Jako jezuici stajemy dziś przed pytaniem, jak to, co stało się tak dawno temu, może być aktualne i ożywiające dziś dla ludzi, którym służymy i dla nas samych? Jak język i doświadczenie Ignacego przemawiają do nas współczesnych i czy pozostajemy wierni jego duchowości i dziedzictwu? Wreszcie jak możemy doświadczyć tego samego, czego doświadczył Ignacy?
Najprostsza odpowiedź to Ćwiczenia duchowe. Ta mała książeczka jest podręcznikiem mistycznej drogi, do jakiej zaprasza Ignacy. Nie jest traktatem duchowym, jak dzieła św. Teresy od Jezusa czy Jana od Krzyża, ale podręcznikiem proponującym ćwiczenia, które angażują ludzki intelekt, wyobraźnię, uczucia i wolę w spotkanie z Bogiem i w ten sposób są narzędziem wewnętrznej przemiany. Nie da się, czytając tę książeczkę, zrozumieć, o co chodziło Ignacemu. On nie proponuje nam teorii, wiedzy przetrawionej już przez kogoś innego, ale jak sam mówi, proponuje nam „wewnętrzne smakowanie, które nasyca duszę”. Zaprasza do przejścia drogi, zaangażowania się w proces, proponuje doświadczenie bezpośredniego spotkania z Bogiem w modlitwie.
Zaczęło się od porażki
Zacznijmy jednak od początku. Ignacy nawraca się po doświadczeniu porażki i przegranej bitwie pod Pampeluną (północna Hiszpania). Został poważnie ranny, kiedy kula armatnia strzaskała mu nogę. Dla Ignacego to oznaczało koniec kariery wojskowej, z którą wiązał wielkie nadzieje na sławę i wielkość. Rana okazała się na tyle poważna, że groziło mu kalectwo. W efekcie wielu zabiegów i operacji, ocierając się o śmierć, Ignacy powoli wraca do zdrowia. Czas rekonwalescencji okazuje się początkiem jego nawrócenia.
Unieruchomiony Ignacy, rycerz z wielkimi ambicjami, marzyciel i romantyk, z nudów zaczyna fantazjować. Czyta jedyne dostępne mu książki, a więc romanse rycerskie, ale także żywoty świętych i życie Jezusa. W pewnym momencie zaczyna zauważać, że każda z tych książek i fantazji z nimi związanych – bycia albo wielkim rycerzem, albo świętym jak Franciszek czy Dominik – zostawiają go w innym stanie emocjonalnym. Klimat tych fantazji i marzeń zostawiał w nim inny ślad. Rycerskie podboje, choć dawały satysfakcję, pozostawiały go w smutku i marazmie. Marzenia o byciu świętym, choć równie satysfakcjonujące, pozostawiały go radosnym i pełnym pokoju znacznie dłużej, nawet po tym, jak skończył czytać czy marzyć. Refleksja nad tym doświadczeniem znajduje swoje rozwinięcie w czymś, co się nazywa „Regułami rozeznawania duchów”, a dokładniej „Regułami [służącymi] do odczucia i rozeznania w pewnej mierze różnych poruszeń, które dzieją się w duszy: dobrych, aby je przyjmować, złych zaś, aby je odrzucać”.
Dla Ignacego tym, co nas uczy, nie jest jedynie samo doświadczenie, ale refleksja nad nim. Jako ludzie nieustannie doświadczamy bycia poruszanym lub pociąganym wewnętrznie i przez okoliczności życia do rozmaitych rzeczy. Dlatego tak ważnym jest reflektować nad tym, co się teraz w nas i w naszym życiu dzieje? To podstawowe pytanie tzw. Ignacjańskiego rachunku sumienia. Dla Ignacego ta prosta modlitwa nie jest jedynie rozliczaniem się z tego, co się zrobiło złego, a czego nie powinno było robić, ale jest to refleksja nad pytaniem: jak Bóg działa w moim życiu, gdzie był i co robił i jak ja na to odpowiadałem? Przypominając sobie najważniejsze wydarzenia dnia, za dobre dziękuję, za złe żałuję, i – co najważniejsze – zastanawiam się, jak mogę inaczej zareagować, inaczej odpowiedzieć. Dla Ignacego było to tak ważne, że sam praktykował takie momenty uważności co godzinę, jezuitów zobowiązywał do robienia tego dwa razy dziennie i nigdy nas z tego nie zwalniał, nawet w chorobie, choć pozwalał na dyspensę od innych „ćwiczeń duchowych”. Z tego pierwszego doświadczenia duchowego narodził się człowiek rozeznający wszystko i takim już pozostał do końca.
