Logo Przewdonik Katolicki

Wasza Przewielebność

Natalia Budzyńska
fot. Pexels

Przypomina mi się, kiedy na początku dziennikarskiej pracy w „Przewodniku Katolickim” zwrócono mi uwagę, że napisałam, iż biskup coś komuś podał. Okazało się, że biskup nie „podaje” a „wręcza”, nie „idzie” a „kroczy”, nie „mówi” a „przemawia” lub „głosi”, nie „odwiedza” a „nawiedza”. No tak, ja się dziwię, a biskupi nadal mieszkają w „pałacach”.

Kilka dni temu widziałam list od jednego z arcybiskupów, skierowany do pewnego księdza z mianowaniem go do bardzo szlachetnej misji. Wiadomość wspaniała, wszyscy się cieszyli. Mnie jednak uderzyło coś innego, chyba dlatego, że nie widuję zbyt często tego rodzaju oficjalnej korespondencji. Więc ten ksiądz był tytułowany w liście jako „przewielebny”. No, może bym to jakoś ominęła, gdyby adresat był zasłużonym seniorem, ale nie – on jest miłym, uczynnym, pracowitym młodym księdzem ze stopniem naukowym, nawet nie najwyższym. Przewielebny? Nie do wiary, że w XXI w. w Kościele nadal używane są tego rodzaju tytuły z całkowitą powagą i na serio. A potem sobie pomyślałam, że to niejedyny relikt dawnych czasów, kiedy stan kapłański wywodził się z warstwy lepszej, a biskupem mógł być tylko ktoś z arystokracji. Zaraz, zaraz, a czy na kardynała mówi się nadal „Książę Kościoła”? Nie wiem, ale na pewno posiada tytuł najprzewielebniejszego. „Jego Eminencja Najprzewielebniejszy Ksiądz Kardynał” – tak należy zaadresować oficjalny list według panujących zasad.
Tytuły, które przysługują księżom na różnych stanowiskach, zostały sformułowane przed Soborem Watykańskim II i nadal nikomu nie przyszło do głowy, żeby je zmienić. Przypominać chyba mają dawne dobre czasy, kiedy duchowni byli wyżej postawieni w hierarchii społecznej niż zwykły szary człowiek, czyli wierny. Eminencja pochodzi od łacińskiego słowa eminentia, które znaczy dostojność, wyniosłość. Zamiast tego można powiedzieć ekscelencja, które pochodzi od słowa oznaczającego doskonałość. Czyli biskup to dostojność, wyniosłość, doskonałość. Wprawdzie w takim tytułowaniu pasterza nie ma miejsca na pokorę, podobnie zresztą jak w „najprzewielebności”, ale co zrobić, z przyzwyczajenia sami przestajemy zwracać na to uwagę.
Przypomina mi się, kiedy na początku dziennikarskiej pracy w „Przewodniku Katolickim” zwrócono mi uwagę, że napisałam, iż biskup coś komuś podał. Okazało się, że biskup nie „podaje” a „wręcza”, nie „idzie” a „kroczy”, nie „mówi” a „przemawia” lub „głosi”, nie „odwiedza” a „nawiedza”. No tak, ja się dziwię, a biskupi nadal mieszkają w „pałacach”.
Powiedziałby ktoś, że to drobiazgi, że się czepiam. Ale język jest ważny, bo nazywa pewną rzeczywistość, ma moc jej stwarzania, a czasem tylko daje jej złudzenie. Jest więc grupa osób, naszych braci w wierze, która posługuje się językiem typowym dla królestwa tego świata. Dla władców tej ziemi. Zastanawiam się, jakby zachował się św. Piotr, gdyby ktoś zwrócił się do niego: Najczcigodniejsza Ekscelencjo. Albo św. Paweł, gdyby dostał list od wiernych z Koryntu zaczynający się: „Przewielebny Pawle”. A do tego zaadresowany: „Prześwietna Kuria Diecezjalna”. Myślę, że już najwyższy czas zmienić tę dworską nomenklaturę sprzed wieków.
 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki