Logo Przewdonik Katolicki

W Myszkowie, czyli wszędzie

Bartosz Bartosik
fot. Arkadiusz Ziolek/East News

Nigdy nie interesowała mnie Polska sukcesu – deklaruje na początku swojej książki Magdalena Okraska. I dzięki temu udaje jej się uniknąć nieuświadomionego fałszu każdej opowieści o sukcesie. Fałsz polega na tym, że sukces jest zawsze głośniejszy od porażki.

Kamera wędruje ulicami odnowionej lubelskiej starówki. Przez piękno renesansowych fasad przenika duch świetności miasta Jana Kochanowskiego czy Sobieskich. Turyści są zachwyceni. Gdy jednak kamera skręca na podwórka tych samych renesansowych kamienic, turyści znikają. Pojawiają się za to mieszkańcy, których nikt nie pyta o życie w historycznych przestrzeniach. Tymczasem kamera zatrzymuje się na ubytkach w dachu czy zwałach gruzu, sięgających pierwszego piętra domu. – Są barbarzyńcy, którzy żądają odnowienia lubelskiej starówki. Pragną zniszczyć wiekową patynę i upodobnić wnętrza do fasady. Nie rozumieją, że fasady i wnętrza grają u nas zupełnie odmienne role – sarkastycznie komentuje lektor dokumentalnego filmu Bohdana Kosińskiego z 1956 r.
W reportażu Nie ma i nie będzie Magdalena Okraska również zagląda za fasady współczesnych polskich miast i miasteczek. Pisze o nich jednak inaczej niż Kosiński. Nie sarkastycznie, ale z ciekawością, smutkiem, wściekłością i szacunkiem, uważnie wsłuchując się w głosy mieszkańców. Miejscowości, które Okraska odwiedza, co prawda nie doświadczyły w ostatnich dekadach wojny, ale skutki transformacji gospodarczej po 1989 r. są gdzieniegdzie zaskakująco podobne.

Książka o tym samym?
Nowość wydawnictwa Ha!art opowiada o Polsce z perspektywy mniejszych miejscowości. To oczywiście nie pierwsza taka pozycja. Polski rynek wydawniczy od lat publikuje podobne reportaże. Najbardziej znane przykłady to Miasto archipelag Filipa Springera czy Zapaść. Reportaże z mniejszych miast Marka Szymaniaka, a także książki Olgi Gitkiewicz Nie zdążę i do pewnego stopnia Nie hańbi. Do tego należy dodać autorki i autorów reportaży prasowych, którzy podejmują tematy lokalne w prasie ogólnopolskiej.
Również tematyka, która najbardziej interesuje Okraskę, nie jest wyjątkowa. Swoich rozmówców pyta przede wszystkim o tożsamość miejscowości, w której żyją. Co ją kształtowało przed transformacją ustrojowo-gospodarczą i jak ta tożsamość rozpadła się w drobny mak po roku 1989 r. wraz z upadkiem zakładów przemysłowych, kultury, degradacją transportu publicznego i innymi społecznymi katastrofami? Jak to jest żyć po małej – a czasem całkiem sporej – apokalipsie, gdy wszystkie kategorie, w jakich rozumieliśmy codzienność, przestały mieć uzasadnienie w nowej rzeczywistości? Co zrobić, gdy po latach kształcenia się i pracy w jednym kierunku, słyszymy komunikat: nie możesz tego robić, ale masz za to wolny rynek, radź sobie!
O skutkach transformacji ustrojowej w Polsce napisano wiele. Ograno to również politycznie, bo przecież partie takie jak SLD, Samoobrona czy PiS w różnych okresach swojej działalności budowały elektorat na obywatelach, którzy szczególnie mocno doświadczyli skutków neoliberalnej polityki III RP.

