Logo Przewdonik Katolicki

Rozmowa przed synodem

Monika Białkowska i ks. Henryk Seweryniak
fot. Adobe Stock

Wysłuchanie głosu wszystkich jest wsłuchiwaniem się w głos Ducha Świętego, który mówi do Kościoła i przez Kościół

MONIKA BIAŁKOWSKA: Kilkanaście dni zostało do otwarcia Synodu Biskupów. Synody zawsze są dla Kościoła ważne, ale ten będzie naprawdę niezwykły. Oto po raz pierwszy nie będzie synodem wyłącznie biskupów. To biskupi mają tu za zadanie nie radzić, nie wyznaczać szlaki, ale usiąść i wysłuchać świeckich…

KS. HENRYK SEWERYNIAK: I to jest wyzwanie i dla biskupów, i dla księży, którzy będą musieli to zrobić – czy im się to podoba, czy nie. 17 października droga synodalna ma się rozpocząć na poziomie diecezji. Nie da się tego zignorować.

MB: Trzeba tu uważać na słowa. „Droga synodalna” może w wielu uszach zabrzmieć niebezpiecznie.

HS: Możemy tu mówić o procesie synodalnym, choć polskie słowo „droga” jest jednak bardzo adekwatne. Owszem, przypomina to, co dzieje się w Niemczech, ale wydaje się, że właśnie o to mogło chodzić papieżowi, kiedy proponował taką właśnie, otwartą na szerokie słuchanie świeckich formułę synodu. Żeby to doświadczenie, które zaczęło się pojawiać w Kościele niemieckim, nie zostało całkowicie zepchnięte na margines i zbagatelizowane niechętnym stwierdzeniem, że „ot, Niemcy, oni zawsze rozbijali Kościół”. Żeby spróbować porozmawiać o takiej formie Kościoła, pozostając jednocześnie w jego wnętrzu.

MB: Dla mnie bardzo uderzające są stwierdzenia, że na synodzie mają być wysłuchani „wszyscy ochrzczeni”. Nie głęboko wierzący, nie aktywiści, nie członkowie wspólnot i ruchów, nie dyżurni członkowie wszystkich grup duszpasterskich w parafii, ale również ci, którzy kiedyś przyjęli chrzest, ale dziś jakoś mocno w życiu Kościoła nie uczestniczą. Warunek jest jeden: jeśli tylko chcą dobra Kościoła. Mam wrażenie, że to jest wyjście bardzo daleko na opłotki, wyjście dla wielu wręcz niewyobrażalne. Jak zaprosić tych, którzy nie przychodzą na niedzielną Mszę, którzy od Kościoła trzymają się z daleka? I jak znaleźć w sobie pokorę słuchania, kiedy to oni mówią, o jakim Kościele marzą? Myślę, że to będzie jedno z największych wyzwań. I nie jestem przekonana, czy dziś w Kościele w Polsce jesteśmy na takie słuchanie gotowi…

HS: Ale pamiętaj, że to nie jest tylko nasza choroba. Mam wrażenie, że wiele episkopatów na świecie będzie miało z synodem problem. Przejrzałem to, co robią Francuzi czy Belgowie. I oni powtarzają tylko, że będą trzy etapy synodu, że to będzie wysłuchanie, że to proces, nie wydarzenie… Ale kiedy się wejdzie na strony internetowe jednej czy drugiej diecezji, to już nie widać żadnych szczegółów, jak mamy to zrobić… Niedawno ukazał się Dokument Przygotowawczy Synodu, w którym wyjaśnione jest, na czym polega synodalność, o której chcemy rozmawiać i jakich obszarów tematycznych mogą czy powinny dotykać dyskusje.

MB: Jeszcze ciekawsze dla mnie jest vademecum metodologiczne, które ukazało się razem z dokumentem przygotowawczym i jakoś nie zostało zauważone nawet przez KAI poza tym, że istnieje. A to jest dopiero prawdziwa perełka, pełna szczegółowych zaleceń, jak te spotkania synodalne powinny się odbywać. Zasady są piękne. Że wszyscy powinni być wysłuchani. Że nie możemy się przekonywać do swoich racji, ale słuchać i szukać. Że musimy być gotowi na zmianę sposobu myślenia. Że mamy obowiązek zabierać odważnie głos, nawet gdyby miało to wywołać skandal. Że musimy pokonać klerykalizm, leczyć się z samowystarczalności – i to wszystko z przepisami, jak to zrobić.

