Aleksiej Gorinow to jeden z tysięcy radnych miasta stołecznego Moskwa. Sześćdziesięciolatek, mąż i ojciec, rzetelnie i bez niespodzianek wypełniający swoje obywatelskie obowiązki. Inaczej mówiąc – wzór człowieka, który w oczach otoczenia nie wyróżnia się niczym szczególnym. Takim był zapewne widziany aż do momentu, gdy „wyciął numer” całemu systemowi kłamstwa, jaki wokół ataku na Ukrainę rozbudowała machina rosyjskiego państwa.
15 marca upływał trzeci tydzień wojny, gdy na rutynowym posiedzeniu zebrała się rada rejonu krasnosielskiego, jednej ze 146 podstawowych jednostek municypalnych, na jakie podzielona jest Moskwa. Porządek obrad przewidywał głosowanie w najbardziej przyziemnych kwestiach, podczas omawiania których zazwyczaj wieje nudą na tego typu zebraniach. Gdy doszło do zatwierdzenia projektu upamiętnienia Dnia Zwycięstwa (w Rosji 9 maja) w postaci konkursu dziecięcych rysunków oraz tanecznego pokazu w miejscowym domu kultury, Gorinow niespodziewanie wyraził sprzeciw. Tak to trzeba nazwać: wyraził sprzeciw, a nie „zaprotestował”. Daleki od chęci oratorskich popisów, patrząc na blat stołu i mnąc w rękach protokół zabrania, Gorinow wypowiedział słowa, które odtąd powtarzane są w całej Rosji i poza jej granicami: „O jakim wypoczynku i rozrywce możemy mówić, kiedy na terytorium sąsiedniego, suwerennego państwa toczą się działania wojenne? Kiedy nasz kraj dokonuje agresji? O jakim konkursie rysunków dziecięcych możemy mówić, kiedy na Ukrainie codziennie ginie setka dzieci? Gdy dzieci stają się sierotami, a wnuki i prawnuki uczestników II wojny światowej są teraz znowu wrzucane w piekło wojny?”. Podobne zabawy byłyby według Gorinowa „biesiadą podczas zarazy”.
Wystąpienie radnego, roboczo nagrane, jak wszystkie wystąpienia moskiewskich samorządowców, trafiło do internetu i stąd można dokładnie prześledzić przebieg wydarzeń. Po początkowym zaskoczeniu radni uchwalili, że konkursu rysunków i pokazu tańca na 9 maja nie będzie. Decyzja ta nie była skierowana przeciw dzieciom. Dzieci rejonu krasnosielskiego prawdopodobnie nie czują się z tego powodu poszkodowane. Istotą głosowania było raczej: za albo przeciw przyzwoitości. Tak zapewne zrozumiała to większość radnych obecnych na tamtym posiedzeniu.
Mickiewicz by się zdziwił
Za przytoczone wyżej słowa moskiewski sąd 8 lipca skazał radnego Gorinowa na siedem lat kolonii karnej. Podstawą tego wyroku jest artykuł 207, ustęp trzeci rosyjskiego kodeksu karnego, który podobną represję nakłada na obywateli „za umyślne rozpowszechnianie fałszywych informacji na temat działań rosyjskich sił zbrojnych”. W tym przypadku stosowny zapis został wykonany z całą jego surowością. Siedem lat pozbawienia wolności daje się w tym kraju skazanym za morderstwo z premedytacją. Za zabójstwo nieumyślne – tylko pięć.
Wina Gorinowa jest tym większa, iż rzekomo wykorzystał on, w sposób niegodziwy, swoje służbowe stanowisko, działał w „grupowej zmowie” (przewodnicząca zebrania umiarkowanie go wspierała), nadto powodowany był „polityczną nienawiścią”. A na każdy z wymienionych występków znaleźć można w rosyjskim kodeksie odpowiedni paragraf.
Mickiewicz w III części Dziadów opisał klimat barbarzyństwa, jaki generował system pozbawionego kontroli carskiego samodzierżawia. Ale chyba nawet jemu nie przyszłoby do głowy, że można skazać człowieka pod zarzutami tak absurdalnymi i cynicznymi. Tym bardziej że minęło już dwieście lat od napisania eposu.
Tegoż samego 8 lipca na terenie całej Federacji Rosyjskiej toczyło się aż 68 śledztw i spraw sądowych z identycznego paragrafu „szkalowania rosyjskiej armii”. Jednak sprawa Gorinowa była pierwszą, w której doszło do skazania, i to w dodatku w tak surowym wymiarze kary. Intencja władzy – bynajmniej nie tej sądowniczej, ona nie ma tu nic do powiedzenia – jest tutaj chyba aż nadto czytelna: przestraszyć wszystkich potencjalnych kandydatów do publicznego wyrażania opinii powodowanych sumieniem. A już szczególnie takich, którzy pełnią społeczne funkcje. Nie może dojść do powtórzenia „gorszącej” sceny, w której rada dzielnicy, przekonana argumentami, głosuje nie tak, jak życzyłby sobie rząd. I nagranie tego „wypadku przy pracy” idzie potem w świat.
Ustęp trzeci artykułu 207 to „poprawka” wprowadzona na osobiste życzenie Putina do kodeksu karnego (poprzez uchwałę Dumy) w pierwszych dniach marca, już po ataku na Ukrainę, ale jeszcze przed sesją rady rejonu krasnosielskiego. Dyktatorowi chodzi o to, by doraźnie zapobiegać groźnym, bo mogącym dawać przykład ogółowi antywojennym protestom. Poczucie prawa i zdrowego rozsądku odstawiane jest tu na bok – w tej chwili liczy się tylko siła.
22 rosyjskich prawników podpisało list otwarty, w którym punkt po punkcie wykazują, iż nie tylko wyrok na Gorinowa, ale i cały nowo wprowadzony przepis sprzeciwia się, i to w sposób drastyczny, co najmniej kilku artykułom konstytucji Federacji Rosyjskiej. Odwaga tych ludzi (bo do zajęcia stanowiska w takiej sprawie trzeba dziś w Rosji odwagi) nie odmieni jednak aktualnego losu skazanego.
Zakazane słowo
Jednym z elementów putinowskiej „poprawki” jest zakaz używania słowa „wojna” na określenie ataku na Ukrainę. A tego słowa właśnie użył skazany podczas swojego wystąpienia. Próżno adwokat Gorinowa tłumaczył sądowi, iż zakaz dotyczy wystąpień medialnych, zaś sesja rady dzielnicy, jako żywo, czymś takim nie jest, zaś radny wykonywał tylko swoje obowiązki. Sędzina Ołesia Mendelejewa, po trwającym ponad miesiąc procesie, ogłosiła wyrok skazujący: siedem lat za drutami. A mogła zarządzić piętnaście, tyle bowiem może maksymalnie odsiedzieć skazany z tego paragrafu.
Mendelejewa już nie pierwszy raz skazuje na uwięzienie osoby „nieprawomyślne”. Dwa lata temu z jej wyroku odsiedział swoje twórca i reżyser awangardowego teatru, Kiriłł Sieriebriennikow.
Na proces Gorinowa nie wpuszczano widzów ani dziennikarzy, w obawie że będą wywierać „psychologiczny nacisk” na podsądnego. Jednak w dniu ogłaszania wyroku pozwolono im wejść na salę sądową. Skazany, stojąc w środku pleksiglasowej klatki, przycisnął wówczas do szyby kartkę z napisem „Czy potrzebna wam jeszcze ta wojna?”. Następnego dnia w niektórych rosyjskich mediach opublikowano jego zdjęcie, z wyretuszowanym ostatnim słowem.