A jednak inna
Co więc wyróżnia Nie ma i nie będzie? Zacząłbym od wyjaśnienia, że czujemy, że to o nas, niezależnie z jakiej części kraju pochodzimy. Gdy autorka opowiada o miejscach, w których nigdy nie byliśmy, to w historiach o zamkniętych zakładach pracy czy w chrzęście rozbitego szkła pod podeszwą buta na robotniczym osiedlu łatwo odnajdujemy znajome tony. Gdy Okraska pisze o Wałbrzychu, Tarnobrzegu czy Szczytnie, to ja zatrzymuję się i wędruję myślami po moim rodzinnym Krośnie, gdzie rozpoznaję miejsca, o których czytam. Wspominam też znajomych i przyjaciół, których historie są opowieściami ludzi z książki – emigrantów do większych miast w Polsce, do bogatszych krajów i tych, którzy zostali.
W przeciwieństwie do większości podobnych tytułów Nie ma i nie będzie nie opiera się na poprawnym schemacie reportażowym, według którego opowieść o historii miasta, opartą na danych statystycznych, należy uzupełnić kilkoma anegdotkami, historią miejscowego dziwaka i przedstawić z kilku perspektyw największe pęknięcie w tożsamości danego miejsca. Okraskę interesują przede wszystkim miejsca, które były – dawne fabryki, sztolnie, kina – ale już ich nie ma. Albo są, ale jako kikuty po dawnej tkance miejskiej. Ciekawią ją także ludzie, którzy ze wspomnianych miejsc się utrzymywali i budowali swoją tożsamość. Oddaje im głos, wiernie przytacza w książce i nie konfrontuje ich opinii z liderami społeczności, politykami czy miejscowymi, którzy odnieśli sukces.
Z jednej strony książka traci tym na balansie, bo obraz przedstawionych miejscowości jest prawdopodobnie przerysowany w negatywną stronę. Z drugiej strony Nie ma i nie będzie zyskuje tym niezwykłą wiarygodność. Nie ma ani cienia fałszu w opowieściach ludzi o dumie z dawnego miejsca pracy i sentymentu do lat świetności, zarówno osobistej, jak i zbiorowej. „Nigdy nie interesowała mnie Polska sukcesu” – deklaruje na początku Okraska. I dzięki temu udaje jej się uniknąć nieuświadomionego fałszu każdej opowieści o sukcesie. Fałsz polega na tym, że sukces jest zawsze głośniejszy od porażki. Łatwiej mu uzyskać rozgłos, częściej pisze się o nim w mediach. A przecież za historią jednego sukcesu najczęściej kryje się wiele porażek, o których nie tylko nikt nie chce pisać, ale też nikt nie chce mówić. Bo czym tu się chwalić?
Nie ma i nie będzie wyróżnia również język. Zaskoczyło mnie, jak znakomicie jest napisana ta książka. Gdy czytałem o Tarnobrzegu, aż czułem zapach siarki w powietrzu. Gdy autorka decyduje się pisać o swoich odczuciach obcowania z miejscami i ludźmi, robi to soczyście, w sposób plastyczny. „Droga pomiędzy domami przechodzi w żwir i piach, a prowadzi prosto pod musztardowożółty, obłażący z tynku budynek A byłych Zakładów Koksowniczych Wałbrzych. Niżej już tylko puste pole, trawa, niewielkie drzewka, które zdążyły wziąć we władanie teren i teraz porastają ogromny plac przede mną, tę górniczą Pustynię Błędowską, wypłonioną ciszą, bzyczeniem os, chrzęszczeniem szkła pod butami” – czytamy na początku książki.

Jesteśmy z nich utkani
W Polsce, czyli wszędzie – zatytułował swoją niedawną, znakomitą książkę o wielkich wyzwaniach, jakie stoją przed światem, Edwin Bendyk. Argumentował, że inaczej niż w dawnej francuskiej literaturze, Polska nie jest groteskowym dziwolągiem, ale adekwatną reprezentacją kluczowych globalnych procesów.
W tym kontekście o Nie ma i nie będzie chciałoby się napisać „W Myszkowie, czyli wszędzie”. Reportaż Magdaleny Okraski to książka o Polsce, której nie da się zamknąć w epitecie „prowincjonalna”, „powiatowa” ani w popularnym dookreśleniu „Polska B”, choć opowiada o mniejszych miejscowościach. To po prostu Polska, jaką większość z nas zna bardzo dobrze. Z historii, jakie Okraska przedstawia w książce, wszyscy jesteśmy utkani.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki