Logo Przewdonik Katolicki

Nasz krzyż

Karolina Sternal
Krzyż w Brzeziu, fot. Karolina Sternal

To dla nas przede wszystkim znak naszej wiary, symbol trwania przy Bogu i miłości do niego. Jesteśmy dumni z tego, że nadal jest z nami, i ogromnie wdzięczni tym wszystkim, którzy pomogli go uratować – mówi o krzyżu z miejscowości Brzezie Henryk Łagoda.

Stoją na rozstajach dróg, granicach wsi, przy źródłach, na skrajach pól i lasów, upamiętniając ważne wydarzenia czy to w życiu społeczności, czy też indywidualnych fundatorów. Są świadectwem wiary oraz wdzięczności za doznane łaski. Wznoszono je w określonych intencjach, prosząc Boga, by uchronił przed chorobą, pożarem, powodzią, głodem, wojną, zarazą. Wyznaczają miejsce na modlitwę i chwilę zadumy przed podjęciem dalszej wędrówki. Te, wznoszone w XIX czy
na początku XX wieku, były zazwyczaj dziełem ludowych artystów. Nieliczne, które dotrwały do dzisiaj, to dowody niezwykłej wyobraźni i umiejętności ich twórców. Są nie tylko znakiem dawnej pobożności, ale także cennymi zabytkami ludowej sztuki.

Niespodziewana pomoc
– Takim impulsem, aby zająć się tym krzyżem, były słowa mojej mamy – opowiada Andżelika Borowczyk-Kucza. – Mijamy go, jadąc na Świętą Górę, i pewnego razu powiedziała do mnie, abym spróbowała pomóc w jego odnowieniu. Nie wiedziałam wtedy, ani do kogo należy ten krzyż, ani kto go zrobił, ale za namową mamy zaczęłam działać. Mam pewne doświadczenie w tego typu sprawach, gdyż napisałam wiele wniosków o dofinansowanie na renowację zabytkowego kościoła w Oporowie, który jest moim kościołem parafialnym. Dlatego wiedziałam, że można pomóc, ale nie zrobi się tego bez zaangażowania właściciela.
I tak Andżelika Borowczyk-Kucza trafiła do rodziny Łagodów, rolników z Brzezia. To na ich polu, przy drodze z Gostynia do Ponieca, stoi stary, drewniany krzyż. – Nie wiemy, kto z naszych przodków go postawił i dlaczego. Jest związany z naszą rodziną od pokoleń, ale także z całą wsią – mówi Henryk Łagoda. – Ja i żona jesteśmy już na emeryturze, gospodarstwo przekazaliśmy naszemu synowi i to Karol teraz za niego odpowiada. Zdawaliśmy sobie sprawę, że krzyż wymaga naprawy, ale z uwagi na to, że jest to zabytek, nie wiedzieliśmy, jak się do tego zabrać. Gdy tylko pani Andżelika się u nas pojawiła, nie mieliśmy wątpliwości, że należy skorzystać z jej pomocy.

Trudne lata
Krzyż z Brzezia to dzieło ludowego twórcy, Franciszka Nowaka. Prawdopodobnie został wzniesiony w roku 1835, jednak nie wiadomo dokładnie, kto z przodków Łagodów był jego fundatorem ani dlaczego stanął właśnie w tym miejscu. Na początku lat 70. XX w. został wpisany do rejestru zabytków. Zanim jednak do tego doszło, istnienie krzyża było kilka razy zagrożone.
Pierwszy raz na początku okupacji hitlerowskiej. – Z opowieści ojca wiem, że ostrzegł go jeden z mieszkańców Brzezia, Niemiec, który miał tu swoje gospodarstwo – opowiada Henryk Łagoda. – Powiedział, że hitlerowcy niszczą krzyże i figury, które stoją we wsiach. Ojciec wraz ze swoim bratem postanowił uratować nasz krzyż. Nocą zdemontowali go, załadowali na wóz i przywieźli do gospodarstwa. Schowali go pod stertą drewna, gdzie przetrwał do końca wojny. Gdy tylko Niemcy odeszli, postawili krzyż ponownie na tym samym miejscu.
Minęło kilka lat i krzyżem zaczęły się interesować władze komunistyczne. Henryk Łagoda nie umie powiedzieć, co to byli za ludzie, skąd przyjeżdżali i z czyjego polecenia, ale nachodzili Łagodów co jakiś czas i przekonywali do oddania krzyża, oferując nawet zapłatę. – Ojciec nie chciał się zgodzić, mówił im, że krzyż stoi tu od pokoleń i dalej ma tak być – kontynuuje Henryk Łagoda. – Wreszcie, jednego dnia na początku wiosny widzimy, że pod krzyż podjechał jakiś samochód i zabierają się do jego zdemontowania. Od razu ruszyliśmy tam, niebawem zaczęli się też schodzić sąsiedzi. Ojciec domagał się wyjaśnień i dostał odpowiedź, że zabierają krzyż do konserwacji. Wtedy kazał mi pojechać na probostwo i powiedzieć, co się dzieje. Ksiądz proboszcz poradził, abyśmy zażądali pisma potwierdzającego, że zabierają krzyż do Poznania do konserwacji i po jej zakończeniu wróci on do Brzezia. Mijały miesiące, Łagodowie zaczęli tracić nadzieję, że krzyż wróci na skraj ich pola. – Jednak wrócił, to był już listopad, kiedy przywieźli i ponownie go postawili. Nie tylko my, ale cała wieś się ucieszyła, że znowu jest z nami.

