Logo Przewdonik Katolicki

Matka Boża odbita z internowania

Jacek Borkowicz
Kopia cudownego obrazu Matki Boskiej w archidiecezji gnieźnieńskiej w 1979 r. fot. archiwum PK

Epilogiem Wielkiej Nowenny była kradzież obrazu Maryi na Jasnej Górze, po cichu zaaprobowana przez miejscowych paulinów. W rzeczywistości „złodziejem” był Kościół, który odbierał, co mu się należało.

Pół wieku temu, rankiem 13 czerwca 1972 r., w klasztorze jasnogórskim wybuchło niezwyczajne poruszenie. Z ust do ust podawano sobie wiadomość: zaginął obraz Matki Bożej! Chodziło o kopię cudownego wizerunku z ołtarza głównego, a do tej chwili obiekt strzeżony chyba nawet bardziej od samego pierwowzoru. Nerwowe kroki mnichów i służby kościelnej były jednak w dużym stopniu akcją pozorowaną, dla zmylenia agentów bezpieki, których pełno kręciło się po krużgankach. Przełożeni klasztoru doskonale wiedzieli, że obraz miał zniknąć. W pięć dni później triumfalnie pojawił się w Radomiu, patronując tamtejszym uroczystościom milenijnym i tym samym rozpoczynając dalszy ciąg peregrynacji po Polsce, przerwanej sześć lat wcześniej.

Z każdym rokiem coraz więcej
Program Wielkiej Nowenny – dziewięcioletniego przygotowania narodu do jubileuszu tysiąclecia chrztu – prymas kard. Stefan Wyszyński opracował jeszcze podczas swojego internowania w Komańczy. Wielka, bezprecedensowa akcja modlitewna miała podnieść morale i poruszyć serca. Istotnym jej elementem była peregrynacja Matki Bożej Częstochowskiej po wszystkich polskich parafiach. W tym celu w 1957 r., niedługo po uwolnieniu prymasa i na jego polecenie, toruński profesor Leonard Torwirt wykonał kopię jasnogórskiego wizerunku.
Idea pielgrzymki Maryi w Jej obrazie wyszła od częstochowskich paulinów w 1956 r., kiedy to największą polską świętość wystawiono na klasztornych wałach, a zgromadzeni na dole ludzie wołali: „Matko, przyjdź do nas!”. Obraz, który od 600 lat znajduje się na Jasnej Górze i który zwycięsko wytrzymał tam oblężenie przez Szwedów, nie powinien opuszczać swojego miejsca – dlatego zdecydowano się na namalowanie repliki. Kopię prymas osobiście zawiózł do Rzymu i tam 13 maja 1957 r. poświęcił ją i pobłogosławił papież Pius XII. W święto Matki Bożej Częstochowskiej, 26 sierpnia tego roku, obraz symbolicznie dotknął oryginalnego wizerunku i zaraz wyruszył w długą podróż, rozpoczynając ją od warszawskiej archikatedry.
W każdym miejscu milenijnej wędrówki witały go tysiące wiernych, ludzi pełnych nadziei związanych z zakończeniem ponurego okresu stalinizmu. I z każdym kolejnym nawiedzeniem było ich więcej. W ostatnim, dziewiątym roku Nowenny, który odbywał się pod hasłem „Weź w opiekę naród cały”, masowy charakter tej uroczystości zaczął przeszkadzać komunistom, szykującym się do własnych obchodów tysiąclecia państwa polskiego. Tymczasem program kard. Wyszyńskiego, za którym poszły setki tysięcy ludzi, usuwał te pomysły w cień.

Jak kamień z procy Dawida
Pierwsze uderzenie nastąpiło 12 czerwca, kiedy to wiozący obraz samochód-kaplica zatrzymany został na szosie z Nidzicy do Olsztyna i pod policyjną eskortą zawieziony do katedry we Fromborku. W Olsztynie na próżno czekał na Matkę abp Karol Wojtyła. Msza rozpoczęła się bez wizerunku, a krakowski metropolita w kazaniu wyraził przekonanie, że złośliwa akcja władz zakończy się fiaskiem, tak jak zakończyła się walka Goliata z Dawidem. Rolę wyrzuconego z procy kamienia miał tu pełnić obraz Maryi.
Po raz drugi komuniści zatrzymali kondukt z obrazem, gdy 20 czerwca wracał on do Warszawy, razem z prymasem i kilkunastoma biskupami. Funkcjonariusze MO siłą usunęli kierowcę i sami powieźli wizerunek do katedry św. Jana. Wyszyński napisał o tym w swoim dzienniku: „Zebrała się gromada ludzi, wszyscy płaczą. […] Dzień miał się ku końcowi, jest pełen męki i świadomości, jak bardzo brutalna jest siła ateistycznego Rządu”.
Za trzecim razem odebrano Maryję 1 września pod Będzinem, w drodze do Katowic. Tym razem esbecy zawieźli obraz prosto na Jasną Górę, surowo przykazując przeorowi, by nie wypuszczał wizerunku z klasztoru. W przeciwnym razie władze skasują paulińskie konwenty i zlikwidują zakonne seminarian w Częstochowie. Przy bramie wjazdowej na Jasną Górę stały odtąd bez przerwy dwa policyjne samochody, kontrolujące wszystkie pojazdy, jakie tylko wydostawały się z klasztoru.