HS: Zauważ, że tam też sporo miejsca poświęcono pułapkom na tej drodze synodalnej. Papież ostrzega, żeby się nie skupiać tylko na swoich lokalnych troskach – a przecież to by było takie dla nas ważne! Żeby nie skupiać się na strukturach, to też bardzo lubimy. I może najciekawsze – żeby nie skupiać się na celach procesu synodalnego, ale żeby po prostu przez niego przejść. I to jest bardzo ciekawe…

MB: Trochę jakby papież mówił: na tym synodzie nie mamy niczego postanowić. Na tym synodzie mamy się nauczyć synodalności, nowego (w praktyce, bo w teorii przecież nowy nie jest) sposobu rozmawiania i podejmowania decyzji w Kościele. A kiedy już się nauczymy, jak to może działać – to wtedy będzie czas na kolejne synody, na których będziemy rozmawiać o tych wszystkich palących problemach, wtedy spróbujemy je rozwiązywać. Najpierw nauczymy się, że w Kościele rzeczywiście możemy zabierać głos wszyscy.

HS: Tak, moim zdaniem papieżowi chodziło o to, żeby Kościół poczuł, że nie jest już – mówię w uproszczeniu, symbolicznie – „Kościołem Wyszyńskiego”, z silnym przywództwem, które zdecydowanie prowadzi w wyznaczonym przez siebie kierunku – ale że communio. To teologiczne pojęcie, ważne i piękne, określające wspólnotę, która czerpie siły z Ducha Świętego i z Eucharystii. I ten właśnie Kościół ma coś do powiedzenia: każdy w nim ma coś do powiedzenia. I wysłuchanie głosu wszystkich jest wsłuchiwaniem się w głos Ducha Świętego, który mówi do Kościoła i przez Kościół.

MB: Dokumenty mocno podkreślają, że o to właśnie chodzi, że dopiero przy uważnym wysłuchaniu wszystkich będziemy mogli usłyszeć głos Ducha Świętego – zrozumieć coś, co dotąd nikomu nie przychodziło do głowy. Dlatego tak mocno jest podkreślane, że synod to nie parlament, w którym mamy szukać zwolenników dla swoich frakcji. Ani trochę. Wszyscy musimy być gotowi na to, że Duch Święty pokaże nam jeszcze inną drogę.

HS: W ten sposób właśnie w Kościele może nastąpić ta oczekiwana przez papieża decentralizacja; żebyśmy wszyscy: i świeccy, i księża, i biskupi nauczyli się bardziej słuchać. Podoba mi się w tych dokumentach przygotowawczych także zachęta, by na ścieżkach synodalnych unikać pułapki pokusy, by widzieć tylko „problemy”; pułapki traktowania synodu jako swego rodzaju parlamentu; pułapki słuchania tylko tych, którzy są i działają w Kościele.

MB: A gdyby jednak zająć się polskim podwórkiem? Pytaniami, które w dokumencie przygotowawczym nie padły? Albo lepiej: gdyby szukać tematów na następny synod, może synod Kościoła w Polsce – już po tym, jak nauczymy się rozmawiać? Ma ksiądz swoje propozycje tematów do przegadania?

HS: Kilka pewnie by się znalazło. Pierwszy to pewnie katecheza w szkole – czym ma być. I ile jej ma być, bo nawet księża mówią, że jest jej za dużo, jeśli chodzi o wymiar godzin. Drugi temat, którego wielu wciąż się boi, to kwestia finansowania Kościoła. Optowałbym za wprowadzeniem systemu włoskiego, ale do przedyskutowania są inne możliwości. Na razie jest w tym bałagan, który mocno Kościołowi szkodzi. Inny temat to zatrudnienie ludzi świeckich w Kościele. Księży coraz bardziej brakuje, sporo ich dotychczasowych zadań wykonują świeccy, to oni powinni mieć etaty, a księża zająć się tym, co jest im właściwe, sprawowaniem sakramentów, służby Bożej. Pewnie dużo więcej tych tematów by się zebrało: z czego rezygnować, żeby mniej było klerykalizmu? Co robić, żeby nasz udział w liturgii był żywy? Jakie powinny być zdrowe relacje Kościoła ze światem polityki i gospodarki? Jakie rany ujawniły się w życiu naszej diecezji w trzecim tysiącleciu? Jakie są charyzmaty naszego Kościoła lokalnego, którymi możemy podzielić się z innymi?

MB: I pewnie trzeba by zacząć je zbierać, gdzieś zapisywać – i kiedy skończy się Synod Biskupów w Rzymie, zacząć się dopominać o kolejny synod plenarny w Polsce. Tym razem już robiony według tych nowych, wypracowanych zasad.

HS: Jestem za!

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki