Logo Przewdonik Katolicki

Odwaga wobec prawdy

Natalia Budzyńska

K upiłam tę książkę od razu, jak tylko wyszła, bo pomyślałam sobie, że powinnam wiedzieć, jako katoliczka. Ale nie chciałam. Więc w porze wieczorowej, kiedy jest czas na książki czytane dla przyjemności, a nie tylko z obowiązku, sięgałam przez kilkanaście dni z rzędu po książki zupełne inne.

Po takie całkowicie przyjemne, żeby mnie przed snem odstresowały. Myślałam sobie tak: nie, nie będę się katować złymi wiadomościami, wystarczy mi tych bieżących. Wiadomo: wojna, inflacja… Myślę, że bałam się tego, czego mogę się dowiedzieć, i z pełną premedytacją zatykałam sobie uszy.
Właściwie to reakcja normalna. O tych, którzy są dla nas ważni, nie chcemy wiedzieć niczego, co by ich wizerunek zepsuło. Stąd między innymi biorą się tajemnice rodzinne, skrzętnie „zapomniane” wydarzenia, złagodzone występki, pomijane niechlubne epizody. Po latach kolejne pokolenie odkrywa, że coś jest na rzeczy, że prawda niekoniecznie wygląda tak, jak mówią rodzinne przekazy, że w szafie jest trup, który śmierdzi. Teraz mamy wysyp książek, w których te sekrety zostają w procesie katharsis upublicznione, i to nie tylko ze względu na samopoczucie autora, ale z ważnych względów historycznych. Już od dawna wiemy, że historia nie składa się tylko z losów wielkich władców i dowódców ani z wielkich wojen i bitew, ale z pojedynczych losów jednostek. Każda opowieść na nią się składa, mikrohistorie tworzą prawdziwy obraz życia. Jednym słowem, wiemy więc, że ukrywanie prawdy na żadnym poziomie, mikro i makro, niczemu nie służy. To znaczy służy jedynie kłamstwu i oszustwu.
Ale nie lubimy także burzyć sobie wizerunku postaci stworzonych przez historię do tego, żeby ich czcić. Dawne biografie wielkich pisane były z perspektywy uwielbienia. To były właściwie hagiografie, nawet kiedy dotyczyły osoby niewierzącej. Jak najmniej kontrowersji, szczególnie jeśli chodzi o sferę obyczajową. Po co komu wiedza o tym, że Mickiewicz żył z żoną i kochanką oraz ich wspólnym dzieckiem pod jednym dachem? Albo że Brat Albert był uzależniony od nikotyny? Albo że Chełmoński stosował wobec swojej żony przemoc fizyczną? Albo że moralista Witkiewicz miał kochankę? Albo że genialny malarz Jerzy Nowosielski był alkoholikiem? Albo że Jan Paweł II wiedział o skandalach pedofilskich w Kościele i reagował nie tak, jak powinien?
A jednak. Sięgnęłam wreszcie po książkę Marcina Gutowskiego pod tytułem Bielmo. I nie przynosi ona mi żadnej przyjemności, tylko wielki smutek i udrękę. Odwagą jest stanąć wobec prawdy, której chciałoby się nie znać, i żyć w imaginacji. A przecież wiem, że świętość to nie jest bezgrzeszność, że nie ma człowieka bez rys. Chcę znać prawdę o moim Kościele, domagam się od niego odwagi.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki