Franciszek 17 grudnia skończy 87 lat. Nie musi przechodzić przez ciężary kampanii wyborczej, ale podczas podróży do Mongolii na przełomie sierpnia i września przyznał, że ze względu na wiek będzie chciał ograniczyć podróże apostolskie. Już zmienia ich charakter: papieskie pielgrzymki są krótsze i mniej masowe. To też efekt stanu zdrowia, które Franciszkowi doskwiera coraz silniej, choć poruszający się na wózku papież nadal spotyka się z wiernymi. Jednak od dłuższego czasu przygotowuje się na to, co nie uniknione.
Na dziewiątym w swoim pontyfikacie konsystorzu mianował kolejnych kardynałów, którzy wybiorą jego następcę. Te nominacje pokazują, jaki Kościół chce po sobie pozostawić.
Konklawe Globalnego Południa?
Franciszek zerwał z tradycją kardynalskich nominacji, ignorując arcybiskupów zajmujących dotychczasowe stolice kardynalskie (Mediolan, Wenecję i Los Angeles) i mianując biskupów z mało znanych diecezji, z odległych od Starego Świata części świata, takich jak Mongolia czy Sudan.
Kogo szuka Franciszek? Biskupów duszpasterskich, bliskich ubogim i marginalizowanym, z podobną sobie wrażliwością. Ludzi oddanych społecznej nauce Kościoła, niekoniecznie liberalnych w kwestiach ważnych dla postępowych katolików na Zachodzie, ale też nie politycznych konserwatystów. W ten sposób Franciszek zmienił geograficzny rozkład kolegium elektorów. Na konklawe w 2013 r., które wybrało papieża z Argentyny, 24 proc. elektorów stanowili Włosi. Po wrześniowym konsystorzu tylko 11 proc. kolegium kardynałów będzie pochodzić z Italii. Podobnie zmniejszona została cała reprezentacja Starego Kontynentu. Europejczycy na ostatnim konklawe, które Franciszka wybrało, stanowili 52 proc., na następnym 39 proc.
Zwycięzcami czasów Franciszka zostały Azja, której reprezentacja wzrosła z 9 do 17 proc., oraz Afryka, która odnotowała wzrost z 9 do 14 proc. W sumie Globalne Południe będzie miało połowę głosów elektorskich (będzie tak, pomimo że odsetek kardynałów w Ameryce Łacińskiej pozostał prawie taki sam, jak na konklawe, które wybrało kard. Jorge Bergoglia – Franciszek, mianując kardynałów, nie faworyzował „swojej” części świata). Czy to zaskakujące? Spoglądając na demograficzny rozkład katolików na świecie w latach 20. XXI wieku – nie.
Jednak gdy elektorzy nominowani przez Franciszka stanowić będą co najmniej 72 proc. następnego konklawe, wielu zakłada, że zagłosują oni za ciągłością linii tego pontyfikatu i wybiorą kogoś podobnego. Czy to analogia lat dwutysięcznych, kiedy po śmierci Jana Pawła II wybór padł na Benedykta XVI? Znamy przecież z historii konklawe, które przyniosły niespodzianki: wybory Franciszka, Jana Pawła czy Jana XXIII.
Liczby i procenty to nie wszystko. Różnorodność i rozproszenie nowych elektorów powoduje, że wielu z nich nie zna się nawzajem; nie mówią jednym językiem. Za czasów Jana Pawła II kardynałowie poznawali się poprzez serię specjalnych konsystorzy, zwoływanych przez papieża w celu konsultacji na określone tematy. Franciszek tego nie robił, woląc zwrócić się o radę do synodu biskupów, szerszego gremium, czy współpracowników, którzy przyjechali z nim do Watykanu. Może okazją, by się poznać, będzie październikowy Synod, a może Franciszek uznał po prostu, że w dobie internetu spotkania takie nie są konieczne?
Wszystkie drogi prowadzą do Kurii Rzymskiej
Kardynałowie kurialni najlepiej znają innych kardynałów – każdy z nich przyjeżdża do Rzymu, aby spotkać się z papieżem i urzędnikami. W rezultacie gdy nadejdzie czas, elektorzy zwrócą się do kardynałów kurii o informacje na temat kandydatów na papieża. Niebagatelną rolę odgrywać będą też media, które jak nigdy wcześniej, kreują współczesnych bohaterów. Niejednokrotnie też, w celu uzyskania informacji, kardynałowie zwracają się do dziennikarzy z prośbą o opinię. W obliczu jednak podzielonego krajobrazu medialnego i baniek informacyjnych XXI wieku może być to zgubne. Elektorzy będą musieli przesiać ten szum i samemu dokonać oceny.
