Nie wiem, czy to jest ludobójstwo – powiedział papież w wywiadzie dla argentyńskiej gazety, zapytany o ocenę postępowania Rosji na Ukrainie. „Trzeba to zbadać, musi to być dobrze zdefiniowane” – dodał, zaznaczając, że kiedy „bombardowane są szkoły, szpitale, schrony […], z pewnością nie jest to etyka wojenna, do której jesteśmy przyzwyczajeni”. Wypowiedź papieża odbiła się szerokim echem w światowych mediach, szczególnie tych niechętnych jego pontyfikatowi. Komentatorzy powszechnie piszą o „szokującej” opinii, mającej jakoby usprawiedliwiać putinowską agresję na Ukrainę.
Te komentarze wpisują się w nurt krytyki reakcji (lub jej braku) głowy Stolicy Apostolskiej na zbrojną napaść, jaka rozpoczęła się 24 lutego ubiegłego roku. Krytyka ta w większości przypadków jest uzasadniona, gdyż papież Franciszek w swoich kolejnych wypowiedziach unikał dotąd jednoznacznego potępienia agresora, co więcej, można odnieść wrażenie że nie tyle usprawiedliwia, ile łagodzi ocenę działań Kremla. Jednak w imię bezstronności tym razem trzeba powiedzieć, iż słowa Franciszka na temat ludobójstwa były słuszne i roztropne.
„To [tj. ludobójstwo] jest określeniem technicznym” – doprecyzował papież i także te słowa wywołały irytację wśród jego krytyków. To prawda, że ludzie dobrej woli potępiają poczynania Rosji na Ukrainie, a moralna ocena rosyjskiej agresji domaga się określeń gorących i mocnych. Rzecz w tym, że słowo „ludobójstwo”, wbrew pozorom, do takiego emocjonalnego słownika nie należy. Jest terminem ściśle prawnym. Barbarzyńskie postępowanie putinowskiej soldateski można potępić na wiele innych sposobów. Z drugiej strony, jeżeli w odruchu moralnego oburzenia nazywamy działania Rosjan ludobójczymi, nie ma w tym niczego niewłaściwego. Pamiętajmy jednak, że co wolno mówić zwykłym obywatelom, nie zawsze wypada głowom państwa. W ścisłym, prawnym sensie tego słowa ludobójstwo ma bowiem rangę orzeczenia międzynarodowego trybunału i zmusza wręcz stronę osądzającą do wyegzekwowania wobec strony winnej, w tym przypadku państwa, które zaatakowało inne państwo, stosownych reparacji etc. Polityk, który mówi o „ludobójstwie” konkretnej strony przed sądownym zbadaniem sprawy, w jakimś sensie to orzeczenie uprzedza. Owszem, niektórzy politycy tak właśnie robią dziś w stosunku do oceny Rosji. Ale papież do nich nie należy – i nie powinien należeć.
Spróbujmy na chłodno
Skoro nam to wolno, spróbujmy na chłodno odpowiedzieć na pytanie, czy Rosja na Ukrainie dopuszcza się ludobójstwa. Bo że popełniła i stale popełnia tam zbrodnie wojenne – co do tego nie ma wątpliwości. Przekonują nas o tym chociażby codzienne raporty mediów, mówiących o artyleryjskim ostrzale miast oraz bombardowanych żłobkach i szpitalach. Czy jednak celowo i systematycznie, na masową skalę, putinowski system przemocy niszczy cywilów za to tylko, że są Ukraińcami? Tutaj odpowiedź będzie zróżnicowana. Mordy w Buczy i Hostomlu miały jednak charakter ekscesów, zabijano na ulicy przypadkowych przechodniów, lub też osoby poddane śledztwu, jednak, dzięki Bogu, nie wygarniano tam na rozstrzelanie całych ulic – a to dopiero jest działanie ewidentnie ludobójcze.
