Były prezydent i premier Rosji Dmitrij Miedwiediew to jeden z najbardziej wojowniczych ideologów tej wojny. Nie tylko straszący Zachód i Polskę, ale rysujący wizje swoistej eksterminacji, przynajmniej cywilizacyjnej, Ukrainy. I oto wystąpił on z tyradą dotyczącą sporów ideowych w Europie.
Napisał, że to Rosja jest po stronie tradycyjnych norm moralnych. Ten wywód zmierzał do obrony patriarchy moskiewskiego Cyryla przed tymi kręgami zachodniego chrześcijaństwa, które chcą go podobno ukarać za „wspieranie rosyjskiej racji stanu”. Ale te wywody rosyjskiego polityka podporządkowanego Putinowi przypominają o tym, że stosunkowo liczne kręgi zachodnich konserwatystów (także eurosceptyków czy antyglobalistów) dały się wciągnąć w przedziwną grę z Kremlem.
Budzi grozę łatwość, z jaką tradycyjnymi wartościami wymachuje członek elity państwa, którego żołnierze mordują, rabują, przechwalają się okrutnymi gwałtami na ukraińskich kobietach. Czyni to z tej „dysputy” przerażającą maskaradę. Skądinąd warto też przypomnieć, że niezależnie od tego, co twierdzi Miedwiediew i Cyryl, konserwatyzm rosyjskiego prawodawstwa jest selektywny. Owszem, ostentacyjne „twardzielstwo” skierowane jest przeciw środowisku LGBT. Ale Rosja to państwo legalnej i łatwej aborcji oraz łatwych rozwodów i szeroko dostępnej pornografii. Mamy tu bardziej autoreklamę niż realność.
Ale jest i inna pokusa. Liberałowie i lewicowcy zachodni, a na ich wzór i polscy, stawiają znak równości między putinizmem, a kwestionowaniem dogmatycznego, obyczajowego i światopoglądowego progresizmu. Udziela się to także środowiskom dalekim w przeszłości od jednoznaczności w tym względzie.
Oto Jarema Piekutowski, czołowy autor think tanku Nowa Konfederacja, ogłosił łatwą tezę, że w następstwie wojny Rosji z Ukrainą przegrali wszyscy: lewica, liberałowie i konserwatyści. Na czym ma polegać porażka tych ostatnich? „Konserwatyści wierzyli, że są po stronie osi dobra i Cywilizacji Życia, że ich ideały nie mogą mieć nic wspólnego ze złem i przemocą. Że Zachód to zgnilizna moralna, a właściwe metody to twarde trzymanie za mordę i hierarchiczne struktury. A tu nagle Cyryl mówi słowami Jędraszewskiego, Kaczyńskiego, Ordo Iuris”. Dalej Piekutowski cytuje potępienia aborcji, eutanazji, związków homoseksualnych, rugowania religii z przestrzeni publicznej, jakie miały paść z ust prawosławnego dostojnika związanego z Putinem.
Bez wątpienia te koincydencje komplikują debatę. Tyle, że powstaje pytanie, czy Piekutowski wierzy w jedynie dwie strony światowego sporu? To absurd. Konserwatyści są podzieleni w stosunku do Rosji, a ci polscy jawią się jako do białości antyputinowscy. Rzekomo skompromitowany mówieniem tego samego co Cyryl, arcybiskup krakowski przyjmuje w swojej siedzibie ukraińskich uchodźców.
Odmawiam ulegania szantażom. Idea wymuszonej europejskiej jedności jako kontrapunktu dla tyranii Putina jest łatwa, zresztą nie tylko w sferze ideologicznej. Tak się jednak składa, że takie wezwania brzmią szczególnie dwuznacznie dziś, kiedy to laickie elity zachodnie skompromitowały się brakiem przewidywania, a czasem wręcz obsługiwaniem interesów Rosji.
W cytowanej przez Piekutowskiego wypowiedzi Cyryla znalazła się krytyka konsumpcjonizmu. To samo wciąż mówią zachodnie i polskie kościoły chrześcijańskie. Czy to nie biznesowe wyrachowanie sprzyjało skorumpowaniu Europy przez Rosję? Co z tego, że Cyryl krytykuje zmaterializowanie? Dlatego my mamy je pochwalać? Może nie zgnilizna, ale kryzys moralny to dziś cecha Zachodu. Mam tego nie mówić, żeby nie być podejrzewanym o putinizm? To nonsens.