Na ratunek
Mijały lata. Czas, aura, zanieczyszczenie powietrza sprawiały, że dębowe drewno, z którego Franciszek Nowak wykonał krzyż, było mocno spękane i miejscami zmurszałe. Część płaskorzeźb, którymi artysta udekorował dolną i środkową część krzyża, była coraz mniej widoczna i trudno było określić, kogo lub co przedstawiają. Gołym okiem było widać, że jeśli krzyż ma przetrwać, potrzebuje ratunku.
– Gdy tylko państwo Łagodowie wyrazili chęć podjęcia próby zdobycia dofinansowania na renowację krzyża, zaczęliśmy wspólnie działać – mówi Andżelika Borowczyk-Kucza. – Aby złożyć wniosek do Urzędu Marszałkowskiego w Poznaniu, należało zgromadzić szereg dokumentów. Ja podpowiadałam, gdzie i co trzeba załatwić. Zwróciłam się także do specjalisty z zakresu konserwacji drewnianych zabytków o przygotowanie wymaganego programu niezbędnych prac.
Sporządził go Joachim Nowacki z Osiecznej, od lat zajmujący się zawodowo konserwacją głównie drewnianych figur i ołtarzy. – Pojechałem na miejsce i obejrzałem krzyż. Faktycznie wymagał podjęcia działań, które by go zabezpieczyły przed dalszą degradacją i sprawiły, że przetrwa kolejne lata w naturalnym środowisku, gdzie został umieszczony – mówi Joachim Nowacki.
Ostatecznie rodzinie Łagodów udało się uzyskać od wielkopolskiego samorządu dofinansowanie na ratowanie krzyża. – Bez zachęty i pomocy pani Andżeliki sami byśmy tego nie zrobili – podkreśla Henryk Łagoda. – Nie wiedzieliśmy, że istnieją takie możliwości i jak się ubiegać o takie dofinansowanie.
W ubiegłym roku krzyż ponownie opuścił Brzezie. Tym razem bez niepokoju, czy wróci. Pojechał do pracowni w Osiecznej, gdzie przeszedł gruntowną konserwację. – To była zespołowa praca, bo oprócz moich działań potrzebne było także zaangażowanie ślusarza, stolarza i rzeźbiarza – mówi Joachim Nowacki. – Nie wszystkie wyrzeźbione postaci i atrybuty zachowały się na tyle, aby je zidentyfikować. Oprócz samej postaci Jezusa, na krzyżu widać Matkę Boską Bolesną, św. Marcina na koniu, św. Piotra z kluczem oraz koguta. Zachowała się jeszcze jedna postać, ale trudno określić, kogo przedstawia. Pod stopami Ukrzyżowanego jest kielich, a pod nim serce. Czytelne są także płaskorzeźby przedstawiające atrybuty Męki Pańskiej, czyli młotek, obcęgi, drabina, włócznia i gąbka. Musieliśmy także dokonać praktycznie pełnej rekonstrukcji umieszczonej na szczycie gołębicy, symbolu Ducha Świętego. Cały krzyż umieściliśmy na stalowej konstrukcji, aby nie miał bezpośredniego kontaktu z podłożem.

Duma
– Wrócił do nas pod koniec roku. Choć widać, że jest stary, to nadal jest piękny – mówi Helena Łagoda. – Ludzie zaczęli się nim także bardziej interesować, widzimy, jak przejeżdżający na rowerach, zatrzymują się przy nim.
– To dla nas przede wszystkim znak naszej wiary, symbol trwania przy Bogu i miłości do niego. Jesteśmy dumni z tego, że nadal jest z nami, i ogromnie wdzięczni tym wszystkim, którzy pomogli go uratować. Modlimy się za nich przy naszym krzyżu – dodaje Henryk Łagoda.
 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki