23 września 2020 roku, gdy ludzie wciąż jeszcze wychodzili na demonstracje, państwowa agencja Biełta poinformowała o inauguracji kolejnej kadencji Łukaszenki. Sygnał nadały białoruskie media państwowe, a nagranie przeniosło widzów do wirtualnej rzeczywistości rządzących. W śnieżnobiałym, skąpanym w złocie Pałacu Niepodległości rozległy się gromkie brawa, a zebrani tam goście owacją na stojąco przywitali swojego przywódcę. Prowadzący uroczyście zaanonsował wniesienie sztandaru prezydenta oraz konstytucji, a orkiestra symfoniczna uderzyła z całą mocą. Żołnierz trzymający oprawiony w brązową skórę dokument przemaszerował w stronę sceny, na której już czekał Łukaszenka z kamienną miną późnego Marlona Brando. Na chwilę głos zabrała przewodnicząca centralnej komisji wyborczej Lidzija Jarmoszyna, by w kilku pociętych zdaniach ogłosić wynik wyborów. Chwilę później do konstytucji podszedł Łukaszenka, by po raz szósty rozpocząć swój monodram.
– Obejmując urząd prezydenta Republiki Białorusi, uroczyście przysięgam wiernie służyć narodowi Republiki Białorusi, szanować i chronić prawa człowieka oraz wolności obywatelskie, szanować i bronić konstytucji, sumiennie i wiernie wypełniając powierzone mi obowiązki – wygłosił treść przysięgi.
„Nie złamiecie mojego męża”
Gdy padły te słowa, Ihar Łosik spędzał już trzeci miesiąc w areszcie. Był przetrzymywany w tragicznych warunkach. W celi bez bieżącej wody, gdzie jedzenie jest podawane przez wnękę przy odpływie toalety. W areszcie panowała wilgoć, okna były zabite blachą, a ciepłe ubrania, które wysyłała mu żona, nie docierały do niego. Często go przenosili, zamykali w izolatce lub piwnicy, trzymali z kryminalistami cierpiącymi na choroby zakaźne. Nie miał dostępu do korespondencji, był poniżany i zastraszany. Padały groźby pod adresem jego rodziny i przyjaciół. Proces Ihara odwlekał się w nieskończoność, więc Dasza Łosik opublikowała film, w którym poinformowała o jego stanie zdrowia i nieludzkich praktykach stosowanych przez KGB.
– Ja, żona więźnia politycznego Ihara Łosika, deklaruję: nie złamiecie mojego męża. Nie przyzna się do czegoś, czego nigdy nie zrobił. Nigdy nie będzie firmować bajek, propagandy i kłamstw, które leją się z telewizorów i kretyńskich stron. Nie przyzna się do winy i nie obciąży winą innych uczciwych ludzi, białoruskich patriotów. Naciskając na Ihara, nie osiągnięcie celu, ale możecie pójść za daleko. Oświadczam, że odpowiedzialność za życie i zdrowie mojego męża, ojca mojego dziecka, spoczywa w rękach władzy, a dokładniej szefów KGB, którzy oskarżają Ihara na podstawie zarzutów tak absurdalnych, że aż śmiesznych. W rękach prokuratury generalnej, która schowała głowę w piasek i oślepła. W rękach szefów Głównego Zarządu do Walki z Przestępczością Zorganizowaną i Korupcją, który w niedziele rozbija witryny sklepowe, a w ciągu tygodnia nęka niewinnych ludzi, takich jak Ihar. Na was wszystkich, którzy powtarzają: „Przecież wszystko rozumiecie!”. Ja nie rozumiem. Odmawiam zrozumienia. Żądam, abyście przestali naciskać na mojego męża. Żądam wypuszczenia go z niewoli. Żądam zaprzestania nękania jego i naszej rodziny – słyszymy w nagraniu.
„Zdaję sobie sprawę, że mogę umrzeć”
Późna jesień upłynęła pod znakiem zmasowanych demonstracji. Władza uznała protestujących za kryminalistów. Na okładce rosyjskiej „Nowej gaziety” pojawił się tytuł Będziemy się bić do ostatniej pałki, a artykuł cytował funkcjonariuszy białoruskich służb, mówiących o słusznej walce z wrogami ludu. Proces dziennikarza nadal się odwlekał, więc dla samotnie wychowującej dziecko Daszy pojawił się promyk nadziei. Po sześciu miesiącach prawo umożliwiało jej mężowi opuszczenie aresztu. Termin mijał 25 grudnia 2020 roku, ale prokuratura nie zamierzała odpuszczać i przedstawiła blogerowi nowe zarzuty. Tym razem z artykułu, który dotyczył zamieszek. Podobne zarzuty usłyszało wielu innych zatrzymanych, w tym kandydat w wyborach z 2010 roku Mikałaj Statkiewicz.
„Miałem i cały czas mam alibi, ale prokuratura ignoruje ten fakt. Sześć miesięcy później dostaję kolejne absurdalne zarzuty: »przygotowywanie zamieszek«. Jak to możliwe? Zanim mnie aresztowano, nie było żadnych »zamieszek«!” – czytamy w apelu Ihara, który nie przyznał się do winy i rozpoczął protest głodowy. „Zdaję sobie sprawę, że mogę mieć poważne problemy zdrowotne, a nawet mogę umrzeć. W imię sprawiedliwości, w imię szansy ponownego przytulenia córki jestem gotowy iść na całość. Nadal wierzę, że ludzie, którzy prowadzą śledztwo w fałszywych sprawach, mają resztki sumienia”.
– O tym, że Ihar rozpoczął głodówkę, dowiedziałam się od adwokata. Na znak solidarności z mężem również zaczęłam protest głodowy, ale trwał tylko sześć dni. Musiałam go przerwać z powodu presji ze strony pomocy społecznej. Grozili mi odebraniem córki – mówi Dasza Łosik.
Akcja dziennikarza przyciągnęła uwagę niezależnych mediów, a do aresztu zaczęły napływać setki listów. Dla wielu grup zrzeszonych na portalach społecznościowych Ihar Łosik stał się symbolem walki o wolność słowa w sieci. […]
„Po każdej zimie przychodzi wiosna”
W trzydziestym dziewiątym dniu strajku głodowego męża Dasza opublikowała kolejne nagranie, w którym przekazała jego słowa do rodaków: „Niedawno dostałem zdjęcia mojej córki. Pierwszy raz widziałem jej długie włosy. Nie mogę uwierzyć, jak bardzo urosła przez te siedem miesięcy. Nie wierzę, że minęło ponad pół roku. Najgorsze w izolacji jest to, że zaczynasz zapominać głosy bliskich. Nigdy sobie tego nie wyobrażałem. Nigdy nie wyobrażałem sobie, że Białoruś, która tyle wycierpiała przez wojny, będzie poważnie rozpatrywała wybudowanie obozów koncentracyjnych dla niechcianych. Ale nawet będąc w więzieniu, jestem przekonany, że Białorusini nigdy na to nie pozwolą. Pokazaliśmy to całemu światu i samym sobie. Nasza solidarność jest bezgraniczna i to wszystko nie może być po prostu zamknięte w obozie koncentracyjnym”.
Trzy dni później ukazał się ręcznie napisany list, w którym bloger poinformował o zakończeniu strajku głodowego: „Wasze apele i listy pozwoliły mi zrozumieć, że nie mogę być powodem waszych cierpień. Nie mogę tego zrobić mojej rodzinie ani wszystkim wam, którzy się o mnie martwią. Nigdy nie szukałem rozgłosu ani reklamy. Chcę tylko prowadzić spokojne, ciche życie i wychowywać córkę” – czytamy w pełnym emocji oświadczeniu, które Łosik podsumował nawiązaniem do piosenki „Wesna” (Wiosna) ukraińskiego zespołu Wopli Widoplasowa: „Po każdej zimie przychodzi wiosna, a świt pokonuje noc. Nikt jeszcze nie był w stanie zatrzymać postępu za pomocą dekretów, aresztowań czy nawet egzekucji”. […]
Tymczasem reżim posuwał się coraz dalej. Prześladowania studentów, regularne naloty KGB, przeszukania, podsłuchy i groźby. Tysiące Białorusinów zdecydowały się na emigrację. Przeciwnicy systemu słyszeli coraz bardziej absurdalne zarzuty. Dasza Łosik każdego dnia pisała do męża, ale nie dostawała odpowiedzi. 11 marca 2021 roku przyszła jednak wiadomość od adwokata Ihara. Do aktu oskarżenia śledczy dopisują kolejne paragrafy, w tym o „podżeganiu do wrogości na tle rasowym i wyznaniowym, które mogło doprowadzić do śmierci osoby trzeciej”. Grozi za to kara pozbawienia wolności od pięciu do dwunastu lat. Bezpodstawne oskarżenia, które słyszy zamknięty w areszcie bloger, przelały czarę goryczy. Ihar Łosik w obecności funkcjonariuszy, prokuratura i adwokata podciął sobie żyły.