Mistyka ignacjańska
Doświadczenie zjednoczenia z Bogiem, świadomość Jego nieustannej obecności w nas i wokół nas – jak mówi sam Ignacy – „we wszystkich rzeczach stworzonych”, stoi w centrum mistyki ignacjańskiej. To tak często cytowane zdanie: „szukać i znajdować Boga we wszystkich rzeczach”, stało się dla nas, jezuitów, i wielu świeckich zdaniem prowadzącym nas w doświadczeniu duchowym. Dla Ignacego Bóg objawia się w rzeczach codziennych. Materia naszego życia jest miejscem, w którym Go szukamy i znajdujemy, już obecnego i działającego. Dokonuje się to poprzez dogłębne rozeznanie rzeczywistości. Daleko nam do stwierdzenia: „Bóg tak chciał”. Takie akcentowanie w duchowości daje nam możliwość spotkania i doświadczania obecności Boga nie gdzieś w niedostępnych i nieokreślonych zaświatach, ale tu i teraz. Nie kiedy osiągnę jakiś bliżej nieokreślony stopień doskonałości i bezgrzeszności, ale dziś. Bóg chce się ze mną spotkać. Moje życie właśnie takie, jakim jest, niedoskonałe i grzeszne, jest miejscem, w którym Bóg dla mnie pracuje, na które spogląda z miłością, w które się wciela (jednoczy się), w którym się rodzi, żyje, umiera i zmartwychwstaje. Ćwiczenia duchowe uczą nas właśnie nowego patrzenia na wszystko.
Ignacy po swoim nawróceniu zaczął doświadczać coraz intensywniejszych poruszeń wewnętrznych i uczył się je rozeznawać. Neoficka gorliwość wielokrotnie zaprowadziła go na duchowe manowce. Kiedy tylko wyzdrowiał, potajemnie opuścił dom. Wędrował jako pielgrzym i tak też siebie potem określał, kiedy usilnie proszony opowiadał historię swojego życia. Najważniejszym czasem – jak sam to określił – szczególną szkołą życia duchowego, był czas kilku miesięcy spędzonych w grocie obok niewielkiej miejscowości Manresa (okolice Barcelony). Ignacy z pasją oddawał się tam praktykom pokutnym, zyskując sławę pustelnika. Pościł, nie obcinał włosów i paznokci, modlił się wiele godzin dziennie, żebrał o jedzenie, co w efekcie doprowadziło go do rozpaczy i na skraj samobójstwa. Może to nas zaskakiwać, ale taki był właśnie skutek skupienia się na sobie i próby uświęcenia się o własnych siłach. Tym, co go uratowało, było doświadczenie całkowicie darmowej łaski. Bóg przyszedł do niego z miłością i zaprosił do zaufania Mu. Ignacy zaprzestaje większości praktyk pokutnych i już do końca nie ufa im całkowicie (radykalne posty uszkodziły na zawsze jego układ pokarmowy). Nawet nas, jezuitów, zachęca do wybierania takich praktyk, które bardziej niż ciało umartwiają wolę. Ignacy właśnie dlatego tak bardzo akcentował posłuszeństwo, rozumiejąc je jako środek nie tylko zespalający nas jako ciało apostolskie, ale jako narzędzie osobistego i wspólnotowego nawrócenia i uświęcania.
Metoda Ignacego
Ignacy zdaje sobie sprawę, jakim zagrożeniem w życiu duchowym może być duchowa pycha i ambicja. Jest tak dlatego, że szczególnie w pierwszym etapie naszego nawrócenia nadal nie jesteśmy jeszcze oczyszczeni ze skupienia się na sobie. Przybiera to tylko nową, pobożniejszą formę. Tym, co nas leczy z tej duchowej choroby, jest bezwarunkowa miłość Boga, której doświadczamy całkowicie za darmo, kiedy jesteśmy grzeszni i słabi. „Okrzyk pełen zdumienia”, że jestem kochany z moimi grzechami, jest kluczowym doświadczeniem w drodze „ćwiczeń duchowych” i w drodze duchowej w ogóle. Dzięki tej łasce mam szansę przestać skupiać się na sobie i swoich słabościach i samoudoskonalać, a mogę wreszcie spojrzeć na Jezusa. Wtedy patrząc na Niego poprzez słowa Ewangelii, kontemplując Jego życie i studiując Jego charakter, mogę być powoli przemieniany, uzdrawiany i uświęcany.
Metoda Ignacego jest prosta: zakochaj się całkowicie w Jezusie, poznając Go osobiście i intymnie w modlitwie. Pociągnięci tą miłością doświadczymy jej przemieniającej mocy, będziemy chcieli być jak On, zapragniemy tego, czego On pragnie – bo tak działa miłość: chcę tego, czego chce ukochany lub ukochana. Miłość pozwoli mi być wiernym w doświadczeniu krzyża i osobistego cierpienia i wreszcie miłość do Jezusa będzie tym, przez co będę mógł przeżywać zjednoczenie z Nim. On żyje i działa także dzisiaj, tak jak dwa tysiące lat temu. Nic się w tym względzie nie zmieniło. „Ćwiczenia duchowe” właściwie się nie kończą. Zjednoczeni z Jezusem, przeżywamy Jego obecność w nas i we wszystkich ludziach, których spotykamy. On zawsze jest już z nami.
My także jesteśmy zaproszeni do takiej drogi, nie jest ona tylko dla mistyków lub ewentualnie księży i osób zakonnych. Wystarczy tylko pójść za prostym pytaniem: kim jest Jezus i gdzie mogę Go dziś spotkać?
Romek Groszewski SJ
Jezuita, rektor kościoła św. Augustyna w Kopenhadze, współzałożyciel wspólnoty „Dom w ramionach Ojca”, współpracuje z ruchem charyzmatycznym