Wymyśliłeś – to działaj!
Kopię umieszczono w kaplicy Denhoffów, zwanej również kaplicą Pawła Pustelnika, opatrując wizerunek napisem: „Tu znajduje się uwięziony przez władze Obraz, który wędrował po Polsce”. Kaplicę codziennie nawiedzały tłumy pielgrzymów, co dziwnie kontrastowało z milczeniem, jakie w sprawie porwania obrazu zapanowało nie tylko w prorządowych mediach, ale i wśród większości hierarchów kościelnych. Nie po raz pierwszy w Polsce szeptana propaganda wygrywała z brakiem oficjalnych wiadomości. Tymczasem po Polsce pielgrzymowały puste ramy po obrazie, które na nabożeństwach wystawiano przy zapalonych świecach.
I tak mijały lata, aż do 1972 r., kiedy to do prymasa Wyszyńskiego zgłosił się kapłan z Radomia, gdzie niebawem miały się odbywać milenijne uroczystości kościelne. Obraz należy do Kościoła i jest przechowywany na kościelnym terenie – przekonywał ks. Józef Wójcik. Odbierzmy więc po prostu to, co i tak jest nasze. Prymas zgodził się na plan „odbicia” Maryi. Wykonać go miał, a jakże, sam pomysłodawca.
Ks. Wójcik przez kilka miesięcy przygotowywał się to tego, pilnie obserwując, jak rasowy włamywacz, obyczaje panujące w klasztorze. Wiedział doskonale, w którym momencie w kaplicy nie ma ludzi. Brakowało mu tylko klucza, ale i ten udało się zdobyć od prostodusznej zakrystianki. Ksiądz próbował po amatorsku dorobić odlew klucza, wyciskając zdobycz w kawałku mydła, ale mydło się połamało i trzeba było jednak wtajemniczyć ślusarza.
Wreszcie wszystko było gotowe. Nadszedł dzień 13 czerwca. O godzinie 6.00 rano w kościele następuje tzw. intrada, czyli odsłonięcie obrazu Maryi, któremu towarzyszy hymn odgrywany przez trębaczy. Wtedy wszyscy obecni idą pod ołtarz, a kaplica Pawła Pustelnika pustoszeje. Trzeba było działać szybko. Ks. Wójcik, korzystając z pomocy dwóch sióstr zakonnych i księdza, który stał na czatach, zdjął obraz ze ściany i wyniósł z kościoła. Na szczęście tuż obok kaplicy znajduje się boczne wyjście, stamtąd „złodzieje” wydostali się z klasztoru Bramą Jagiellońską. Tam czekała już nysa, która błyskawicznie ulotniła się z cenną zdobyczą. Esbecy tego nie zauważyli, gdyż widok zasłaniał im bastion św. Barbary.

Nie ma na nich siły
„Ludzie, jak wyście to zrobili?!” – abp Wojtyła nie mógł się powstrzymać od okrzyku radosnego zdziwienia, widząc jak obraz, który sześć lat temu stracił z oczu w Olsztynie, znowu się przed nim pojawił. Stało się jak zapowiedział, i tym razem Dawid zwyciężył Goliata. 18 czerwca metropolita Krakowa odprawił przed obrazem uroczystą mszę w Radomiu. Towarzyszyły mu tysiące rozentuzjazmowanych wiernych.
Komuniści przez te kilka dni, dzielące porwanie wizerunku od jego ujawnienia, desperacko szukali obrazu po całej Polsce: a to w Sandomierzu, a to w Przedborzu. Sprawdzano nawet samochody w punktach granicznych oraz kontrolowano statki przed wypłynięciem w morze. Gdy jednak Maryja znowu się pojawiła, nikt już jej wiernym nie odbierał. Entuzjazm ludzi był tak wielki, że trzeba by było użyć brutalnej siły – a na to już nikt się nie odważył. Kopia wizerunku Matki Bożej Częstochowskiej nadal więc pielgrzymowała po Polsce, tyle że po sześcioletniej przerwie spowodowanej jej – jak powszechnie mówiono – „aresztowaniem”.
Dziś wiemy już, że „kradzież” obrazu nie była utrzymywana w tajemnicy przed władzami klasztoru. Ówczesny generał paulinów Jerzy Tomziński w dzień poprzedzający akcję wyjechał nawet specjalnie do Zakopanego, aby cała rzecz wydarzyła się pod jego nieobecność.
Nawiedzenie wszystkich polskich parafii dokonało się w 1980 r., jednak już w pięć lat później rozpoczął się drugi etap peregrynacji kopii cudownego obrazu. W styczniu tego roku Maryja zakończyła nawiedzenie archidiecezji poznańskiej, a od kwietnia odwiedza parafie gnieźnieńskiej.
Ks. Józef Wójcik dożył sędziwego wieku jako infułat i wieloletni proboszcz w kieleckim Suchedniowie. Zmarł w 2014 r.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki