Nurhan Manugian, noszący czcigodny tytuł 97. ormiańskiego patriarchy Świętego Miasta, od tygodni nie rusza się z głębin swojej rezydencji w jerozolimskim monasterze. Prawie codziennie pod oknami jego mieszkania gromadzi się tłumek rozgniewanych osób, wołających o oddanie im jednej czwartej Ormiańskiego Kwartału, którą – jak twierdzą – podstępnie im wykradziono.
Chodzi o sprzedaż, a właściwie 99-letnią dzierżawę terenu dawnych patriarszych ogrodów, noszących lokalną nazwę Krowiego Majdanu (po arabsku Hadikat al-Bakar). Nabywcą jest tajemniczy biznesmen z Australii, w dostępnych dokumentach podpisujący się raz jako Danny Rothman, innym zaś razem jako Daniel Rubinstein. Ma tam powstać luksusowy hotel. Nowy właściciel jest Żydem, co ma zasadnicze znaczenie w całym konflikcie – ale o tym za chwilę.
Transakcja nie jest nowa, ujawnił ją już jesienią 2021 r. ormiański dziennikarz Harut Sasunian. Jednak prawdziwa awantura wybuchła dopiero podczas tegorocznych obchodów ormiańskiej Wielkanocy. W monasterze Świętego Jakuba wierni oskarżyli swojego patriarchę o zakulisowe kupczenie odwieczną własnością wspólnoty. Patriarcha zwalił winę na ojca Bareta Jereciana, który osobiście prowadził negocjacje i podpisał papiery. Biedny mnich, przy akompaniamencie gwizdów i okrzyków „Zdrajca!” zbiegł ze świątyni pod eskortą policji. Podobno zatrzymał się aż w Kalifornii.
Na dłuższą metę patriarsze to niewiele pomogło, jako że ludzie szybko zdali sobie sprawę, kto stoi za tym całym podejrzanym interesem. Ale transakcja została zawarta i trudno ją teraz po prostu anulować. Czyżby rozdźwięk między jerozolimskimi Ormianami a ich pasterzem stał się nieodwracalny?
Zakleszczona dzielnica
Ormiański Kwartał to jedna z czterech historycznych dzielnic Starej Jerozolimy, przylegająca do jej sędziwych murów na południe od Bramy Jaffy i ulicy Bazarowej, czyli Dawida, którą dochodzi się do Ściany Płaczu oraz meczetów zbudowanych na miejscu świątyni Salomona. Ormianie obecni są w Świętym Mieście od siedemnastu wieków, od początku gromadzili się w tym właśnie miejscu. Ich obecność w Jerozolimie jest więc ważnym symbolem w historii chrześcijaństwa. W 1311 r. miejscowy biskup Sarkis został pierwszym jerozolimskim patriarchą. Ormiańscy chrześcijanie, różni od Greków oraz arabskich współbraci, przez muzułmańskich władców nie byli postrzegani jako wrogowie. Już w XIV w. pozwolono im otoczyć murem ich dzielnicę, a w 1451 r. zwolniono ich nawet od dżizji, czyli podatku płaconego przez „niewiernych”. Gdy w 1538 r. osmański sułtan Sulejman odbudował mury Jerozolimy, obwarowana dzielnica ormiańska stała się ich częścią. I tak pozostało przez następne stulecia. Skądinąd Ormianie stanowili tutaj awangardę postępu: w 1833 r. uruchomili pierwszą w mieście drukarnię, w 1855 r. – pierwszy zakład fotograficzny.
Od wschodu Kwartał Ormiański sąsiaduje z Żydowskim. Gdy w 1948 r. wybuchła wojna, w której efekcie wyłoniło się państwo Izrael, Ormianie znaleźli się pomiędzy żydowskim młotem a arabskim kowadłem. Konflikt spowodował podział miasta: Stara Jerozolima weszła w skład Jordanii, Nową – tuż za murami Ormiańskiego Kwartału – zamieszkiwali żydowscy obywatele Izraela. Tamże wypędzono też Żydów z ich historycznej dzielnicy, która odtąd przez dwie dekady stała pusta. Po izraelskim zwycięstwie 1967 r. oraz aneksji Starej Jerozolimy Żydzi ponownie wprowadzili się do swojego Kwartału. Robili to tak energicznie, że z czasem ich dzielnica powiększyła się o skrawki Kwartału Ormiańskiego, nabywane sukcesywnie przez prywatnych właścicieli. Ormian bowiem w Starej Jerozolimie stopniowo ubywa, proporcjonalnie do przyrostu miejscowych Żydów.
W ten sposób Ormianie znaleźli się w kleszczach żydowskiego osadnictwa, które w dodatku coraz bardziej się zacieśniają. I nie zawsze jest to ekspansja pokojowa. Od kilku lat w Kwartale Żydowskim osiedla się coraz więcej ultraortodoksów (haredi), słabo tolerujących chrześcijańskich sąsiadów. Oplucie na ulicy sutanny ormiańskiego duchownego czy też atak na ormiańską kafejkę nie należą tutaj do rzadkości.
Nowy nabytek odcina Kwartał Ormiański od murów, redukując go do kompleksu monasteru św. Jakuba z przyległościami. Sam Krowi Majdan już dawno temu stracił charakter ogrodu, stopniowo go zabudowywano, m.in. powstało tu seminarium teologiczne rodziny Manugianów. Ostatni wolny od zabudowy kawałek terenu, przylegający do murów od strony Syjonu, dwa lata temu przekształcono na parking. Teraz wszystko ma stać się hotelowym kompleksem – i to w żydowskich rękach.
Chytrzejsi od Żydów
Obawy Ormian nie wynikają bynajmniej z antysemityzmu. Rzecz w tym, że pomimo aneksji Starej Jerozolimy Izrael respektował dotychczas stare, nadane jeszcze przez Turków przywileje, gwarantujące autonomię miejscowym wspólnotom religijnym. Każdy żydowski nabytek terytorialny, dokonany wewnątrz murów kosztem nieruchomości chrześcijańskich lub muzułmańskich, w praktyce zmienia ustalone przed wiekami granice, naruszając – według tych, co tracą – delikatną równowagę polityczną w tym gorącym punkcie Bliskiego Wschodu. To dlatego przed miesiącem palestyński prezydent Mahmud Abbas oraz król Jordanii Abd Allah II ibn Husajn zerwali oficjalne stosunki z patriarchą Manugianem. Obu panom przysługują bowiem tradycyjne tytuły kustoszy świętych miejsc Jerozolimy, obaj też uznali zawartą przez ormiańskiego zwierzchnika transakcję za pogwałcenie wiekowych umów międzyreligijnych.
Sprawa wcale nie jest jednak rozstrzygnięta, gdyż ormiańska wspólnota, choć niewielka, jest bardzo prężna. Wystarczy wspomnieć, że protest skutecznie rozgłasza po całym świecie Hagop Dżernazjan, zwany tutaj „ambasadorem ormiańskiej młodzieży”, do niedawna pracownik kancelarii prezydenta Izraela. Dżernazjan rzeczowo, bez emocji związanych z etnicznym pochodzeniem, argumentuje, iż plan budowy hotelu niweczy uprzedni projekt budowy na terenie Krowiego Majdanu tanich mieszkań dla młodych ormiańskich małżeństw.
W piątek 16 czerwca na dziedzińcu monasteru św. Jakuba odbyło się spotkanie wspólnoty z kilkoma prawnikami, którzy przybyli tu z różnych stron świata. Mają oni rozpatrzeć możliwość legalnego anulowania transakcji patriarchy. Ci prawnicy to też oczywiście Ormianie, i są to w dodatku bardzo dobrzy prawnicy. Chyba nie bez powodu przed wojną mówiono we Lwowie o sprycie tamtejszych kupców: „Jeden Grek przechytrzy trzech Żydów, jeden Ormianin – trzech Greków”. Nurhan Manugian ma zatem jeszcze szansę na wyjście z twarzą z całego ambarasu. Oczywiście jeśli pogodzi się z utratą lukratywnego interesu.