Vartius to dwa drewniane, pomalowane na biało budynki zagubione w subpolarnych lasach. Dominują tu świerki i z rzadka rozsiane brzozy, które o tej porze roku straciły już liście. Jedyna szosa prowadzi przez pustkowia do najbliższego, oddalonego o ponad 100 kilometrów miasteczka Kajaani. Trzeba prawdziwej determinacji, aby będąc cywilem pochodzącym z „ciepłych krajów”, nieprzygotowanym do wędrówki w surowych warunkach Północy, właśnie tędy próbować przebijać się przez graniczny kordon. Wiele wskazuje na to, że ludzie ci zostali nie tylko przez Rosjan zmanipulowani, ale wręcz zmuszeni do wybrania tej drogi.
Pospiesznie zamykane
A na fińsko-rosyjskiej granicy pozostało ich niewiele. Gdy w piątek 18 listopada na przejściach wiodących od strony Petersburga pojawiły się tłumy egzotycznych przybyszów bez dokumentów, władze w Helsinkach pospiesznie nakazały zamknięcie wszystkich tamtejszych punktów granicznych. W ten sposób z nocy z piątku na sobotę opadły szlabany na przejściach Virolahti, Lappeenranta oraz Imatra. Wszystkie trzy położone są na tzw. Przesmyku Karelskim, pomiędzy Zatoką Fińską a jeziorem Ładoga i stanowią najkrótszą drogę z Moskwy do Helsinek. Pozostało jedynie kolejowe przejście Vartsila, ale ono ma głównie znaczenie transportowe.
Vartius leży o wiele dalej, bo 400 km w linii prostej na północ. Jest ono jednym z trzech przejść granicznych północnej Karelii, których zamknięcie w sobotę 25 listopada władze Finlandii zapowiedziały tuż po zablokowaniu przejść południowych. Co więcej, już w niedzielę, dosłownie na kilkanaście godzin po wzmiankowanej decyzji, do Vartius przyjechały koparki oraz ciężkie podnośniki. Stawiają one na granicy metalowy płot, z rozciągniętym na nim tak zwanym drutem żyletkowym, „kolczastym drutem NATO”, który ostatnio poznaliśmy na granicy z Białorusią. Pospieszną pracę pograniczników i wojskowych nadzoruje oddział policji, przysłany aż z Oulu nad Zatoką Botnicką.
Na hulajnodze pod Koło Polarne
Można tę sytuację zbyć znanym polskim dowcipem o zimie, która zaskoczyła drogowców, ale tutaj sytuacja nie jest do śmiechu, gdyż mamy do czynienia z czymś dotąd niespotykanym. Nikt bowiem nie przypuszczał, że zaraz po zamknięciu przejść na Przesmyku Karelskim, przed szlabanami Vartius pojawią się okutane w podszyte wiatrem kurteczki, śniade sylwetki mieszkańców Somalii czy też Jemenu. Część doszła nad granicę piechotą, część dojechała na rowerach, zauważono nawet hulajnogę. Jest rzeczą oczywistą, że biedni, zdezorientowani ludzie nie mogli tutaj dotrzeć w ten sposób z miejsc, skąd wyruszyli. Istotnie, od strony Petersburga podwieziono ich autobusami, a także – jak mówią – „taksówkami”. Wszystko staje się jasne: dotarcie w najbliższe okolice przejścia umożliwiły im usłużne agendy rosyjskiego państwa. Dalej już żarty się skończyły, wyjście z samochodu w trampkach, z gołymi kostkami – a takich przybyszów jest pod Vartius niemało – w klimacie, gdzie o tej porze roku nierzadko dochodzi do temperatury minus 20-30 stopni Celsjusza, musiało być dla nich szokiem. Ostatnie kilometry zapewne popędzono ich pod przymusem.