Kardynałowie z Globalnej Północy chcą kogoś, kto dobrze poradzi sobie z kwestią wykorzystania seksualnego, kto jest ekumeniczny i nie powiedział niczego głupiego o kobietach i wyznawcach innych religii. Kardynałowie Globalnego Południa chcą zaś, by przyszły papież zatroskał się wolnością religijną w ich krajach, zajął uchodźcami, głodem, neokolonializmem i negatywnymi skutkami globalizacji. Nie chcą papieża, który troszczy się tylko o Kościół w bogatych krajach. Paradoksalne więc, zwiększając udział kandydatów Globalnego Południa, i odpowiadając na trendy demograficzne naszych czasów, Franciszek wzmacnia wielogłos na przyszłym konklawe. Co to może oznaczać?
W ostatnich latach konklawe były krótkie. Ostatnie, które trwało dłużej niż tydzień, odbyło się między 14 grudnia 1830 r. a 2 lutego 1831 r. Było to konklawe, które wybrało papieża Grzegorza XVI. Był on też ostatnim, który w chwili wyboru nie był biskupem. Czy sytuacja może się powtórzyć? Wątpliwe. Pewnie dobrze byłoby jednak, aby przyszły papież wybierany był dłużej, aby wyartykułowane zostały wszystkie nadzieje Kościoła i wypowiedziane mogły zostać wszystkie obawy. Ponieważ kardynałowie nie znają się dobrze, istnieje jednak niebezpieczeństwo, że dyskusja będzie utrudniona, a system konklawe wymusi szybkie podjęcie decyzji. Zasady dopuszczające do czterech głosowań dziennie tworzą presję, aby jak najszybciej wybrać papieża. Są one reakcją na długi czas bez władzy papieskiej w XIII w. Doprowadziło to do systemu, w którym kardynałowie po rozpoczęciu głosowania są zamykani do czasu zakończenia pracy. Na elektorów wywierana jest także presja mediana i psychologiczna, w końcu cały świat patrzy. Nie można przecież pozwolić, aby ludzie myśleli, że Kościół jest podzielony i niezdolny do porozumienia, zwłaszcza w sprawie tego, kto powinien nim zarządzać.
Czas na Francję?
Zważywszy na wszystkie wspomniane kłopoty – zwłaszcza na wzajemną nieznajomość kandydatów i możliwy brak wspólnego języka, oraz wzmagający podział między Globalnym Południem a Północą – rodzi się pytanie o kandydata, który mógłby te podziały zasypać. I tu oczy wielu zwracają się na kardynała Jeana-Marca Avenila, metropolitę Marsylii, gospodarza ostatniej papieskiej pielgrzymki, o którym w Watykanie coraz głośniej. Urodzony w diecezji Oran, w Algierii, w 1977 r. wstąpił do seminarium międzydiecezjalnego w Awinionie. Po ukończeniu pierwszego cyklu teologii kontynuował naukę w Instytucie Katolickim w Paryżu. Pełnił różne posługi duszpasterskie: był profesorem teologii oraz dyrektorem studiów w seminarium międzydiecezjalnym w Marsylii, wikariuszem biskupim, odpowiedzialnym za formację stałą oraz przez 20 lat członkiem zespołu duszpasterskiego parafii Świętych Piotra i Pawła w Marsylii. Przez kilka lat zajmował się promocją powołań w diecezji oraz pracował nad formacją seminarzystów.
19 grudnia 2013 r. mianowany biskupem pomocniczym archidiecezji Marsylii, we francuskich mediach ma opinię człowieka mającego dostęp do ucha Franciszka, a jednocześnie teologicznie, po francusku, świetnie wykształconego. Reprezentuje więc oba światy, Północy i Południa, z racji pochodzenia też franciszkowe peryferie, mając doświadczenie w pracy z ubogimi i marginalizowanymi. W episkopacie francuskim jest przewodniczącym Rady ds. Relacji Międzyreligijnych oraz Nowych Nurtów Religijnych. Zdawać by się więc mogło, że posługiwał na wszystkich frontach i wobec wszystkich problemów, z jakimi obecnie zmaga się Kościół. Czy to wystarczy? Dla Globalnego Południa język francuski jest niebagatelnym atutem: to też drugi największy język świata. Dla Północy Francuz to Francuz. Czy elektorzy uznają, że przyszłość Kościoła będzie a la francais?
Kto wchodzi na konklawe papieżem, wcale nim nie wychodzi. Kościół wytrzyma przecież kilka tygodni bez papieża, o ile zostanie wybrany najlepszy możliwy kandydat. Wypatrujmy więc może tego, o którym będzie najciszej? W końcu zarówno dyskusja, jak i cisza modlitwy są Kościołowi niezbędne.
Michał Kłosowski
Dziennikarz i publicysta, zastępca redaktora naczelnego „Wszystko co Najważniejsze”; autor książki Dekada Franciszka; przygotowuje rozprawę doktorską na Papieskim Uniwersytecie Świętego Krzyża w Rzymie