Do krakowskiego studio TVP3 po sześciu latach nieobecności wrócił program „Młodzież kontra”. Ktoś mógłby zapytać, dlaczego w tych felietonach już drugi raz z rzędu recenzuję kanał informacyjny, zamiast zajmować się poważnymi polskimi problemami. Otóż właśnie dlatego, że powaga z polskiej polityki wyparowała – nie widać jej śladu ani na sejmowej sali, ani tym bardziej na ulicznych manifestacjach. Szukajmy jej zatem tam, gdzie jeszcze da się odnaleźć. Tym bardziej że mówimy o ludziach młodych, przyszłości narodu.
Zaproszeni do programu politycy odpowiadają na pytania młodzieżówek głównych polskich partii i stronnictw: Konfederacji, PiS, Trzeciej Drogi, KO oraz Lewicy. I dzieje się rzecz zdumiewająca: ci ludzie nie krzyczą, nikogo nie obrażają, nie sypią wokół płaskimi epitetami. Zadają merytoryczne pytania, a co najważniejsze: umieją słuchać. Nawet kiwają głowami, jeśli odpowiedź ich politycznego przeciwnika jest logiczna i poparta argumentami.
To niby tak niewiele, ale jeśli atmosferę panującą w studio programu „Młodzież kontra” skonfrontować chociażby z klimatem obrad polskiego parlamentu – to wstyd bierze. Wstyd za tych starych, co zachowują się jak niedorostki, zupełnie jak w Tango Mrożka. Dzisiaj Edek, rypiący nienawistnym bełkotem z mównicy, króluje na polskich salonach. Co gorsza, za jego to sprawą uprawiamy ten żałosny taniec na budzącym się wulkanie. Władimir Putin, owszem, jest w polskim dyskursie obecny, ale wyłącznie w charakterze młotka, którym wzajemnie obstukują się po głowach zacietrzewieni rodacy. Poczekajcie, on się wam wszystkim sam niedługo przypomni – pewnie dopiero wtedy zmądrzejecie.
Do tego stanu rzeczy wszyscyśmy się już zdążyli przyzwyczaić. Nawet ci, którym taki styl publicznego uprawiania „dialogu” nie bardzo się podoba. Tymczasem okazuje się, że można inaczej. I to jest cenne. Nigdzie indziej nie usłyszymy z ust dziewczyny z Lewicy, z nosem przekłutym nostrilami, że jest polską patriotką. Gdyby dziś coś takiego powiedziała na sejmowej sali, zostałaby wygwizdana. Przez przeciwników i przez swoich.
Mam nadzieję, że ci młodzi obecni w studio także się wstydzą za swoich starszych kolegów. I za starsze koleżanki również, na przykład te od „ośmiu gwiazdek”. Mój wirtualny oponent, którego co chwila wywołuję, mógłby w tym momencie powiedzieć: dobra-dobra, wejdą do dorosłej polityki – zaczną mówić jak starzy. To prawda, że w ostatnich dekadach niejedna postać budząca nadzieję świeżością argumentów, odbiegającą od zatęchłego standardu polskiego areopagu, po wejściu w profesjonalną politykę zaczęła krakać jak wszystkie inne sejmowe wrony. I niejeden z nas, wyborców, na podobnych osobnikach mocno się zawiódł. To może w takim razie te młodzieżówki, miast trzymać się pępowin „dorosłych” partii, cisną owe partie w diabły i połączą siły? Wtedy naprawdę polska młodzież dałaby kontrę polskiej lekkomyślności i polskiemu warcholstwu. A jeśli nasz taniec na wulkanie potrwa jeszcze czas jakiś (a pewnie potrwa), to nie będzie już innego wyjścia.