Od 25 listopada na całej, liczącej półtora tysiąca kilometrów granicy z Rosją, przekraczającym pozostanie jedynie przejście Raja-Jooseppi, położone już za kołem podbiegunowym, w Laponii. Finowie otwierają je zaledwie na cztery godziny dziennie. Ciekawe, czy i tam cynicznym rosyjskim służbom uda się dowieźć biedaków z Rogu Afryki?
Agenci o twarzach Somalijczyków
Przynajmniej polityczne tło tej zdumiewającej operacji nie budzi zdumienia: 4 kwietnia tego roku Finlandia stała się kolejnym członkiem NATO. Tym samym Rosji przybyła do pilnowania najdłuższa linia graniczna, dzieląca ten kraj od „wrogiego” – jak mówią w Moskwie – bloku militarnego. Tę wielką zasługę dla Paktu Północnoatlantyckiego położył nie kto inny, jak prezydent Władimir Putin, który w lutym roku ubiegłego zaatakował Ukrainę. Cóż mu teraz pozostało? Może złośliwie utrudniać życie północnemu sąsiadowi – co właśnie uczynił. Światowe media komentują to opinią, że Rosja uderza w Finlandię jej własną bronią. Chcieliście uszczelnionej granicy? To my ją wam zamkniemy do końca. Zobaczymy, kto na tym gorzej wyjdzie.
Kremlowscy stratedzy tej operacji liczą też jednak na coś więcej. Finlandia to kraj zachodniej demokracji, dla którego prawa człowieka, w tym prawa politycznych uchodźców, to świętość. Helsińska prasa już krytykuje rząd za rzekomą bezduszność – bo jakże to pozostawiać na mrozie półnagich, choć nieproszonych gości? Rosjanie postawili na wywołanie w Finlandii kryzysu wewnętrznego – i tutaj się nie pomylili.
Finlandia liczy zaledwie 5,5 mln obywateli, zatem nagły napływ zimą nawet kilkunastu tysięcy przybyszów będzie dla niej strukturalnym problemem. Zwolennicy utrzymania blokady wskazują na ryzyko infiltracji terytorium nowego członka NATO przez rosyjskich agentów o twarzach Irakijczyków lub Somalijczyków. Takie argumenty znajdują tam także niemały posłuch. Finowie to typowy lud Północy, nie tyle niechętny gościom, ile do nich nienawykły.
Decyzja o zamknięciu granicy obowiązywać ma na razie do 23 grudnia, jednak z możliwością jej przedłużenia. Wydaje się że tak właśnie się stanie.
Kontekst historii
Finowie mają swoiste doświadczenia z rosyjskim sąsiadem. W 1809 r. carskie imperium wyrwało ją z odwiecznego posiadania Szwecji i przyłączyło do siebie. W państwie Romanowych Finowie cieszyli się znaczną jak na rosyjskie standardy autonomią, rusyfikacja zaczęła się tam dopiero pod koniec panowania dynastii i nie poczyniła większych szkód. Niepodległe od 1918 r. państwo obroniło, w heroicznej walce zbrojnej, swoją niezależność w latach II wojny światowej, gdy Rosja Stalina postanowiła odebrać to, co utraciła po rewolucji. Ceną tej wolności była neutralność, której fiński wariant politolodzy określili mianem „finlandyzacji”. Ten okres dziejów zamknęła kwietniowa akcesja do NATO.
Była jeszcze jedna cena: granicząca z Rosją Karelia. Połowę tego olbrzymiego kraju Moskwa oderwała od Finlandii, wysiedlając mieszkających tam Finów na północ. Zagarniętą połowę zasiedlono Rosjanami oraz innymi narodami Związku Sowieckiego, nie wyłączając Koreańczyków. A ustanowiona w wyniku dwóch wojen 1939–1944 granica obowiązuje do dzisiaj, i to ona właśnie stanowi dziś kłopot – zarówno dla Finów, jak i dla odzianych w trampki egzotycznych przybyszów.