Nie wiadomo czego się dowiemy, gdy wyzwolone zostaną obszary wschodniej Ukrainy. Odnalezienie masowych grobów w mieście Izium każe nam pod tym względem spodziewać się najgorszego. Ale nawet tam zdecydowana większość ofiar cywilnych nie padła pod kulami egzekucyjnego plutonu, lecz pod uderzeniami frontowych pocisków.
W tych ostrzałach, to prawda, znajdujemy elementy działań ludobójczych. Po pierwsze, na ukraińskie miasta wypuszczane są przeważnie pociski, których zasięg rażenia jest na tyle nieprecyzyjny, że nie sposób zawczasu ustalić, czy trafią w nieprzyjacielski czołg, czy też np. w szkołę. Po drugie, z całą pewnością możemy potwierdzić co najmniej kilka przypadków, gdy śmiertelny pocisk został wypuszczony dokładnie – czyli świadomie – w obiekt cywilny. Ale nawet te sytuacje trzeba będzie kiedyś poddać sumarycznemu osądzeniu, by ostatecznie zawyrokować, czy były „wypadkami przy pracy”, czy też elementem konsekwentnej polityki Kremla.
Ludobójstwo to przecież jednak nie tylko fizyczne unicestwianie jakiegoś narodu, lecz także celowe uszczuplanie jego stanu posiadania w inny sposób. I tutaj Rosja nie będzie mogła liczyć na taryfę ulgową przynajmniej z jednego powodu, gdyż porywa i masowo wywozi w głąb kraju ukraińskie dzieci. Ich liczba jest nieznana, w maksymalnych ocenach może dochodzić nawet do pół miliona. Nawet jeśli uznać ten szacunek za przesadzony, udowodnić już można przypadki kilkunastu, może nawet kilkudziesięciu tysięcy ofiar – a to jest skala, w której można już poważnie oskarżać Rosję o ludobójstwo. Dodać należy, że dzieci te są poddawane przymusowej indoktrynacji i, podobnie jak kiedyś tureccy janczarzy, wychowywane w duchu miłości do porywacza, w tym wypadku – do „matuszki Rossiji”.
Rosja nadal we wspólnocie państw cywilizowanych?
Termin „ludobójstwo” wymyślił prawnik polskiego pochodzenia, Rafał Lemkin. W 1941 r. udało mu się dostać do Stanów Zjednoczonych, gdzie podjął pracę w Biurze do Spraw Zbrodni Wojennych. Podczas procesu w Norymberdze był doradcą głównego oskarżyciela ze strony USA. Jeszcze wcześniej, bo w 1944 r. opublikował książkę, w której po raz pierwszy użył terminu genocide. Słowo to zrobiło karierę i w 1948 r. stało się tematem osobnej konwencji Organizacji Narodów Zjednoczonych, konwencji, która do tej pory jest przestrzegana w prawie międzynarodowym. Lemkin pojęciem „ludobójstwa” określał poczynania, jakie jeszcze przed wybuchem wojny, będąc prawnikiem w państwie polskim, określał jako „barbarzyństwo”. W tym sensie Polska wniosła swój pionierski wkład w proces formułowania pojęcia niezbędnego dzisiaj w słowniku państw cywilizowanych.
Ta kodyfikacja, jak wiemy, niestety nie uchroniła świata przed tragediami w Kambodży, Srebrenicy, Rwandzie, czy też przed przymusowymi aborcjami i sterylizacjami, swego czasu przeprowadzanymi na Ujgurach przez Chińczyków. W tym ostatnim przypadku nawet nie mówi się oficjalnie o ludobójstwie, jako że, paradoksalnie, sprawca sam jest członkiem oenzetowskich gremiów orzekających o winie. Rosja również jest członkiem ONZ oraz różnorakich komitetów praw człowieka. Aby jej poczynania na Ukrainie poddać w przyszłości pod ocenę niezawisłego trybunału międzynarodowego, trzeba będzie najprzód z tych wspólnot ją wykluczyć.