobów będą niemądre, inne nieskuteczne. Sam fakt, że ludzie poszukują magii, alternatywnych terapii, różnego rodzaju internetowych guru, jest niczym innym jak dowodem na to, że owe potrzeby duchowe mają – choć czasem źle odczytane, wypełniane w sposób nieadekwatny. O tym raczej należałoby zatem w Kościele dziś rozmawiać: jak pozwolić młodzieży wyrazić ich duchowe potrzeby i w jaki sposób na te potrzeby odpowiadać. Kwestionowanie istnienia takowych potrzeb w zasadzie uniemożliwia jakiekolwiek spotkanie w przestrzeni duchowej. Dziś problemem nie jest to, że młodzi nie mają potrzeb duchowych, ale raczej to, że Kościół na ich potrzeby duchowe nie umie odpowiadać.
Idzie nowe?
Popatrzmy zresztą, jak owa próba odpowiedzi wygląda. Kiedy Rada ds. Duszpasterstwa Młodzieży poproszona została o opisanie innowacyjnych propozycji i decyzji dla ożywienia ewangelizacji młodzieży, w dokumencie wymieniła parafię oraz tradycyjne i nowe formy duszpasterskie, czyli drogi krzyżowe, adoracje, rekolekcje, Msze św. z homilią dla młodzieży, agapy po roratach, gry planszowe, pielgrzymki maturzystów na Jasną Górę i Ekstremalną Drogę Krzyżową. Nie kwestionując żadnej z tych form, trudno jest uznać, że którakolwiek z nich (poza EDK) jest innowacyjna. Większość z nich istnieje nie tyle od pokoleń, ile od początku Kościoła i oczywiście powinny być utrzymywane. Czy jednak można się rozgrzeszyć i uznać, że właśnie w ten sposób szukamy „innowacyjnych” dróg dotarcia do młodych? Podobnie za innowację – na dodatek polską – trudno jest uznać Światowe Dni Młodzieży, działalność księży w internecie czy Nową Ewangelizację.
Wśród propozycji, które poprawić mają doświadczenie młodych ludzi w Kościele, Rada ds. Duszpasterstwa Młodzieży proponuje parafialne wyjazdy dzieci i młodzieży w góry albo nad morze, pomoc młodym w potrzebie, zwłaszcza przed świętami, spotkania w internecie, żeby tą drogą wyprowadzić ich do spotkań w oratoriach, oraz wychodzenie w przestrzenie niesakralne i mówienie w języku, jakim mówi młodzież.
Którędy?
„Warto dostrzec, że aktualnie w Polsce jesteśmy w sytuacji eklezjalnej, w której zmieniają się akcenty: dokonuje się przejście od duszpasterstwa masowego do duszpasterstwa, a nawet lepiej powiedzieć, towarzyszenia osobistego. Ta zmiana dotyczy również przejścia od duszpasterstwa sakramentalnego do ewangelizacyjno-formacyjnego. Pragniemy, żeby młodzi nie tylko przyjmowali sakramenty, ale żeby weszli na drogę wiary i jej rozwoju, budując osobistą relację z Chrystusem i żyjąc jako Jego uczniowie – misjonarze. Ta zmiana, będąca swoistym nawróceniem pastoralnym, domaga się również zmian w samym modelu prowadzonej działalności duszpasterskiej, w której coraz większą rolę obok kapłanów odgrywają ludzie świeccy, właściwie przygotowani do pełnienia roli liderów i animatorów wspólnot” – czytamy w dokumencie Rady ds. Młodzieży. Cel jest szczytny. Z odpowiedzią na pytanie „jak to zrobić?” wyraźnie nadal mamy problem. Jeśli nie chcemy stracić całego pokolenia, najwyższy czas na działania kreatywne, które nie będą już wyłącznie powtarzać utartych schematów, ale rzeczywiście zaczną szukać nowych dróg.