Latem 1846 r. poeta Henry David Thoreau wyprawił się w głąb Maine. W owym czasie wnętrze tego wysuniętego daleko na północ atlantyckiego stanu stanowiło jeszcze zwartą, dziewiczą masę puszczy. Na tym odludziu wybitny przedstawiciel amerykańskiego romantyzmu pragnął doznać kolejnych mistycznych uniesień. I nie zawiódł się. W swoim dzienniku notuje, jak to wraz z przewodnikiem zapuścił się w góry, już za ostatnią ludzką osadą. Jakież było jego zdziwienie, gdy na szczycie wznoszącego się nad jeziorem wzgórza zobaczył drewniany krzyż! „Jest ich tutaj więcej” – spokojnie wyjaśnił przewodnik, widząc zaskoczenie poety. W tej pustej, jak by się wydawało, okolicy kilkadziesiąt lat wcześniej stawiali je katoliccy misjonarze, a także sami Indianie. Oddawały chwałę Bogu tam, gdzie już nigdy później nie stanęła ludzka stopa.
Ndakinna
Ta historia wydarzyła się nie po raz pierwszy. Gdy w 1604 r., niedaleko stąd, Samuel de Champlain, późniejszy założyciel kolonii Nowa Francja, opływał po raz pierwszy liczne zatoki i wyspy atlantyckiego wybrzeża, z nie mniejszym niż Thoreau zdziwieniem odkrył wysoki, spróchniały od starości krzyż na porośniętym lasem wysokim klifie. Nazwał go Cap Baptiste. Champlain był ewidentnie pierwszym białym, którego obecność tam zanotowały dzieje pisane, kto zatem ów krzyż tam postawił? Pozostanie to tajemnicą.
Za odkrywcami pospieszyli misjonarze, głównie jezuici. 1 listopada 1611 r. ojciec Biard odprawił pierwszą Mszę św. na wyspie u ujścia rzeki Kennebec. Gdy następnego dnia popłynął w górę, napotkał pierwszych Indian. Należeli do ludu Abenaki, który wówczas zamieszkiwał rozległe tereny dzisiejszych stanów New Hampshire i Maine w USA, a także prowincji Nowy Brunszwik, Nowa Szkocja oraz Wyspa Księcia Edwarda w Kanadzie. Misje, które wtedy powstały nad Kennebec, okazały się żywymi ogniskami katolickiego chrześcijaństwa, promieniującymi na inne obszary Ndakinna – jak Abenaki, już znacznie mniej liczni, do dziś nazywają swoją ojczyznę. To właśnie Indianie znad Kennebec ustawili w puszczy krzyże, z których jeden widział po latach Thoreau.
Francuzi docierali znacznie dalej w głąb Ameryki – Wielkimi Jeziorami aż po rzeki Missouri i Missisipi. Wszędzie tam tworzyli stabilne społeczności, oparte na wymianie handlowej pomiędzy tubylcami a białymi. Ci ostatni nie podbijali Indian, jak Anglosasi, woleli zakładać faktorie handlowe. A jeszcze przed faktoriami powstawały katolickie misje. Jednak nawet na tym pokojowym tle Abenaki wyróżniali się jako lud bardzo sposobny do przyjmowania Chrystusa. Dlaczego? Znawcy tematu wskazują na analogie w ich tradycyjnej kulturze, na przykład wyjaśniając popularność kultu św. Franciszka, który jak wiemy kochał zwierzęta, podobieństwem jego postaci do wizerunku Ducha Puszczy.
Spraw Ducha jednak nie da się do końca wyjaśnić za pomocą narzędzi etnologii. Dość powiedzieć, że już przed przybyciem na te tereny pierwszych anglosaskich osadników Abenaki byli faktycznie ludem chrześcijańskim, katolickim. Była to wiara świeża, ale czy przez to gorsza od wiary naszych przodków z czasów Mieszka?
Anglicy i Francuzi walczą „swoimi” Indianami
Problemy zaczęły się z chwilą przybycia Anglików, którzy przypłynęli tu niedługo po Francuzach i oczywiście też uważali te ziemie za swoje, nie pytając o zdanie miejscowych. Konflikt polityczny zaostrzany był przez konflikt religijny: Anglicy byli purytanami z kolonii Massachusetts, reprezentowali radykalny odłam protestantyzmu, nietolerowany nawet w ich starej angielskiej ojczyźnie. Cechowała ich silna niechęć do „papistów” – jak określali katolików.
Londyn zaczął więc toczyć z Paryżem wojny o te terytoria. Osadnicy z obu stron angażowali w nie „swoich” Indian: Francuzi – Abenakich, Anglicy – głównie Irokezów, zawziętych wrogów tych pierwszych. Dopóki jednak ziemi było dużo, a osadników mało, walki jakoś rozpełzały się po odludziach, nie powodując trwałych szkód wśród ludności autochtonicznej. Konflikt eskalował jednak w 1675 r.
Tego lata na jednej z przystani podpici angielscy marynarze wrzucili do wody indiańskiego chłopca, by sprawdzić, czy „dzicy”, jak wierzono, potrafią od urodzenia pływać pieskiem. Dziecko, które utonęło, okazało się synem wodza jednego z plemion Abenakich. Rozgorzała wojna, która, z przerwami, trwała 85 lat, aż do czasu kompletnego zwycięstwa Anglii nad francuską kolonią.
Francuzi i ich indiańscy sojusznicy byli w tym konflikcie w odwrocie, gdyż reprezentowali różne porządki społeczne. W Nowej Francji białych było mało, główną masę stanowili tam Indianie. Natomiast do Massachusetts ciągle napływali zza oceanu nowi osadnicy. Anglicy pokonali Francuzów, jak również Abenakich, swoją masą.
Podczas tej wojny misje nad Kennebec, jak również nad innymi rzekami, trwały pomimo licznych ataków. Docierali tam też z sakramentami misjonarze, jednak było im coraz trudniej. Z czasem Abenaki zostali sami, otoczeni przez wrogich sąsiadów.
Zmierzch i trwanie
Zimą 1692 r., w samo święto Matki Bożej Gromnicznej, żądni zemsty Abenaki zaatakowali York, osadę kolonistów na południu Maine. Mieszkańców zabito lub wzięto w niewolę. Uchował się tylko czteroletni Jeremiasz Moulton, ukryty pod łóżkiem był świadkiem śmierci swoich rodziców.
Moulton, gdy dorósł, został szeryfem odbudowanego miasteczka. W 1724 r. zebrał gromadę traperów i czerwonych wojowników, razem z nimi napadając na Kennebec, główną misję nad rzeką tej samej nazwy. Podobnie jak przed laty w Yorku, nie oszczędzano nikogo. Nieliczni Abenaki, którym udało się uciec, zatrzymali się dopiero w Quebecu.
Podczas wojny wyzwoleńczej Stanów Zjednoczonych prezydent Jerzy Waszyngton namawiał tych, co pozostali na miejscu, by przyłączyli się do walki ze wspólnym angielskim wrogiem. Abenaki się zgodzili – pod warunkiem że biali sprowadzą im katolickich księży. Jednak Amerykanie warunku nie dotrzymali.
Abenaki, pokonani i zdziesiątkowani przywleczonymi przez białych chorobami, przetrwali w kilku rezerwatach. Jeden z nich oglądał podczas swojej podróży Thoreau. W każdym z nich do dzisiaj działa katolicki kościół. Dodajmy na koniec, że kanonizowana przez Benedykta XVI Katarzyna Tekakwitha (1656–1680), choć wychowana wśród Irokezów, poznała Chrystusa dzięki matce, brance z ludu Abenaki.